Jan Kociniak przez całe życie kochał jedną kobietę, swoją żonę Hannę
Aktor poznał przyszłą żonę na imieninach u Andrzeja Zaorskiego i od razu się oświadczył
Jan Kociniak i jego żona Hanna Strzelecka-Kociniak spędzili ze sobą 37 lat, całe życie do śmierci aktora w 2007 roku. Byli szczęśliwym małżeństwem. Marian Kociniak – znany aktor i stryjeczny brat Jana – mówił, że „Jasiek był okrągły i tłuściutki, a Hania była smukłą, piękną damą”. Podobno ujął ją tym, że był w niej absolutnie zakochany, przez całe życie.
Jan Kociniak był lubianym aktorem, choć na pewno najlepiej znali go widzowie warszawskiego teatru „Ateneum”, gdzie grał całe lata. Zmarł, kiedy akurat aktorsko osiągnął najlepszą formę. Był też mistrzem dubbingu, to jego głosem mówi Kubuś Puchatek ze stumilowego lasu — i jest to absolutnie wspaniały dubbing! Kociniak jest również Guciem z „Pszczółki Mai” i panem Spacely w „Jetsonach”. Z okazji 86. rocznicy urodzin aktora, przypominamy jego niezwykłą historię.
Jan Kociniak: dorastanie, jak został aktorem
Jan Wilhelm Kociniak urodził się 8 listopada 1937 roku w Stryju (dzisiaj na Ukrainie, w obwodzie Lwowskim). Po wojnie jego rodzina repatriowała się do Polski. Młody Janek zawsze chciał być aktorem, ale egzaminy do Szkoły Teatralnej nie były takie proste. Był niewysoki, mówiono, że miał dziecinną, pyzatą twarz. Daleko mu było do warunków amanta. Nie został przyjęty, bo jak wspominał „brano przystojnych”. Dopiero na drugi rok, kiedy nastała moda na bardziej charakterystycznych aktorów, dostał się. Kształcił się pod okiem wielkich mistrzów Stanisławy Perzanowskiej, Jana Świderskiego.
„Ze swoimi warunkami nigdy nie myślałem o zagraniu Hamleta. (...) Profesor Stanisława Perzanowska, opiekun mojego roku w warszawskiej PWST, mówiła mi dawno temu, że z twarzą dziecka przyjdzie i w teatrze swoje odczekać - tak gdzieś do pięćdziesiątego któregoś roku życia. Dopiero gdy przyjdzie wiek, który odciśnie na twarzy dziecka wyraźne piętno, wtedy otworzą się nowe możliwości”, wspominał w wywiadzie dla „Tele Tygodnia”.
Zobacz też: Vivien Leigh miała świat u stóp, ale niewyobrażalnie cierpiała. Jej życie dalekie było od bajki
Jan Kociniak - kariera aktorska, największe role
Szybko jednak zrobił karierę. Dużą popularność przyniosło mu w latach 60. telewizyjne show „Wielokropek”. Prowadził je na zasadzie kontrastu z wysokim i chudym Janem Kobuszewskim. Dwóch Janów - jeden tyczkowaty, drugi okrągły, to był ówczesny pomysł na telewizyjny duet. I jak się okazało dobry, bo obaj stali się popularni i lubiani. W programie pokazywano różne skecze, występowały ówczesne gwiazdy. Kobuszewski i Kociniak śpiewali, tańczyli m.in. „Polskiego Rock and Rolla” (można obejrzeć na YouTubie, warto!). To były lata, kiedy ludzie zapraszali się do siebie na telewizję (bo nie każdy ją miał), a programy, szczególnie rozrywkowe były wielką atrakcją. „Wielokropek” w istotny sposób zaważył na moim życiu artystycznym. Nie spodziewałem się, że zostanę zakwalifikowany jako ten śmieszny. Przez wiele lat było cienko z propozycjami filmowymi i telewizyjnymi. Za to sprawdzałem się na estradzie, bo program podobał się publiczności”, opowiadał w „Rzeczpospolitej”.
