Reklama

Jerzy Iwaszkiewicz: Powszechnie mówi się, że obowiązuje na rynku prawo Lema. Po pierwsze, nikt nie czyta, po drugie, jak czyta, to zapomina, a po trzecie, nawet jak przeczyta, to i tak nie zrozumie.

Reklama

W poprzednim felietonie Jerzy Iwaszkiewicz pisał m.in. o Puszczy Białowieskiej oraz o bazarze Różyckiego w Warszawie. Tym razem podjął tematy czytelnictwa oraz motoryzacji…

Jerzy Iwaszkiewicz – dziennikarz, felietonista, bywalec. Zapalony narciarz i żeglarz. Autor książek „Piegi na katar” i „Kot w pralce. Salony Jerzego Iwaszkiewicza”. Dla VIVY! komentuje bieżące wydarzenia.

Radek Polak

Otwarto po remoncie księgarnię Wiejska 14, prawie naprzeciwko naszej redakcji. Miejsce znane w Warszawie i popularne. Anna Marszewska z księgarni twierdzi, że dużo się zmienia. Po pierwsze, nigdy nie wychodziło tyle książek, i to tak pięknie wydanych – prawie codziennie ukazuje się coś nowego, po drugie, ludzie kupują, a jak kupują, to czytają, a po trzecie, nie jest prawdą, że książka papierowa przegrywa z internetem. Na świecie pisze się już powszechnie o powrocie książki papierowej. W USA na przykład uruchomiono ostatnio 300 tradycyjnych księgarni.

Jedną z najładniej wydanych ostatnio książek jest „Animalium” – leksykon zwierząt świata wydany jak dawne ryciny przez wydawnictwo Dwie Siostry, a także pozwolimy sobie na odrobinę prywaty – „Piegi na katar", nasze felietony z Vivy! wydane przez Edipresse ze świetną grafiką Olgi Bołdok-Banasikowskiej. Na Wiejskiej mają wszelkie debiuty, poezję. Modne są ostatnio kryminały skandynawskie, od kiedy okazało się, że u nich jest jeszcze bardziej ponuro.

Na otwarciu obecni byli między innymi uśmiechnięta, jak zawsze, Krystyna Kofta, w świetnej formie Józef Hen (93 lata), Rosław Szaybo oraz Janusz Głowacki, który kończy właśnie kolejną książkę, i to w stylu najlepszej, jaką dotychczas napisał, a mianowicie „Z głowy”. Jerzy Gruza też zagroził, że pisze.

Akpa

Krystyna Kofta

Różne były wersje na temat księgarni na Wiejskiej, że przerobiona zostanie na kawiarnię albo barek z fasolką po bretońsku, ale na szczęście zostało bez zmian. Jest to modne miejsce. Księgarnia działa obecnie w nowej sieci Book Book. Przeprowadziliśmy szybką ankietę, jaka książka uważana jest za najlepszą, i wyszło na to, że „Szkice piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego, dwa tomy, wydane w 1956 roku przez Instytut Literacki w Paryżu, i wydawane nadal.
Książki na Wiejskiej mają swój smak. Można pogadać, wiedzą, o czym mówią.

Mamy też coś z motoryzacji. Ukazała się książka „Moto retro. Samochody, motocykle…” – znakomite zdjęcia, można zobaczyć, jak ludzie jeździli 90 lat temu. Opony były w porządku i historia nie notuje przypadków, aby nagle wybuchały, chociaż nie jeździli wtedy po równej autostradzie jak obecnie, ale po górach, do Morskiego Oka.
Mało się o tym mówi, ale Józef Piłsudski jeździł nie tylko na Kasztance, ale również Cadillakiem, który był wtedy samochodem rządowym. Pięknie odrestaurowany, całkiem jak nowy, stoi obecnie przy Belwederze. Cadillakiem jeździł też prezydent Ignacy Mościcki i jak chciał, to jechał sobie do Morskiego Oka. Już w roku 1933 z Zakopanego kursował tu autobusik i nie trzeba było męczyć koni.

Książka „Samochody, motocykle…” wyszła nakładem wydawnictwa BOSZ Bogdana Szymanika z Olszanicy pod Leskiem, w Bieszczadach. Pisaliśmy o sprawie w prasie motoryzacyjnej, ale warto powtórzyć. BOSZ drukuje piękne albumy i ma pomysły. Samochodowe zdjęcia wygrzebano ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego. Jan Kiepura jeździł Mercedesem w 1936 roku, słynny komik Adolf Dymsza – Lancią (jak był trzeźwy), a w roku 1927 słynne siostry Halama wygrały konkurs na udekorowanie samochodu kwiatami i przybrały Chryslera. Świetnie prezentowała się w swoim kabriolecie z 1929 roku znana piosenkarka i aktorka Zula Pogorzelska.

