Jerzy Stuhr kończy 69 lat: „Jak człowiek ma ograniczoną ilość sił, mądrze je rozdziela”
1 z 8
Jerzy Stuhr, jeden z najwybitniejszych i najbardziej lubianych polskich aktorów, a także reżyser, scenarzysta i pisarz, kończy dzisiaj 69 lat. Kochamy go za pamiętne role aktorskie i cenimy za dokonania reżyserskie. Mimo problemów ze zdrowiem, ciągle działa i ciągle jest podziwiany. Gdy zachorował na nowotwór kibicowała mu cała Polska, a dzięki ogromnej woli życia, walce i nadziei pokonał chorobę. Obecnie gra w teatrze i pisze książki, wydał ich już kilka. Powiedział kiedyś, że gdyby tylko mógł powtórzyć życie, pisałby.
Jerzy Stuhr: Okazało się, że do tego też mam zdolności. Za późno je jednak odkryłem. Jakbym szybciej znalazł w sobie umiejętność ułożenia historii i zwerbalizowania jej, nie pchałbym się do aktorstwa. Ani nawet do reżyserii. Bo w pisaniu nie jesteś uwiązany. Siedzisz w domu. Sam... A ja z natury jestem raczej samotnikiem. To jest wolność.
Wolność jest dla oraz wewnętrzna siła są dla niego od zawsze bardzo ważne:
Jerzy Stuhr: Całe moje życie jest nastawione na to, żeby iść w kierunku wolności. Ale zrozum mnie dobrze: iść. Wiem, że nigdy nie dojdę. I to mi wystarcza. Bo to jest silna motywacja. I to, co mi dzisiaj przeszkadza u młodych, to brak tej siły. Siły i walki.
Z okazji urodzin przypominamy najciekawsze zdjęcia - także z całą rodziną, żoną, córką i synem oraz przypominamy fragmenty wywiadów. Co powiedział nam o Polsce, aktorstwie i nadziei?
Polecamy także: Poruszający wywiad z Jerzym Stuhrem na temat choroby: "Choćby nie wiem co mówili..."
2 z 8
Choroba bardzo dużo zmieniła w jego życiu. Jerzy Stuhr musiał zweryfikować swoje zajęcia i zainteresowania.
Jerzy Stuhr: Jak człowiek ma ograniczoną ilość sił, mądrzej je rozdziela. Żona też już nie koncertuje, bo granie na skrzypcach to ciężka fizyczna praca; w pewnym wieku już się nie da. (...) Zapełniam czas ulubionym zajęciem – lekturą, penetruję bibliotekę ojca i dziadka.
Czy oprócz lektury ma jeszcze inne przyjemności?
Jerzy Stuhr: Nie mam, bo życie i choroby uczą mnie rezygnacji. Nie wolno mi wielu rzeczy, w związku z tym trzeba było sobie „antyciała” wypracować, podparcia poszukać. Jak się ma taką siłę życia jak ja, chyba dużą, umie się odróżnić przyjemności prawdziwe od pozornych.
Pewne rzeczy z kolei się nie zmieniają, w jego łazience od lat na półeczce stoi nadal flakon perfum Aramis. W 2012 roku mówił:
Jerzy Stuhr: Tak, od paru dziesięcioleci, ale ciężko je dostać. Męczę dzieci, szczególnie syna, jak gdzieś leci, bo sam mniej latam, a córka też przestała, jest w ciąży. Ma bardzo fajnego męża, wychowany w Stanach Polak z Poznania. Osiedli we Wrocławiu. Jak będą mnie w soboty puszczać ze szpitala na przepustki, będę jeździł do Wrocławia. Marianna ma 30. urodziny i jest w szóstym miesiącu. Ja się urodziłem 18 kwietnia, ona ma przewidziany poród między 16 a 18.
Polecamy też: „Liczyłem, że będą bliźniaki i może jednak będę miał brata". Maciej i Marianna Stuhr jak ogień i woda.
3 z 8
W młodości zdarzało mu się słyszeć: „Ten Niemiec” z powodu nazwiska. Co Jerzy Stuhr sądzi o swojej narodowości?
Jerzy Stuhr: To prawda, mam mocne wyczucie w sobie genów niesłowiańskich. Trudności w okazywania uczuć, bo podobno Słowianie są bardzo sentymentalni.
– I rozgadani, jak Włosi.
Jerzy Stuhr: Włosi są gadatliwi, a Polacy bebechowaci. Lubią babranie się w swoich pieleszach, a sąsiada jeszcze bardziej. To jest mi obce. Inna moja cecha to dążenie do precyzji. Jak mi się nie uda dojść do celu, zagrać na 100 procent, zżymam się na siebie: „Kurde, słowiańszczyzna we mnie zwycięża”. Nie mówiąc o takich drobiazgach, jak wypucowane biurko. Pióra tu, zeszyty tu. Inaczej nie siądę do pracy.