Od razu po studiach trafił do jednego najlepszych warszawskich teatrów – Ateneum i jak się okazało, był to wybór na całe życie (zagrał w kilkudziesięciu premierach). Niesamowitą kreację stworzył m.in. w swojej ostatniej roli w spektaklu „Czaszka z Connemary”, z 2006 roku w reżyserii Kazimierza Kutza. Grał w niej alkoholika, który spowodował wypadek, w wyniku którego zginęła jego żona. Być może chciał ją po prostu zabić. Krytycy pisali, że w tej sztuce zupełnie zgubił swoje komediowe wcielenie, pokazał nienawiść i ból. Niektórzy znajomi nazywali Ateneum teatrem dwóch Kociniaków, bo grał tam także Marian Kociniak, obaj bracia spotykali się również w teatrze telewizji, m.in. w jednym z najlepszych spektakli telewizyjnych „Igraszkach z diabłem”. Jan Kociniak wcielił się tam w postać anioła Teofila, wyglądał jak pulchna blondynka i fruwał.
Zobacz też: Sekret Jerzego Połomskiego ujrzał światło dzienne po latach. Przyjaciółka artysty zaskakuje wyznaniem
Jan Kociniak: słynne epizody
O takich aktorach mówi się czasem, że są genialni w rolach epizodycznych. Są mistrzami drugiego planu. Jan Kociniak zagrał wiele takich ról, ale chyba najbardziej znany jest z „Misia” Stanisława Barei. Grał w nim milicjanta z drogówki. Pamiętacie? „Tu Brzoza, tu Brzoza”, nadawał z krótkofalówki. Zaciągał sieć na kierowców – żeby ich złapać na przekroczeniu prędkości. Wcześniej ustawił z milicjantami atrapy domów. „Ale tego osiedla wczoraj nie było”, tłumaczył się bezradny kierowca. „Tak mówicie?” triumfował Kociniak. „A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był, to wy byście staruszkę przejechali, tak? A to być może wasza matka!” krzyczał. Sam Jan Kociniak mówił, jak bardzo potrzebni są tacy twórcy jak Stanisław Bareja, którzy potrafią nam pokazać, jacy jesteśmy. Lubili go też bardzo widzowie seriali telewizyjnych, choćby „Samo życie”, gdzie zagrał pamiętną rolę właściciela kiosku Lucjana Michalaka.
Zobacz też: Irena Santor w przeszłości przeżyła bolesną stratę. Dopiero po latach przerwała milczenie
Jan Kociniak: do końca życia kochał żonę Hannę
Żonę Hannę poznał w końcu lat 60. na imieninach u znanego, nieżyjącego już aktora Andrzeja Zaorskiego. Zakochał się bez pamięci. Byli z różnych światów, Hanna jest warszawianką, jej rodzice brali udział w Powstaniu Warszawskim, mama była więziona w obozie jenieckim – stalagu. Hanna Strzelecka-Kociniak studiowała na Politechnice, jest inżynierem elektrykiem, zawsze jednak bardzo interesowała się pracą męża, wspierała go. Przychodziła na każdą premierę Teatru Ateneum. Państwo Kociniakowie nie mieli dzieci. „To była rzecz świadomego wyboru, wynikająca z mojego zdrowia. Podjęliśmy tę decyzję wspólnie. Ale bardzo szybko dzieci wypełniły nam dom, ponieważ moja siostra miała trójkę, z którymi byliśmy bardzo zżyci. W każdej chwili mieliśmy je w domu czy u nas na działce, podczas urlopów”, mówiła Hanna Strzelecka-Kociniak (podaje za kultura.onet.pl).
Łączyła ich wspólna pasja do podróżowania, w wolnym czasie lubili też jeździć na działkę, która mieli nad Bugiem. Jan Kociniak mówił, że ma dużo szczęścia, że może spędzić życie u boku tak cudownej kobiety, jak jest jego żona Hania. W latach 2000 rozchorował się na nowotwór żołądka. Wydawało się, że choroba da się ujarzmić, ale niestety Jan Kociniak zmarł przedwcześnie, w wieku 69 lat