Wikimedia Commons

Jan Kiepura

Polacy zawsze mieli smak do samochodów. Zdzisław Podbielski, znany dziennikarz, autor 26 książek o motoryzacji, wie wszystko i podaje właśnie, że samochody produkowano w Polsce już w 1928 roku w Państwowych Zakładach Inżynierii w Warszawie, między innymi Polskiego Fiata 508 oraz motocykle Sokół.
Po wojnie w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu produkowano najpierw Pobiedy na nieszczęsnej licencji radzieckiej, a potem Fiaty. FSO znajduje się w ruinie, ale jakiś szalony developer zamierza budować tu osiedle mieszkaniowe. Przez dziesiątki lat wylewano w FSO olej do ziemi i nigdy nie będzie to miejsce do mieszkania.

Coś z życia. Nasz kolega X, zwany Ogórkiem, lat 11, piąta klasa, zwierzył się, że popadł w uczucie do koleżanki z klasy, ale jest dopiero szósty w kolejności i pyta, co robić. Czekać. Na kobiety zawsze trzeba czekać.

Coś na wiosnę.
Mów kobiecie, że jest piękna albo że jest mądra, a jak nie jesteś pewien, to mów, że schudła.
Lubimy ten wierszyk i byłaby to nasza porada praktyczna na kontakty wiosenne. Najlepiej działa, że schudła.

W Starej Prochowni w Warszawie otwarto wystawę fotografii Małgorzaty Niemen. Ładnych kobiet trzymają się ładne rzeczy. W 2012 roku uzyskała dyplom na Wydziale Fotografii Warszawskiej Szkoły Filmowej.
Wystawa nosi tytuł „Oj, dzieje się dzieje!” i takie są te zdjęcia. Niemen ma oko na życie, idzie ulicą, widzi, co się dzieje, i powstaje obraz miasta z dzieckiem owiniętym w pierzynę i lustrem wystawionym od fryzjera, w którym można przejrzeć się na ulicy. Fotografie Niemen to codzienność, która dzieje się obok i ma swój styl.
Latem ubiegłego roku spotkaliśmy Małgorzatę Niemen w ośrodku Jantar w Juracie, stado dzików przechodziło obok i też się zatrzymały, aby zobaczyć, jaka jest ładna.

ONS

Małgorzata Niemen

Poza tym przyszła wiosna. Wszystko się puszcza, jak to mówią w Krakowie.
Opowiadała nam właśnie profesor Maja Gasińska, jak to ostatnio drogą na Kalatówki z Kuźnic, pod górę, jeszcze po śniegu, jechał duży, czarny samochód. Na Kalatówki może wjeżdżać tylko Pogotowie Tatrzańskie i samochody służbowe schroniska, a tu nagle pojawiło się całkiem obce auto.
Zatrzymali się, okno uchyliła elegancka dama, świeżo od fryzjera, i pyta przechodzących turystów: „Bardzo przepraszam, czy dojedziemy tędy na Kasprowy?”. „Jaki Kasprowy, tu są góry, tu nie ma żadnej drogi”. „Jak to nie ma, nawigacja nas prowadzi i właśnie mówi, że za 200 metrów mamy skręcić w lewo”.
Z nawigacją tak bywa. Zdarza się, że kierowcy wjeżdżają do rzeki, a Krystyna Morgenstern wjechała na pole i urwała sobie pół Alfy Romeo. Starą drogę skasowano, a do systemu nawigacji nie wprowadzono jeszcze nowej drogi.

Na zakończenie, jak zawsze, dwa, a nawet trzy słowa o polityce. Polityką się nie zajmujemy, bo można dostać szczękościsku wiosennego, warto wiedzieć wszakże, jak było, kiedy prezes Jarosław Kaczyński nie chciał podać ręki prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Prezes jak jest nadęty, to tak ma, robi łaskę, udaje, że nikogo nie widzi, ale jest na to sposób. Mieliśmy otóż pewnego znajomego, też prezesa, ale innego, który też udawał, że nas nie widzi, i podawał z łaski dwa palce, ale włożyliśmy mu wtedy, w barze w hotelu Bristol, palec do musztardy i od tego czasu już podaje, a nawet się kłania.
Powszechne jest oczekiwanie, że Prezydent wyzwoli się jednak spod panowania Prezesa.

Reklama

Polecamy: "Iwaszkiewicz ukłuje, wsączy truciznę, i znów sama słodycz". Fragmenty książki felietonisty "Vivy!"

Reklama
Reklama
Reklama