Wcześniej, w 2007 roku, mówił:
Jerzy Stuhr: Jestem skazany na nasz kraj. Jestem stąd, muszę być stąd, nie wyrzekłbym się nigdy. Ale nie powiem, żebym pałał wielką miłością do Słowiańszczyzny. Zawsze mam poczucie, że przynależę bardziej do Europy, a nie do Polski. My mamy straszny kompleks, z pokolenia na pokolenie przechodzący. I bardziej to widzę w Warszawie niż w innych rejonach. Najmniej mają go górale. Polega na lęku, że gdzieś jest lepiej urządzony świat, ale równocześnie nie chcemy go poznać. Kiedy podróżowałem z polskimi zespołami teatralnymi, widziałem, jak się ludzie zachowują za granicą. Byli tacy, często wybitni artyści, co nie chcieli wychodzić z hotelu. Nie dopuszczali do siebie ciekawości tamtego świata. To był strach przed przekroczeniem progu poznania innego świata. Cywilizacja Zachodu tyle razy nas oszukała. I ta zadra się pogłębia. Na szczęście dzisiaj wasze pokolenie jest tym najmniej dotknięte poprzez łatwość kontaktu. We mnie kompleks ten siedział… Powiem szczerze, że on we mnie ciągle siedzi. Jak jestem na Zachodzie, to do końca nie rozumiem tamtych ludzi. Nie potrafię przewidzieć ich gustów.
(...)
W każdym wydarzeniu szukam naszych polskich cech, mankamentów, kompleksów. Częściej mi wstyd, choć chciałbym być dumny. Oglądam dzienniki informacyjne i zaraz potem wyłączam telewizor.
Zobacz także: Maciej Stuhr: "Zacząłem się uśmiechać do myśli, że… nie chcę się podobać nikomu".
4 z 8
Co jeszcze Jerzy Stuhr mówił o innych ludziach? Podobno władza stępia maniery...
Jerzy Stuhr: Znałem chamów z wielkim talentem. I wspaniałych ludzi – bez talentu. Wie pani, że władza stępia maniery? Wiem to po sobie z początków reżyserowania, bo to też pewna forma władzy nad ludźmi. Miałem zasadę, że jak na próbnych zdjęciach aktor odpadał, pisałem do niego liścik. Dlaczego? Bo wiedziałem, że może mu być przykro. Tłumaczyłem mu. A potem, jak wszedłem głębiej w las: kariera, nagrody, pasmo sukcesów, zapominałem o pisaniu liścików. Widzi pani? Nawet ja, człowiek tak wyczulony na aktorskie upokorzenia. Życie aktora to życie na sprzedaż. Pamiętam, jak na Hollywood Boulevard siedziałem w kawiarni, obserwując facetów w szarych garniturach, którzy przeglądali katalogi ze zdjęciami aktorów i CV. I chlast, chlast, chlast, przewracali strony, nagle stop, zapisz to nazwisko. Co strona, to ludzkie życie. Pomyślałem: losy ilu ludzi mają w swoich rękach w tej chwili. Rządzą, rozdają Oscary, decydują.
Polecamy także: Poruszający wywiad z Jerzym Stuhrem na temat choroby: "Choćby nie wiem co mówili..."
5 z 8
Jerzy Stuhr jest legendą polskiego kina. Czy czuje poczucie misji przy tworzeniu filmów?
Jerzy Stuhr: Nie. Tu jestem bardzo realistyczny. Bo misja to nie ja. To czas pokaże. Ja robię to, co czuję i myślę. Co mnie drażni, gnębi.
Czy reżyserując, przeżywa coś w rodzaju katharsis?
Jerzy Stuhr: Uważam, że głośna dyskusja na każdy temat uwalnia z „czegoś”. A film też jest formą dyskusji. Upubliczniam swoje problemy poprzez film. Nagle się okazuje, że miliony ludzi czują to samo.
Uważam, że przez ostatnich piętnaście lat dzięki reżyserii dana mi została tak wielka szansa wypowiedzenia czegoś od siebie ludziom na całym świecie, że nie przedłożyłbym żadnej roli teatralnej i filmowej nad tę możliwość.
Polecamy też: „Liczyłem, że będą bliźniaki i może jednak będę miał brata". Maciej i Marianna Stuhr jak ogień i woda.
6 z 8
Czy Jerzy Stuhr czuje się doceniony jako autor?
Jerzy Stuhr: To, że na moją myśl ktoś mi daje tych parę milionów złotych, jest powodem do satysfakcji, ale i strasznym obciążeniem. Kiedy robiłem pierwszy film, Krzysiek Kieślowski powiedział mi: „Uważaj, dadzą ci pieniądze. Będzie ci ta forsa ciążyć”. I rzeczywiście często się budzę w nocy i myślę: „Jezus Maria, jakie to jest głupie! Wydaliśmy tyle pieniędzy!”.
W pewnym momencie jego aktorstwo zeszło na drugi plan, nie chciał już być aktorem?
