Reklama

Reklama

Po śmierci Ani Przybylskiej, Jarosław Bieniuk musiał w pełni poświęcić się wychowywaniu trójki małych dzieci: Jasia, Oliwii i Szymona. Początkowo nie było to łatwe zadanie, ale piłkarz świetnie sprawdził się w tej roli. Kto pomaga mu w wychowywaniu dzieci i jak radzi sobie z wychowywaniem nastolatki?

Polecamy: „Panicznie bałam się, że Ania może umrzeć w domu, przy nas”. Poruszające wspomnienia siostry Anny Przybylskiej w „Urodzie Życia”

Jarosław Bieniuk o wychowywaniu dzieci

Dzieci Anny Przybylskiej i Jarosława Bieniuka nieustannie żyją w świetle reflektorów. Choć piłkarz stara się trzymać ich z dala od dziennikarzy i paparazzi, nie zawsze mu się to udaje. „Gdy Ania żyła cały czas wystawali, nękali nas. To oczywiście nie znaczy, że odpuścili. Ale raczej łapią nas podczas spaceru, powiedzmy przypadkowo. Ciekawe, że ja czasami ich nie zauważam, ale Oliwia ma taki zmysł, tak jest na nich wyczulona, że wypatrzy każdego, wszędzie ich rozpozna”, mówi w rozmowie z serwisem WeMen.

Z dnia na dzień Bieniuk, jak każdy rodzic, doskonali sztukę wychowywania swoich pociech. Piłkarz zdradził, jak wygląda teraz jego samotne ojcostwo. „Dopóki Ania żyła, w naszym domu byłem raczej tym dobrym policjantem. To Ania trzymała rygor. Ale teraz musiałem przejąć tę pałeczkę. Chyba nie jestem surowy, ale staram się być konsekwentny. Na przykład wprowadziłem zasadę, że o godzinie 21 wszystkie telewizory mają być wyłączone i dzieciaki idą spać. Bo inaczej na drugi dzień trudno je dobudzić, mówi dla WeMan. W opiece nad dziećmi Jarosławowi Bieniukowi pomagają rodzice. „Mama jest dla mnie ogromnym wsparciem w prowadzeniu domu. Robi dla nas zakupy i obiady (wspaniale gotuje!). Tata odciąża mnie w logistyce. Przy trójce dzieci mam tak dużo zajęć dodatkowych, że samemu nie dałbym rady tego ogarnąć. Fantastyczne jest to, że oprócz praktycznej pomocy od rodziców, mam też wsparcie emocjonalne. Dzieci są najbardziej zżyte właśnie z moją mamą, która praktycznie u nas mieszka, wyznał.

Dla Jarosława Bieniuka dzieci są najważniejsze. Nic dziwnego, że ma z nimi bardzo dobry kontakt. „Oliwia ma 15 lat, mogę z nią już iść na koncert, spędzić czas trochę po dorosłemu. Z Szymonem mamy wspólne tematy związane ze sportem, a Jaś to jeszcze taki przytulak. Do każdego dziecka inny kod dostępu”, mówi. Jak sam wyznaje, intuicyjnie lepiej dogaduje się z synami. A jak radzi sobie jako samotny ojciec nastolatki?„Podpytuję znajomych, którzy mają nastoletnie córki, jak sobie radzą, jakie mają problemy, na co zwrócić uwagę. Wierzę, że sobie poradzę, zwłaszcza, że jestem rodzicem, który umie przyznać się do błędu, przeprosić dziecko, jeśli zrobię coś nie tak. Tak też buduje się bliskość”, powiedział dla serwisu WeMen.

Instagram @jaretpalmer

Polecamy też: TYLKO U NAS! Przyjaciółka i menadżerka Ani Przybylskiej: „Rozkleiłam się dopiero dzień przed śmiercią, gdy czułam, że ją widzę ostatni raz”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama