Jan Englert kolejny raz wrócił pamięcią do relacji z pierwszą żoną. Jak wyglądał jego związek z Barbarą Sołtysik?
„Umówiliśmy się, że nie rozstaniemy się, dopóki dzieci nie będą dorosłe", mówił
Przez 33 lata Jan Englert był mężem Barbary Sołtysik. Doczekali się trójki dzieci, jednak małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Do rozwodu doszło w 1994 roku. Jakiś czas później legendarny aktor związał się Beatą Ścibakówną, z którą w 1998 roku wziął ślub. Regularnie druga żona artysty musi mierzyć się z oskarżeniami, że rozbiła jego pierwszy związek. Jak było naprawdę? Jakiś czas temu Jan Englert ujawnił prawdę w książce „Bez oklasków”. Dzisiaj w rozmowie z Marcinem Prokopem również wrócił pamięcią do poprzedniej relacji. „Umówiliśmy się, że nie rozstaniemy się, dopóki dzieci nie będą dorosłe", mówił.
Jan Englert o rozpadzie pierwszego małżeństwa. Dlaczego rozwiódł się z Barbarą Sołtysik?
Zagrali razem w kultowym serialu „Dom” i w filmie „Poślizg”. Poznali się w latach 60., jeszcze w czasach studenckich na Akademii Teatralnej w Warszawie. Z czasem połączyło ich gorące uczucie. Wzięli ślub w tajemnicy (nie zaprosili na niego nawet bliskich), doczekali się trójki dzieci: syna Tomasza i córek-bliźniaczek Katarzyny oraz Małgorzaty.
Związek ostatecznie nie przetrwał próby czasu. Rozwód nastąpił w 1994 roku. Mimo tego, para utrzymywała ze sobą poprawne, a nawet przyjacielskie relacje. „Nie chowam urazy. Pamiętam tylko dobre rzeczy”, mówiła Barbara Sołtysik. Tematu pierwszego małżeństwa Jana Englerta nie zabrakło w książce „Bez oklasków” – intymnej biografii aktora.
„Zapytałam pana żonę o pana dzieci z pierwszego małżeństwa i usłyszałam: „Przychodzą do nas, utrzymujemy kontakty. Problem był na początku, bo syn Janka jest młodszy ode mnie o dwa lata, a córki - pięć. Kiedy zaczęliśmy się spotykać, miałam dwadzieścia cztery lata. Jego dzieci były już dorosłymi ludźmi , którzy mieli swoje życie. Mimo to do tej pory stykam się z zarzutami, że zabrałam dzieciom ojca”, cytowała słowa Beaty Ścibakówny autorka książki, Kamila Drecka. Jak odniósł się do tego 79-latek? Okazuje się, że jego małżeństwo z Barbarą Sołtysik istniało formalnie jeszcze długo po tym, jak się od siebie oddalili (on poświęcał się całkowicie pracy, ona zajmowała się domem) – wszystko dla dobra dzieci.
„Taką mieliśmy umowę z pierwszą żoną, że rozwiedziemy się, kiedy dzieci będą dorosłe i samodzielne. Tak się umówiliśmy i tego dotrzymaliśmy. Przez te lata mnóstwo pracowałem i w ciągu roku byłem w domu najwyżej ze trzy miesiące. Byłem mocno zajęty w filmie, w teatrze, a potem jeździłem po świecie z przedstawieniami. Kiedy dzieci dorastały, nie uczestniczyłem w ich problemach, a pewnie wtedy byłem najbardziej potrzebny. Naprawdę nie umiem się z tego rozgrzeszyć”, kaja się na łamach biografii Jan Englert.
Zobacz także
W dzisiejszej rozmowie z Marcinem Prokopem na antenie TVN ulubieniec widzów wyjaśnił, że miał z żoną pewną umowę, która była zawarta między nimi dla dobra dzieci. Co więcej, córka artysty po latach podziękowała mu za to. „Umówiliśmy się z żoną, że nie rozstaniemy się, dopóki dzieci nie będą dorosłe. I tak się stało. Nie przeszkodziło to wszystkim mediom pisać, że zostawił żonę z trojgiem dzieci. Moje dzieci miały już wtedy dwadzieścia lat, więc nie były dziećmi", słyszeliśmy.
Podkreślił również, że w życiu najważniejszy jest balans i równowaga. „Dobrze, spokojnie i w miarę optymistycznie można mówić o tym w momencie swojego życia, gdzie pan znajdzie równowagę między braniem i dawaniem. Komfort życia daje równowaga, balans między jednym i drugim. Jak się znajdzie równowagę w tym i uda się ją utrzymać, to i małżeństwa są szczęśliwe. Myślę, że gdybyśmy znaleźli równowagę w naszym życiu społecznym, byśmy byli szczęśliwsi. Jeśli ktoś troszkę myśli, to wie, że to jest zamek z piasku. Jeden podmuch wiatru i tego nie ma. Życie to jest szulerstwo, bardzo rzadko uczciwa gra", opowiadał.
