Reklama

Media obiegła smutna wiadomość o śmierci Jadwigi. Staniszkis. Wybitna socjolog i analityk polityczny zmarła tuż przed 82. urodzinami. Ostra, czerwona szminka była jej znakiem rozpoznawczym. Malowała na ten kolor usta od najmłodszych lat, by odwracać uwagę od blizny, która pozostała na jej twarzy po wypadku. Jako nastolatka pędziła do ukochanego na rowerze i wpadła pod ciężarówkę. Potem malowanie stało się nawykiem, bez szminki na ustach czuła się „jak rozebrana”. Po raz pierwszy wyszła za mąż w wieku 24 lat, jej wybrankiem był ekonomista Marek Lewicki. Doczekali się córki, ale związek nie przetrwał. Jej najbardziej znanym partnerem jest Ireneusz Iredyński. To była trudna, czasem zaborcza miłość. Ta relacja nauczyła ją, ile jest w stanie przetrwać. Przypominamy ich historię...

Reklama

Artykuł aktualizowany 15.04.2024 r.

Kim był Ireneusz Iredyński, partner Jadwigi Staniszkis?

Profesor Jadwiga Staniszkis była jedną z najbardziej znanych polskich naukowczyń, wybitna socjolożka i komentatorka życia politycznego. W młodości słynęła z urody, była piękną blondynką, miała wielkie powodzenie u mężczyzn. Urodziła się 26 kwietnia 1942 roku w Warszawie. Odeszła na krótko przed 82. urodzinami.

Jadwiga Staniszkis i Ireneusz Iredyński byli z tego samego pokolenia. On był starszy od niej o 3 lata, urodził się w 1939 roku w Stanisławowie, na terenie dzisiejszej Ukrainy. Wychowywał go ojciec i ciotki, po mamie słuch zaginął w 1943 roku, może zginęła, może uciekła. Po wojnie rodzina Iredyńskich przeniosła się do Bochni. Podobno ojciec, który podczas wojny walczył w Armii gen. Andersa, regularnie lał syna, bo uważał, że chłopak wychowany przez babki i ciotki będzie zniewieściały i słaby. To doświadczenie przemocy wpłynęło na całe życie Ireneusza Iredyńskiego.

Choć dzisiaj został prawie zapomniany, w latach 60. i 70. uchodził za wielki talent. Pierwszą powieść, kryminał „Ryba płynie za mordercą”, napisał pod pseudonimem Umberto Pesco, inne znane jego książki to „Dzień oszusta”, sztuki teatralne: „Żegnaj Judaszu”, „Ołtarz wzniesiony sobie”. Pisał też piosenki, choćby przebój „Coż to za dni”, który śpiewa Alicja Majewska. Należał do pokolenia Janusza Głowackiego, Ernesta Brylla, Stanisława Grochowiaka. Nie znosiły go władze, Gomułka na dźwięk jego nazwiska walił pięścią w stół — Iredyński był buntownikiem w tym sensie, że wszystko miał gdzieś, nie uznawał żadnych reguł.

Jadwiga Staniszkis i Włodzimierz Czarzasty podczas debaty na Uniwersytecie warszawskim, 1981 rok, fot. JANUSZ FILA/FORUM

Stanisław Lem nazywał go ironicznie „Ireneo”, pisał, że jest „Zdolnym Kurwipołciem, Jeburem Ontologicznym”. Stefan Kisielewski mówił o nim: „Przedziwny. Zabawny. Trochę bandyta, trochę wariat, duży alkoholik. Ale niesłychanie zdolny chłopak”. Miał opinie awanturnika i chuligana, był posądzony o gwałt m.in na Kalinie Jędrusik, ale nie było dowodów, sprawę umorzono. Potem prawdopodobnie wrobiono go w gwałt, wspólnie ze znanym reżyserem Edwardem Żebrowskim. Siedział w latach 60. w ciężkim więzieniu w Sztumie trzy lata.

