Reklama

W połowie stycznia Magdalena Stępień poinformowała, że jej półroczny syn został zdiagnozowany przez lekarzy i cierpi na rzadki nowotwór wątroby. Chwilę później o swoim wsparciu zapewnił publicznie były partner modelki, ojciec dziecka – Jakub Rzeźniczak. Piłkarz ma jednak teraz odpierać krytykę internautów, którzy pytają, dlaczego zarabiając tak wiele, nie opłaci leczenia Oliwiera. Mama chłopca założyła dla niego zbiórkę. Akcja została jednak czasowo zablokowana. Co teraz?

Reklama

Magdalena Rzeźniczak o chorobie dziecka i zablokowaniu zbiórki

Był dwudziesty stycznia, gdy Magda Stępień znana z Top model powróciła po kilku miesiącach przerwy na Instagram. Niestety wielbiciele jej konta nie mogli liczyć na pozytywne wieści. „Dziś usłyszałam straszną wiadomość, diagnozę - nowotwór – bardzo rzadko występujący guz wątroby. Rozpoczynamy walkę, której areną jest szpital. Walkę o ŻYCIE. Oliwierek niebawem przejdzie chemioterapię, a później jeśli będzie taka możliwość będzie leczony chirurgicznie”, napisała w poście mama półrocznego Oliwiera.

Szybko okazało się, że będący pod opieką medyków z Centrum Zdrowia Dziecka chłopiec ma szansę na leczenie w Izraelu. Magdalena Stępień chciała, jak najszybciej tam polecieć, ale trafiła na dwa problemy. Pierwszym okazał się koronawirus, na który ona i syn zachorowali jednocześnie. Drugim zaś finanse.

Czytaj też: Magdalena Stępień i jej synek mają koronawirusa. Co z leczeniem chorującego na nowotwór Oliwiera?

Gwiazda założyła więc zbiórkę charytatywną, na której ustawiła cel: 350 tysięcy złotych. Wystarczyło kilka dni, by internauci wpłacili o wiele więcej – niemal pół miliona. Wiele osób skrytykowało jednak pomysł składania się postronnych osób na leczenie Oliwiera, kiedy jego tata – ich zdaniem – dużo zarabia. „Tatuś dziecka przez 24 godziny nie odpowiadał na wiadomość matki, że potrzebne są pieniądze na leczenie dziecka. Stąd szybka decyzja o zakładaniu zbiórki na zrzutce”, miała wyjaśnić przyjaciółka Magdaleny Stępień. Z kolei sama modelka zapewniała, że zrobiła już wszystko, by mieć pieniądze na leczenie malucha. „Mój syn ma 2% szansy na przeżycie. Szukałam ratunku, a w sieci wylewa się na mnie obrzydliwy hejt, za to, że próbuję ratować moje dziecko. Niestety to wszystko przewyższa moje możliwości finansowe. Dałam wszystko, co miałam. Wystawiłam ubrania na sprzedaż, wyjęłam wszystkie oszczędności, których nie było wiele. Ludzie piszą, żebym sprzedała mieszkanie i samochód. Gdybym miała, sprzedałabym wszystko bez zastanowienia”, tłumaczyła.

Niestety zbiórka została kilkanaście godzin temu zablokowana. To standardowa procedura portalu Zrzutka.pl, który po zebraniu kwoty powyżej 50 tysięcy złotych blokuje wpłacone środki do czasu przedstawienia: dowodów na to, że dziecko jest naprawdę chore oraz kosztorysu leczenia – tak, by mieć pewność, że kwota wpisana do celu nie jest wymyślona.

Dorota Wąsik, przyjaciółka Magdy Stępień, wyjaśniła chwilę temu, że wymagane przez portal dokumenty zostały już przesłane. W rozmowie z Plejadą wyraziła nadzieję, że szczegółowa weryfikacja zakończy się pozytywnie.

Czytaj też: Synek Jakuba Rzeźniczaka i Magdaleny Stępień walczy z rakiem. Zdradzono, jak go rozpoznano

Instagram @magdalena___stepien

Jakub Rzeźniczak odpowiada na hejt. Sam nie jest za leczeniem syna poza Polską

W dyskusji o tym, czy założenie zbiórki z prośbą o wpłaty na leczenie Oliwiera, jest dobrym pomysłem, wielu przeciwników tej opcji podnosiło argument o tym, że tata dziecka jako piłkarz zarabia fortunę i mógłby sfinansować wszystko, co jest konieczne. W pewnym momencie niekomentujący zwykle takich sytuacji Jakub Rzeźniczak nie wytrzymał i zabrał głos. Rozwścieczył go bowiem wpis internautki, w którym wytknęła mu luksusowe życie i kupowanie aktualnej ukochanej drogich – według portali plotkarskich - pierścionków. „Wiesz, co ja przeżywam? Mój syn umiera, a ja muszę się mierzyć z takimi debilami jak Ty! Skąd wiesz, ile kosztuje pierścionek! Bo ktoś tak napisał? Zastanów się, a potem odlajkuj nasze profile”, grzmiał sportowiec na Instagramie. Wpis zniknął już z sieci, ale inne portale zatrzymały jego screeny. Podobnie zniknął już inny komentarz 35-latka, w którym przyznaje on, że jest za pomocą Oliwierowi w Centrum Zdrowia Dziecka. „Ja za wylotem nie jestem, Oliwier ma dobrą opiekę tutaj w Polsce i leczenie przynosi efekty”, pisał.

Z kolei w oficjalnej wypowiedzi dla Interii zawodnik Wisły Płock zdementował pogłoski o tym, jakoby zarabiał 11 tysięcy złotych tygodniowo. Zastanawiał się też głośno, jak zatrzymać lawinę hejtu. „Może wydam oświadczenie, udzielę wywiadu, pójdę do prawnika? Naprawdę nie wiem i nie chcę sobie zaprzątać głowy bzdurami. Bo jak inaczej nazwać pokazywane przez obcych mi ludzi, jakichś tabelek według których zarabiam 11 tysięcy tygodniowo, a nasz pomocnik Jorginho 1,5 mln za sezon? Żaden z nas nie ma takich pieniędzy. Teraz jednak najważniejszy jest Oliwier Na szczęście w Centrum Zdrowia Dziecka jest pod bardzo dobrą opieką”, zaznaczył Jakub Rzeźniczak w rozmowie z Interią.

Dodał też, jak aktualnie czuje się jego półroczny syn. „Zareagował na pierwszą chemię, którą dostał. Przed meczem w Radomiu rozmawiałem z lekarzem. Guz się zmniejsza i rokowania są troszeczkę lepsze niż były na początku, więc jesteśmy dobrej myśli”, czytamy na portalu.

ZOBACZ TAKŻE: Wstrząsające wyznanie Michaela Buble o nowotworze 4-letniego synka!

Reklama

Mamy ogromną i szczerą nadzieję, że najbliższe dni uspokoją nieco sprawę wokół chłopca, który walczy o życie. Weryfikacja zbiórki powinna być kwestią czasu, a pomysł na dalsze leczenie jest w rękach jego rodziców.

EMPICS Sport/EAST NEWS
Reklama
Reklama
Reklama