Barbara Sołtysik dziś
Aktualnie rzeczywistość byłej żony Jana Englerta nie wygląda kolorowo. Barbara Sołtysik przebywa w specjalistycznym ośrodku, gdzie jest pod ciągłą opieką wykwalifikowanego personelu. Dlaczego? Ponieważ ma duże problemy zdrowotne. „To podstępna choroba. Dziś jej codzienność to strzępy obrazów, które rozmazują się w zakamarkach niepamięci. Przeszłość już nigdy jej nie dotknie. Nawet we wspomnieniach”, pisało swego czasu „Życie na gorąco”.
Niestety nie wiadomo, na co dokładnie choruje pani Barbara...
Czytaj także: Założyli razem VOX, podzielił ich konflikt. Witold Paszt i Ryszard Rynkowski mieli trudną relację
Jan Englert, Barbara Sołtysik, plan filmu „Poślizg”, 1972 rok
Warszawa, 1961 rok. Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna, na zdjęciu od lewej: Damian Damięcki, Barbara Sołtysik, Jan Englert
Jan Englert o początkach znajomości z Beatą Ścibakówną. To nie była miłość od pierwsze wejrzenia
Choć był jej pedagogiem w warszawskiej Akademii Teatralnej, to nie tam narodziło się ich uczucie. „Dopóki Beata studiowała, nasze kontakty były takie jak z innymi studentami [...] To nie był grom z jasnego nieba. Raczej bardzo długie podchodzenie do podniesienia ciężaru”, wyznał aktor z książce „Bez oklasków”.
Dodał, że momentem przełomowym był pewien wyjazd do Australii. W jego trakcie zdarzyła się przygoda, która z jednej strony była niezwykle niebezpieczna, z drugiej zbliżyła do siebie przyszłych małżonków.
„Polecieliśmy z „Kochajmy się!..." do Australii. Prosto z lotniska pojechaliśmy na plażę. Beata wyznała, że nie umie pływać i boi się wchodzić do wody. Powiedziałem: „Ze mną się nie bój!”. Wziąłem ją za jedną rękę, Krzysztof Kolberger za drugą i poszliśmy. Nagle poczuliśmy, że nie mamy dna. A fale półtorametrowe. Kolberger przestraszył się i od razu czmychnął na brzeg, a ja zostałem sam z Beatą. Trzymałem ją za łokcie i kiedy fala przechodziła, wraz z nią wypływaliśmy. Ta sytuacja długo nie trwała, bo pewnie długo bym nie wytrzymał. Gdyby Beata wtedy, nie umiejąc pływać, wpadła w panikę, moglibyśmy się utopić. A ona zachowywała absolutny spokój i tylko powtarzała: „Panie profesorze, niech mnie pan nie puszcza. Niech mnie pan ratuje”. Ale mówiła to w taki sposób, jakby zamawiała bułkę z masłem. Bez emocji, niezwykle opanowana”, wspomina w biografii Jan Englert.
I dodaje, że zdarzenie to było przełomowe dla ich znajomości. „Ten spokój Beaty mnie zachwycił. Mało tego, także brak histerii po wyjściu na brzeg. Równie dobrze mogła kompletnie się rozpaść psychicznie. A potem w nocy, nie mogąc zasnąć, wyszedłem z pokoju i zobaczyłem tę samą dziewczynę, która próbuje się uczyć pływać w płytkim miejscu w basenie. I to mnie zainteresowało”, podkreśla.
W 1998 roku wzięli ślub. Dwa lata później na świat przyszła ich córka Helena. Jak przyznał Jan Englert, to Beata Ścibakówna zajmuje się domem. W jego przypadku nie byłoby to możliwe ze względu na liczne zobowiązania zawodowe, w tym te teatralne. Aktor poruszył również kwestię różnicy wieku w tej relacji (małżonków dzieli 25 lat).
„Proszę też nie zapominać o różnicy wieku, która nas dzieli i powoduje, że nie mogę się wygodnie rozsiąść w dobrze skrojonej roli starca mędrca, tylko muszę bez przerwy zmieniać role, żeby mieć u niej jakiekolwiek szanse. Nie mogę włożyć kapci”, stwierdził rzeczowo Jan Englert.
Czytaj także: Dzisiaj szósta rocznica śmierci Danuty Szaflarskiej. Niemal do ostatnich dni była aktywna na scenie
Beata Ścibakówna i Jan Englert w sesji dla „VIVY!”, maj 2007