Jerzy Hoffman ocenił nowego „Znachora”. Nie zostawił na produkcji suchej nitki
„Wyskoczył z mojego domu w nie najlepszym nastroju”
Niezmiennie od wielu lat „Znachor” z lat 80., wyreżyserowany przez Jerzego Hoffmana, cieszy się ogromną popularnością. W 2023 roku na platformie Netflix mogliśmy zobaczyć nową odsłonę kultowej produkcji, w reżyserii Michała Gazdy. Teraz reżyser hitu sprzed 40 lat zabrał głos i zdradził, co myśli o nowej odsłonie filmu. Nie szczędził gorzkich słów.
„Znachor” zyskał miano kultowego polskiego filmu
Choć „Znachor” na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza doczekał się trzech ekranizacji, to bez wątpienia ta z lat 80., wyreżyserowana przez Jerzego Hoffmana, cieszy się największą popularnością, a widzowie cały czas chętnie do niej wracają. W tytułowej roli mogliśmy wówczas zobaczyć Jerzego Bińczyckiego, a na ekranie pojawili się także Anna Dymna i Tomasz Stockinger. We wrześniu ubiegłego roku na platformie Netflix mogliśmy z kolei obejrzeć nową odsłonę kultowej produkcji, w reżyserii Michała Gazdy.
W nowym „Znachorze” w rolę Rafała Wilczura wcielił się Leszek Lichota, a produkcja została przyjęta entuzjastycznie zarówno przez krytyków, jak i widzów. Doceniono także kunszt aktorski tytułowego Znachora. Niedługo po premierze Jerzy Hoffman został zapytany, co myśli o filmie, ale wówczas nie chciał zabierać głosu. Niedawno jednak zrobił wyjątek i podzielił się swoimi przemyśleniami podczas spotkania z publicznością w Kinie Kultura. „Na tym świecie pewne są śmierć, podatki i »Znachor« w każde święta”, mówiła przeprowadzająca wywiad z reżyserem Grażyna Torbicka.
Leszek Lichota jako Rafał Wilczur, Znachor
1981 rok, Jerzy Bińczycki w filmie "Znachor" w reżyserii Jerzego Hoffmana
Jerzy Hoffman o nowym „Znachorze”. Nie szczędził gorzkich słów
Jak zdradził Jerzy Hoffman, twórcy nowej odsłony „Znachora” tuż przed premierą skontaktowali się z nim i poprosili o spotkanie, by pokazać mu film. Odwiedzili go w domu na Mazurach. „Pojawił się u mnie reżyser, ludzie z produkcji i puścili mi ich wersję. Po emisji wyraziłem swoją opinię i Michał Gazda wyskoczył z mojego domu w nie najlepszym nastroju. Co ja na to poradzę?”, zaczął reżyser. „Dla mnie było oczywiste, że ci co pisali scenariusz, nie mieli najmniejszego pojęcia o dramaturgii. Wszystko to, co jest najistotniejsze, dzieje się poza kadrem”, dodał.
Jerzy Hoffman zauważył kilka nieścisłości w „Znachorze” Michała Gazdy, które nie przypadły mu do gustu. „Jeszcze mogę zrozumieć, że młynarza zastąpili młynarką. Zagrał narzeczony, który wygląda jakby kochający inaczej. Robi się podobnie w Hollywood, gdzie w każdym filmie musi być ciemnoskóry, Koreańczyk, inaczej kochający i kochająca, żeby film był poprawny. Są jednak pewne granice”, wyjaśnił. Jerzy Hoffman jest przekonany, że sprawa mogłaby nawet trafić... do sądu. „Jeżeliby prawa autorskie jeszcze by obowiązywały, to spadkobiercy Dołęgi-Mostowicza mogliby oddać sprawę do sądu”, mówił na spotkaniu z publicznością.
W dalszym ciągu swojej wypowiedzi reżyser również nie szczędził gorzkich słów nowemu „Znachorowi”. „Każdy może napisać oryginalny scenariusz. Jednak udawać, że robi się ekranizację całkowicie zmieniając książkę? Tutaj powiedzmy sobie, że młodzi ludzie mogli nie rozumieć. Jednak ktoś to musiał czytać, ktoś kierować do produkcji, a inny wydawał na to pieniądze. Przepraszam, ale ja dziś wyrażam swoje prywatne zdanie”, tłumaczył swoją opinię Jerzy Hoffman. Po tych słowach reżysera Grażyna Torbicka podsumowała krótko: „Widzowie pisali, że oglądali film na Netfliksie bez uprzedzeń, ale potem czym prędzej włączali sobie starego "Znachora"”.
Zobacz także: Córka Jerzego Stuhra w przeszłości przedstawiała się samym imieniem. Nie chciała być jak jej znany brat
Jerzy Hoffman w sesji dla magazynu VIVA!, 2021 rok