Jerzy Stuhr: Na to składa się parę rzeczy. Moje pokolenie, jeśli chodzi o teatr, było pod ogromnym wpływem Grotowskiego. Nasze aktorstwo jest strasznie fizyczne. Teraz już się tak nie gra. Ja nie umiałbym tak wejść na scenę i po prostu przegadać rolę. Ale z biegiem lat sił mam coraz mniej i z powodów kondycyjnych nie mogę już uprawiać takiego rodzaju aktorstwa, do jakiego się przyzwyczaiłem. Moje pokolenie nie lubiło grać. My na scenę szliśmy się męczyć. Siedzieliśmy w garderobie i mówiliśmy: „I znowu trzeba wyjść przed publiczność...”. )...) Ale zawsze mam taki niepokój w sobie, czy jakiejś szansy w aktorstwie nie zmarnowałem. Jakbym się tak przyłożył, to mógłbym być drugim Łomnickim. Ale się nie przyłożyłem. Kiedyś odwiedziłem Łomnickiego w teatrze w Zakopanem. Pół widowni, bo to poza sezonem. Wchodzę, on zlany potem. Pytam: „Po co ci to Zakopane?”. „Bo chcę umrzeć na scenie” – żartował. I umarł.
Zobacz także: Maciej Stuhr o nowej miłości, córce Matyldzie, marzeniach o drugim dziecku, alkoholu i...
7 z 8
Jerzy Stuhr problemy ze zdrowiem ma już wielu lat:
Jerzy Stuhr: O tak, w tym boju jestem doświadczony. W 1988 roku byłem młodym człowiekiem, a prawie umierałem. Żonie mówili: „To może się stać jutro, a może dziś”. Więc nie jestem dobrym rozmówcą w tej kwestii. Jestem uzbrojony, przygotowany w każdej chwili na to, co los może zarządzić. Ja się nie zdenerwuję. Każdą wiadomość na temat mojego organizmu przyjmę z pokorą i zacznę kolejny etap walki. Najgorszy jest dla mnie stan niepewności, najbardziej przeszkadza brak szybkiej diagnozy. Pytam: „Panie doktorze, jak długo jeszcze będzie trwała ta terapia?”. On mówi: „Nie wiem, zależy, jak pana organizm zareaguje. Jak nie za bardzo, musimy przerwać”. No i masz, trzymaj się czegoś. Wczoraj dostałem maila, że Teatr Telewizji chce rozpocząć przyszły sezon od spektaklu na żywo „32 omdlenia” Czechowa. Trzeciego września mam grać, ale czy ja wiem, co ze mną będzie? To mój dylemat.
– W jakim sensie dylemat?
Jerzy Stuhr: W takim, że mam wolę walki: straszliwą, genetyczną, przebojową. „Tylko dajcie mi punkt podparcia, a poruszę Ziemię”, jak mówił Archimedes. „Panie profesorze – wypytuję – kwiecień, marzec, luty?”. A on: „Zobaczymy, panie Jerzy”. W końcu wydukał, bo mnie polubił: „Niech mi pan da pół roku”. Więc muszę poszukać podparcia, by umieć, mówiąc kolokwialnie, zagospodarować samego siebie.
Zobacz także: Poruszający wywiad z Jerzym Stuhrem na temat choroby: "Choćby nie wiem co mówili..."
8 z 8
W czasie choroby mógł liczyć na ogromne wsparcie życzliwych osób i fanów.
Jerzy Stuhr: Za to z zewnątrz jest wielka sieć poparcia. A to przedziwny kwiatuszek mi wyśle dziewczyna, inna paciorek, który przynosi energię, zakonnica się modli za mnie 24 godziny, wszystko to dociera do mnie. I jak czasem miałem w życiu chwile zwątpienia co do zawodu, to te paciorki, listy, modlitwy… myślę: kurczę, warto było.
(...)
Na rynku kwiaty żonie kupowałem przed wyborami, a kwiaciarka i jej mąż mówią: „Panie Stuhr, startowałbyś pan na prezydenta, toby my na pana głosowali. Przecie pan uczciwy człowiek jest”. Najlepszą recenzję mi wystawili, po krakowsku mówiąc. Właśnie dzwoniła Ania Dymna – moja koleżanka z roku, tłumacząc się: „Nie dzwonię do ciebie, bo się boję”. Słała mi tylko SMS-y. Ale jak się dowiedziała, że chodzę, ruszam się, odważyła się. A wie pani, ile z Włoch listów przychodzi? Nawet z Sycylii – mojego raju na ziemi. Jak cię w obcym kraju na ulicy rozpoznają, znaczy wrosłeś w ten kraj. Na ulicy w miasteczku o najpiękniejszych kąpieliskach – Cefale na Sycylii, 70 kilometrów od Palermo – wyszedłem z kiosku, a tam czekał na mnie starszy pan. „Pan Stuhr. Widziałem wszystkie pana filmy i bardzo pana lubię”. To znaczy, że jestem ich.
Polecamy także: Jak Stuhrowie Kraków zdobywali – niezwykła historii rodziny Stuhrów.