Jadwiga Staniszkis i Ireneusz Iredyński: historia miłości

Z Jadwigą Staniszkis poznali się w latach 70. Tamtego dnia siedziała w znanej warszawskiej restauracji „Szanghaj” ze swoim kolegą z wydziału, Jerzym Niecikowskim. Miała na sobie czarną sukienkę, czerwone podkolanówki, buty na obcasie. Ireneusz Iredyński wpatrywał się w nią, w końcu podszedł do stolika. Znała go ze słyszenia, robił na niej ogromne wrażenie. Powiedziała władczo: „Niecikowski do domu, Pan niech siada”. Iredyński podobał się kobietom, był przystojny, inteligentny, umiał czarować.

Marek Nowakowski, przyjaciel pisarza, wspominał: „Przedstawiać się kobiecie jako straszny zbir, jako brutal, cynik, a potem czułym nagle być. To teatr. To mienienie się zachowań, reakcji” (cytuję za mojaprzestrzeńkultury.pl). Oboje mieli już za sobą po jednym małżeństwie. Jadwiga Staniszkis z Markiem Lewickim, Ireneusz Iredyński z Marią Kapelińska, zwaną Maszą, aktorką teatru Kantora, absolwentką ASP. Ich związek szybko okazał się dramatyczny, przez zdrady Iredyńskiego, chociaż formalnie rozwiedli się w 1972 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Jadwiga Staniszkis doczekała się jedynej córki. Poróżniły je poglądy polityczne, po latach stały się nierozłączne

Jadwiga Staniszkis w swoim mieszkaniu w Warszawie, lata 90. Fot. Grzegorz Rogiński/Forum

Jadwiga Staniszkis i Ireneusz Iredyński: obsesyjna zazdrość

Wspólne życie Jadwigi Staniszkis i Ireneusza Iredyńskiego było jednak osobliwe. Socjolożka opowiadała, że w ich domu odbywały się stale libacje, Iredyński pił na umór, przychodzili koledzy, m.in. Stanisław Grochowiak — alkoholik. W filmie „Errata do biografii” wspominała ich związek jako traumatyczny i toksyczny, mówi, że Iredyński: „pił dużo, trzeba go było przywozić, być przy nim, pamiętać, by zawsze w lodówce była ćwiartka, jak miał lęki”. Pił tylko czystą, uważał, że chociaż pije, zawsze jest trzeźwy.

Ona pisała wtedy pracę doktorską, urzędowała w kuchni, bo do salonu przez te libacje nie miała wstępu. Ireneusz Iredyński lubił też upokarzać partnerkę, Gustawowi Holoubkowi przedstawił ją, mówiąc: „To jest moja pielęgniarka”. Jej nie chciało się nawet tego prostować. Pracowała w liceum pielęgniarskim — z uniwersytetu wyrzucono ją po Marcu’68 z powodów politycznych. Brała udział w protestach, siedziała 9 miesięcy. Z kolei pisarz Jarosław Abramow wspominał, jak siedząc w restauracji z Iredyńskim, zapytał go, gdzie jest Jadwiga. Usłyszał, że dostała od Iredyńskiego karę i nie wolno jej wyjść z domu. Nieoczekiwanie Ireneusz Iredyński pozwolił jednak koledze, by wezwał Jadwigę. Podobno przybiegła szczęśliwa.

Jadwiga Staniszkis o życiu w toksycznym związku

Powiedzieć, że był to związek toksyczny, to mało. To była obsesyjna, chora miłość. Ireneusz Iredyński miał obsesję, że jest zdradzany. Raz kazał Jadwidze przyznać się i wymierzyć sobie karę. „Iredyński wcześniej wysłał do domu kolegę, który był tak pijany, że nie mógł tam trafić, więc wymyślił historię: "[...] że pukał, że nie otworzyłam, było słychać śmiechy, męski głos i że grało radio. Mówię dla świętego spokoju: uderz mnie trzy razy smyczą. [...] On już mnie wcześniej czasami tak smyczą czy pękiem kluczy „karał", mnie nawet jakieś blizny po tym zostały, ale to była taka gra między nami…", wspominała w książce „Życie umysłowe i uczuciowe”.

