Joanna Kurowska: „Nie dowierzałam, że ten skarb znalazł się w moim życiu – moja największa miłość”
Aktorka wraz z córką, Zofią Świątkiewicz opowiedziały nam o swojej niezwykłej relacji
- Krystyna Pytlakowska
Joanna Kurowska i jej córka Zofia Świątkiewicz kilka lat temu przeżyły dramatyczne chwile. Tamto wydarzenie mocno je do siebie zbliżyło. Wypracowały sobie cudowną, przyjacielską relację. Mówią wprost, że są dla siebie ważne. ,,Zosia jest niezwykle uduchowioną osobą, mądrą i nadwrażliwą, po prostu ładnym człowiekiem, to się tak tylko dobrze złożyło, mówi aktorka. Dla Joanny Kurowskiej córka jest największą dumą. Zofia Świątkiewicz poszła w ślady mamy i studiuje na Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Co mama i córka cenią w sobie najbardziej? O tym opowiedziały Krystynie Pytlakowskiej.
Joanna Kurowska o relacji z córką
Pamiętam Cię w ciąży. Spotkałyśmy się przed jakimś urzędem w Piasecznie.
Joanna: Naprawdę to pamiętasz? Pamiętasz, jak byłam przeszczęśliwa i jak o tę ciążę walczyłam? Życie składa się z takich pocztówek z podróży. Zapamiętałam na przykład, jak w Gdańsku weszłam do sklepu dla dzieci z Zosią w nosidełku. Miała miesiąc. I podeszła do mnie starsza pani, mówiąc: „To dziecko wygrało los na loterii”. Zapytałam dlaczego. „Bo widać, że pani ją nieludzko kocha”. „Każda matka kocha swoje dziecko”, odpowiedziałam. A ta pani, że nie zawsze. Zapamiętałam tę sytuację, bo cały czas Zosię przytulałam jak największy skarb. I nie dowierzałam, że ten skarb znalazł się w moim życiu – moja największa miłość.
Myślałaś, że będzie taka śliczna i mądra?
Joanna Kurowska: Kiedyś, gdy leżałam z nią w łóżeczku, pomyślałam: A gdyby była chora czy ułomna? I odpowiedziałam sobie, że to nie miałoby znaczenia, czy będzie mądra, brzydka czy ładna, po prostu ją kocham i będę kochać. A że Zosia jest niezwykle uduchowioną osobą, mądrą i nadwrażliwą, po prostu ładnym człowiekiem, to się tak tylko dobrze złożyło.
Zosia: Mama też jest ładnym człowiekiem. Czasami odnoszę wrażenie, że w poprzednim życiu – wierzę w reinkarnację – to ja byłam matką mojej mamy, a mama moją córką. Tak naprawdę, mimo swoich doświadczeń, wiedzy, jest niezorganizowana życiowo, chociaż fundamenty ma bardzo mocne. I silny kręgosłup moralny, którego nie kaleczą jej wszystkie niedobre lekcje życiowe. Dużo osób widzi mamę jako roztargnioną, zapominającą o telefonie, chociaż się umówiła. I nie wiedzą, że mama wierzy w ludzi, których chce mieć wokół siebie, i to jest piękne. A reszta… Jest łatwowierna, takie dziecko, które się zagapi. Gdy idę z nią po Warszawie, traktuje krajobraz jak sklep z zabawkami. Podejdzie, powącha kwiatka. Mówię: „Mamo, idziemy”, a ona, że taki piękny kwiatek. Czasem czuję się, jakbym szła z dzieckiem. A z drugiej strony ten jej silny kręgosłup, który chroni ją przed pomyłkami. Uważam, że jest cudowna.
Joanna: Jaka ty jesteś mądra!
Zosia: Uważam, że w życiu najważniejsze jest zachować w sobie dziecko, mimo bardzo ważnych i trudnych lekcji. Gratulacje, mamo!
Przeczytaj także: Joanna Kurowska o tragicznej śmierci męża: „Zostałam sama w najgorszym okresie”
Nie możemy jednak ciągle być dziećmi i uciekać. Ty podejmujesz wyzwania, poszłaś drogą swojej mamy.
