Wiele osób wciąż cierpi z powodu choroby popromiennej po wybuchu w Czarnobylu...
„Robiło mi się słabo, mdlałam. Nigdy czegoś takiego nie miałam”
- Redakcja VIVA!
Niezaprzeczalny sukces serialu Czarnobyl udowadnia, że katastrofa elektrowni jądrowej poruszyła serca wielu osób i sprowokowała do przypomnienia sobie tragicznych wydarzeń sprzed lat. Na jaw wychodzą coraz nowsze, dość kontrowersyjne fakty, nie tylko o bohaterach feralnej nocy, ale też o osobach, które teoretycznie nie miały nic wspólnego z wybuchem, jednak zostały dotknięte koszmarnymi skutkami choroby popromiennej.
Choroba popromienna po wybuchu w Czarnobylu
Oxana Lytvynenko, Ukrainka od lat mieszkająca w Polsce, zdecydowała się na udzielenie szczerego wywiadu dla portalu naTemat.pl. W 1986 roku miała 17 lat i mieszkała w Kijowie, 100 km od miejsca, w którym rozgrywały się tragiczne wydarzenia. Jak sama przyznaje, nie udało jej się uniknąć skutków choroby popromiennej. „Była grupka uczniów, którzy już się w szkole nie pojawili. Nagle wyjechali. Znajomy z dnia na dzień wywiózł córkę na dwa miesiące do sanatorium, ktoś inny nagle wyjechał do innej republiki, kuzynka koleżanki szybko przeprowadziła się do Moskwy. Wszystko okazywało się jednak po fakcie. [...] Byli ludzie, którzy bardziej pomagali sobie, doradzali gdzie wyjechać i jak to zorganizować. Nie przejmowali się brakiem świadectwa i rokiem szkolnym w plecy. Ratowali życie, mimo że nie mieli pewności, czy pogłoski o katastrofie mają odzwierciedlenie w rzeczywistości”. Lytvynenko została na miejscu, ale dość szybko zaczęła narzekać na pogorszenie zdrowia. „Już w maju zauważyłam u siebie pierwsze niepokojące symptomy. Robiło mi się słabo, mdlałam. Nigdy czegoś takiego nie miałam”.
„[Lekarz] powiedział tylko, że rodzice powinni mnie lepiej karmić, bo bardzo szybko rosnę. Tę ‚diagnozę’ usłyszało wielu moich rówieśników. Zwalano winę na naszych rodziców, a oni wzięli sobie to do serca. Problem w tym, że zmiana diety nie pomogła. Chodziłam po lekarzach, a mama nabrała podejrzeń, że coś przed nami ukrywają. W sierpniu mój stan był już tak poważny, że trafiłam do szpitala. Mieli cały oddział dla nastolatków z silną anemią. Spędziłam rok w różnych szpitalach, więc koniec końców szkołę i tak ukończyłam z opóźnieniem”.
Kiedy poinformowano o wybuchu w Czarnobylu?
Kiedy Anna Dryjańska, autorka wywiadu, zadała pytanie o oficjalną diagnozę choroby popromiennej, Lytvynenko wyznała, że nigdy jej takiej nie postawiono. „Skąd. Skoro nie dostawali jej nawet ludzie umierający z powodu poparzeń, to tym bardziej ci, którzy mieli bardziej subtelne objawy. Podobnie młodszy brat mojego kolegi ze szkoły, który w kilka miesięcy po katastrofie umarł na raka. Nie było czegoś takiego jak choroba popromienna, nie było więc żadnych statystyk, co jest przestępstwem samo w sobie. Do dziś nie wiemy, ilu ludzi ucierpiało w wyniku katastrofy atomowej w Czarnobylu i ilu cierpi do dziś. Nigdy nie dostałam oficjalnej diagnozy. Nie mam dowodów na to, że moje dolegliwości są związane z wybuchem reaktora jądrowego”.
O wybuchu poinformowano kilka dni później, kiedy radioaktywny pył zdążył już przenieść się nad Europę Wschodnią i kierował się dalej. Duża w tym zasługa naukowców ze Szwecji. Lytvynenko potwierdza w wywiadzie dla naTemat.pl, że o katastrofie się nie mówiło: „Masz na myśli, kiedy państwo nas poinformowało? Nie mogę sobie przypomnieć takiego momentu. Kilka dni po katastrofie zaczęły do nas docierać pogłoski w Czarnobylu, w którym zginęło 13 osób. Pamiętam, że pomyślałam, że to przykre, no ale wszędzie się zdarza. Nie mówiono jednak wszem i wobec co się stało i co nam grozi [...]”. Kobieta przyznaje, że nie była świadoma ryzyka zdrowotnego. „Gdy kilka lat później urodziłam w szpitalu w Kijowie pierwsze dziecko, okazało się, że niemowlę ma poważną wadę wrodzoną. Lekarze pokiwali głowami i powiedzieli ‚Czarnobyl’. Do karty jednak nic takiego nie wpisali. Drugie dziecko urodziłam kilkanaście lat temu w Polsce. Trzykilogramowy noworodek miał półkilogramowego guza naciskającego na serce i inne narządy wewnętrzne. Polscy lekarze przyznali, że nigdy czegoś takiego nie widzieli. Gdy powiedziałam im, że mieszkałam niedaleko Czarnobyla, całkowicie to zlekceważyli”.
Oxana Lytvynenko podkreśla, że serial Czarnobyl był bardzo potrzebny. „Jest dla mieszkańców Ukrainy tym, czym dla Polaków film Tylko nie mów nikomu. To rewolucja, która dzieje się na naszych oczach. Nagle zaczynamy rozmawiać o tym, o czym wszystkim kazano milczeć”.