Reklama

Niemal dziewięć lat minęło od tragicznego wypadku. Śmierć córki była dla Jana Jakuba Kolskiego i Grażyny Błęckiej-Kolskiej ogromnym ciosem. Dziś Zuzanna miałaby 36 lat. Reżyser wciąż nie może pogodzić się z jej stratą. Nie zdążył z nią szczerze porozmawiać, wyjaśnić wielu życiowych wyborów. Przed feralnym wypadkiem nie mieli dobrych kontaktów...

Reklama

Jan Jakub Kolski o stracie córki

Niezwykle zdolna, piękna i utalentowana. Skończyła wydział mediów i fotografię na Westminster University w Londynie. Wiedziała czego chce od życia, był zdeterminowana. „Zuzia rozdawała karty, to ona stawiała światu warunki. Myślę że też robiłaby filmy. Wszystko ku temu zmierzało”, opowiadał Jan Jakub Kolski w wywiadzie VIVY!. Chciał ją tam odwiedzić, porozmawiać, wszystko wyjaśnić. Nie zdążył.

Jan Jakub Kolski wraz z Grażyną Błęcką-Kolską przez 25 lat byli małżeństwem. Tworzyli zgrany duet nie tylko w życie, ale także na planie. Zuzia była ich jedynym dzieckiem. W 2014 roku zginęła w wypadku samochodowym. Auto prowadziła Grażyna Błęcka-Kolska. Niestety pojazd wpadł w poślizg. Dziewczyna trafiła do szpitala. Była w ciężkim stanie. Reżyser doskonale pamięta dzień, w którym była żona zadzwoniła do niego i opowiedziała o tragedii. „Wtedy bardzo silnie poczułem, że chcę się wyspowiadać. Tak jakbym to ja umierał i chciał komuś zawierzyć wyznanie o sobie. Ja, niereligijny, który nie był nawet u pierwszej komunii. (...) bardzo chciałem wymodlić jej ocalenie”, mówił.

Niestety lekarzom nie udało się uratować Zuzanny. Jan Jakub Kolski nie mógł wybaczyć byłej żonie, że feralnego dnia siedziała za kierownicą samochodu. Był osamotniony, rozgoryczony. Przed wypadkiem nie miał z córką dobrych kontaktów. Zuzanna była blisko związana z mamą. Miała żal do ojca, że zostawił rodzinę dla młodszej partnerki, z którą doczekał się córeczki Poli.

„Dużo postawiłem na szali dla nowej miłości, m.in. relacje z Zuzią. Żeby mnie zrozumieć, musiałaby być facetem po pięćdziesiątce, z kryzysem wieku średniego i całą związaną z tym głupotą, egoizmem i roztrzęsieniem”, czytamy w Dobrym Tygodniu. Jan Jakub Kolski żałuje, że tak mało ją znał jako dorosłą osobę.

Wkrótce po tragedii postanowił zaopiekować się byłą żoną. Grażyna Błęcka-Kolska przeżyła załamanie, wycofała się z życia publicznego i zawodowego. Zaproponował jej rolę. „Już nie mam żalu, Uporałem się z nim, nawet z gniewem, bo inaczej nie moglibyśmy spotkać się przy filmie”, wyznał. Ponownie spotkali się w trakcie zdjęć do filmu Ułaskawienie. Reżyser włączył się również w działania fundacji Grażyny Błęckiej-Kolskiej, która organizuje wystawy prac ich córki.

Po raz pierwszy poruszył bolesny temat w rozmowie z Krystyną Pytlakowską w 2014 roku.

Czytaj też: Kinga Rusin zdradziła, jaką kwotę przekazała na WOŚP. „Ludzi dobrej woli jest więcej”

Bo pozwolił Panu oderwać się od rzeczywistości po stracie, jaką Pan poniósł?

Jan Jakub Kolski: Nie rozmawiajmy o tej stracie tak wprost, bo jak to potem przeczytam, doznam tej straty jeszcze raz. I tak wszyscy wiedzą, co się stało. Choćby za sprawą sześciu okładek w tych superch••••••• gazetach i wyścigu, kto lepiej sfotografuje zrozpaczoną matkę i zrozpaczonego ojca.

(...)

Boi się Pan śmierci?

Pewnie na chwilę przed śmiercią doznam lęku, ale teraz już się jej nie boję. Jestem sumą wielu strachów, ale przyzwyczaiłem się do myśli, że umrę. Nie chcę tylko, żeby bolało.

Śmierć dotyczy tych, którzy zostają, a nie tych, którzy odchodzą.

Śmierć bliskich jest czymś strasznym, bolesnym. A najbardziej dolegliwe jest odwrócenie kolejności. Kiedy stawałem nad grobem matki, łatwiej mi było się z tym pogodzić, niż kiedy stałem nad grobem córki w dwa tygodnie po tym, jak dostała dyplom ukończenia wymarzonych studiów w Londynie. Przecież to jej ostatnie zdjęcie, które obiegło media, było fotografią w birecie.

Taka piękna dziewczyna…

Zuzia była niezwykle zdolna, piękna i utalentowana. Skończyła wydział mediów i fotografię na Westminster University w Londynie – bardzo poważnej uczelni. Świetnie wiedziała, gdzie chce zdawać. Wszystko załatwiła sobie sama. Żeby zdążyć na egzamin, zatrzymała śmieciarkę i dwóm czarnoskórym dżentelmenom kazała się zawieźć na uniwersytet. Zdążyła być jednocześnie w dwóch miejscach w Londynie, bo zdawała na dwie uczelnie równolegle. Do obydwu się dostała. Zuzia rozdawała karty, to ona stawiała światu warunki. Myślę że też robiłaby filmy. Wszystko ku temu zmierzało.

Była silniejsza niż Pan?

Nie poznałem mojej córki na tyle, by być tego pewnym. To nasze poznawanie się miało się dopiero zacząć.

Życie to przełamywanie strachu, oswajanie cierpienia. Kino w tym pomaga?

Przy kinie też się boję. Z każdym kolejnym filmem boję się bardziej. I to nie jest strach, który da się oswoić.

(...)

Zobacz także: Internauci krytykują Jacka Kopczyńskiego po rozstaniu z Patrycją Markowską! Mocne słowa

Kiedyś powiedział Pan: „Dajmy sobie prawo do błędów, usiłuję być szczęśliwy”. Usiłuje Pan na pewno?

Jan Jakub Kolski: Ale to słowa z kiedyś. Ja teraz już jestem innym człowiekiem, przyziemnym. Niedługo po śmierci córki dałem sobie zadanie, żeby codziennie coś o mnie i moim życiu zanotować. Żeby nie zwariować. I wtedy zorientowałem się, że jestem obywatelem czołgającym się i nawet tym notatkom dałem taki tytuł: „Dziennik czołgającego się”. To pisanie codzienne przerwałem niedawno. Muszę żyć, mam obowiązki wobec drugiej córki i Oli. Muszę więc iść do przodu. Nawet czołgając się, ale do przodu. Odkrywam też, że jest jeszcze we mnie światło.

Grażyna Błęcka-Kolska z córką Zuzanną

Reklama

Jan Jakub Kolski

Reklama
Reklama
Reklama