Zosia: I zrobiłam to świadomie, chociaż mama chyba nie chciała, żebym szła po jej śladach. Wiem, że aktorstwo to ciężki zawód, ale on mnie nie złamie.
Joanna: Nawet niesprawiedliwość, gdy bierzesz udział w zdjęciach próbnych i hipotetycznie jesteś najlepsza, a wybierają kogoś innego – znajomą producenta albo aktorkę na fali? Odnoszę wrażenie, że w naszym zawodzie zdolności znajdują się na trzecim miejscu.
(...)
Ale przecież jesteś dumna, że dostała się do łódzkiej Szkoły Filmowej. I z pewnością będzie zauważona.
Zosia: Gdybym nawet teraz dostała jakąś propozycję, nie mogę jej przyjąć jako studentka pierwszego roku. Przeszłam zresztą przez kilka castingów przed studiami i wiem, że najgorsze w tej branży jest czekanie – na nową pracę, nowe zlecenie. Dostałam nawet recenzję, że jestem do tej roli idealna, a potem cisza.
Joanna: Ten zawód potrzebuje ludzi wrażliwych, ale jest tak okrutny, że szuka się w nim ucieczki w alkohol czy narkotyki. I dlatego martwię się o Zosię, która mówi, że nic nie jest w stanie jej złamać. To dobrze, ale z drugiej strony wiem, że ten zawód, dając tyle satysfakcji, ogromnie dużo kosztuje psychicznie. Wszystko jednak wynagradza teatr. Kocham, gdy kurtyna idzie do góry, kocham publiczność.
(...)
Zobacz też: Smutne wyznanie Joanny Kurowskiej: „Ja zawsze bałam się zostać sama”
A jednak decydujesz się na teatr.
Zosia: Tak, ale z innych przyczyn niż mama. Uważam, że mogę być od niej lepsza, na przykład świetnie tańcząc. Za to w innych dziedzinach – gorsza. Mama ma talent do budowania słowa, jest w tym bardzo dobra. A ja niekoniecznie. Wiem, że jestem dobra w pokazywaniu emocji twarzą. Myślę, że jestem w stanie zbudować głębszą psychologicznie postać i zagrać monolog wewnętrzny.
Joanna: Uważasz, że jestem do niczego?!
Zosia: Nie. Uważam, że jesteś świetna w konkretach, jak już coś powiesz, brzmi to bardzo naturalnie. Masz temperament i charyzmę, a ja jestem taka rozwijająca się lilia.
Joanna: Chcesz powiedzieć, że nie mam wrażliwości?
Zosia: Masz, ale inną niż ja.
Joanna: Przecież wiesz, że jestem nadwrażliwa i to mój problem.
Zosia: Pozwól mi dokończyć. Ty jesteś lepsza w działaniu słowem, a ja w działaniu ruchem. I tyle. Zresztą ja nie mogę się nawet z tobą porównywać, bo nie mam twojego dorobku ani talentu do komedii. Zdecydowałam się na aktorstwo z innego powodu niż ty.
Joanna: Mnie przede wszystkim pociągało budowanie nowej tożsamości, za każdym razem innej. Fakt, że możesz być piekielnie złośliwa, dowcipna, to rodzaj władzy.
(...)
Jakim dzieckiem byłaś, Zosiu?
Zosia: Strasznym. Ale wiem, że moje dziecko będzie Joanną. Mama w dzieciństwie miała ADHD, nie wiem więc, czy nie będę musiała zrobić w domu gumowych ścian.
Ty nie masz ADHD.
Zosia: Ale mam inne problemy.
Joanna: Gdy na nią nie patrzyłam, to przekręcała mi głowę w swoim kierunku. A gdy jej się to nie udało, stłukła wazon. Poza tym byłaś niezwykle grzecznym dzieckiem, ale musiałaś cały czas być ze mną w kontakcie. „Zosiu, co robisz, w co się bawisz?”. Albo stawałaś w drzwiach, gdy szłam do pracy, i nie chciałaś mnie wypuścić. Teraz na szczęście mieszkasz w Warszawie.
A Ty kupiłaś jej mieszkanie…
Zosia: Sprzedała swoją prawą nerkę, żebym miała gdzie mieszkać.
Joanna: Nie wygłupiaj się.
Zosia: Żartuję.
Joanna: Manipulowałaś mną już jako trzylatka: „Mamo, nie idź do pracy, tam jest wilk”. Byłaś sprytna.
Zosia: Nie lubiłam zostawać sama. Teraz nawet wolę być sama ze sobą. Potrafię tak się zamyślić, że wyłączam całkiem rzeczywistość.
A potrafisz się rozzłościć?
Joanna: No pewnie.
Zosia: Ale dzieje się to nieczęsto.
Joanna: Wtedy widzę w niej siebie. Bo jak ja potrafi wpaść w histerię.
Zosia: Dużą wagę przykładam jednak do tego, żeby kontrolować emocje. Ale potrafię bardzo się wściekać.
Joanna: Najbardziej się denerwujesz, gdy mówię: „Posprzątaj”.
Zosia: To nie mów tego. A ty masz jeden taki zapalnik, że jak się naciśnie, to od razu wybuch.
Joanna: Przynajmniej jestem przewidywalna.
Zosia: Nie znosisz, gdy coś układa się wbrew twoim planom. A ja czekam, aż ci minie.
Joanna: Zosia się nie odzywa, gdy ja się denerwuję, bo jest na tyle mądra.
Zosia: Bo wiem, że nakręcasz się swoim gniewem i właściwie kłócisz się sama ze sobą.
Sprawdź też: Córka Joanny Kurowskiej idzie w ślady mamy! Niedawno 20-latka osiągnęła duży sukces
Najbardziej irytują nas drobiazgi…
Joanna: To prawda. Gdy byłam z Zosią w programie Krzysztofa Ibisza „Demakijaż”, potem rozmawiałam z redaktor prowadzącą, która powiedziała, że w tym programie widać, czy ktoś ma więź z dzieckiem. Bo czasem matka i córka się nie znają, a my na pytania w skali od 1 do 10 na wszystkie odpowiadałyśmy zgodnie. Widać było naszą więź. Zosia zresztą zwierzała mi się prawie ze wszystkiego.
Gdy się zakochasz, mówisz o tym mamie?
Zosia: Nawet jak się nie zakocham, to mówię.
Joanna: Czasem nawet proszę: „Nie opowiadaj mi z takimi szczegółami, bo ja jestem twoją mamą, a nie koleżanką”. Ale zaufanie córki do mnie jest ważniejsze niż przyjęte kanony. Pamiętam, że kiedyś w szkole dziewczyny coś zrobiły jakiemuś chłopcu i Zosia mi się zwierzyła co. A potem na zebraniu rodziców nauczycielka stwierdziła, że ja na pewno wiem, co się stało. Odparłam: „Tak, wiem, ale nie powiem”. Zostałam zakrzyczana przez rodziców. Odpowiedziałam im: „Za dwa lata kończymy naszą znajomość, bo dzieci skończą szkołę, a ja z córką będę do końca życia i nie mam zamiaru stracić jej zaufania”.
Zosia: Nasza relacja zawsze była pełna szacunku. Nawet gdy miałam cztery lata i ubrałam się do przedszkola w coś, w czym wyglądałam głupio, mama nic nie powiedziała.
Joanna: Zosi wydawało się, że jest demonem seksu, i włożyła takie majtki do kolan.
Zosia: I stanik do góry nogami.
Joanna: Połączenie hinduskiej księżniczki z romską.
Zosia: Ale nigdy mi nie powiedziałaś, że wyglądam głupkowato. Nigdy nie usiadłaś ze mną i nie powiedziałaś: Nie rób tego czy tamtego. I dobrze, że nie trzymałaś mnie pod kloszem. Dzięki tobie dowiedziałam się, że człowiek ma w życiu dużo wolności i dużo możliwości, żeby być szczęśliwym. Nauczył mnie tego twój szacunek. A i tak nie piję alkoholu, a papierosa zapaliłam tylko raz, na moje 20. urodziny.
Cały wywiad znajdziecie w najnowszym wydaniu magazynu VIVA!, które już od czwartku 20 maja w sprzedaży.