W rozmowie z Dziennikiem wspominała: „Uderzył mnie kilka razy. Uważał, że go zdradzam. Pamiętam, raz rąbnął mnie kluczami, aż mam bliznę, raz smyczą — też mam bliznę. Ale nie było tak, że on wracał pijany i mnie katował. Nie, ja w tym widziałam też coś ciekawego. To mi pozwoliło spojrzeć na przemoc jako na sposób komunikowania”.

Ireneusz Iredyński ( z prawej) , lata 70. Fot. Danuta B. Łomaczewska/East News

Rękoczyny? „Te dwa czy trzy, które miały miejsce, to dla mnie było i tak najmniejsze zło. Ja też nie byłam święta. Jestem trudną osobą, denerwującą dla człowieka, z którym mieszkam. Irek Iredyński po prostu z nudów i z potrzeby samodestrukcji, chęci zapicia się na śmierć, niszczył innych”, mówiła w jednej z rozmów. Uważała, że pisarz należał do pokolenia mężczyzn, którzy nie mieli w sobie potrzeby przetrwania. Wojna i komunizm ją w nich zabiły. „Ja byłam w tym wszystkim kimś w rodzaju terapeutki”, mówiła.

Zdarzało się, że dzwonił do niej co wieczór, „podawał mi jakieś panie do telefonu, które do siebie zapraszał, po prostu dziwki, bo on się z nimi często nie mógł dogadać, nie znał żadnego języka, więc ja miałam z nimi negocjować... Strasznie się wtedy nawzajem dręczyliśmy" - opowiadała w książce „Życie umysłowe i uczuciowe”, (wyd. „Czerwone i Czarne”) o okresie, kiedy Iredyński był na stypendium w Berlinie Zachodnim.

Jadwiga Staniszkis i Ireneusz Iredyński: rozstanie

Uważała, że przetrwała trudne chwile dzięki mechanizmowi obronnemu, który sprawił, że cierpienia do niej nie docierały, była obojętna. Korzystała z dobrodziejstw autyzmu, odkryła w sobie osobę, która nie ma natychmiastowej reakcji emocjonalnej. Nie czuła się ofiarą, była zaciekawiona tą relacją, dowiedziała się, że potrafi wiele przetrwać. Wyćwiczyła w sobie do perfekcji zdolność przetrwania. „Ten związek nauczył mnie, że to jednak ja jestem górą. To był człowiek, który zapijał się na śmierć, marnował swoje zdolności, był głęboko nieszczęśliwy” (cytuję za tokfm.pl). Uważała, że był postacią tragiczną, że zapijał się z pasji do samozniszczenia. I że to nie on był winny, a morze gnojków, które zalewało ich związek. Odeszła od niego po trzech latach wspólnego życia. Któregoś dnia po prostu spakowała walizki, miała dość, poczuła ulgę.

Jadwiga Staniszkis, zdjęcie 2010 roku,fot. Anna Bedyńska / Agencja Wyborcza.pl

Ireneusz Iredyński w 1980 roku związał się z Teresą Polkowską i nieco ustatkował. Ale wódka sprawiła, że chorował na zwłóknienie trzustki, zmarł przedwcześnie z powodu alkoholizmu w 1985 roku, w wieku 46 lat. Profesor Jadwiga Staniszkis wyszła za mąż po raz drugi za politologa Michała Korca. Zostawił dla niej swoje życie w Holandii, dom, i żonę Chinkę. Ona w ostatnim momencie, chciała odwołać ślub, ale uległa. Pobrali się w Kazimierzu nad Wisłą. Mieszkali pod Warszawą w Podkowie Leśnej. Profesor uważała, że to idealne małżeństwo na drugą połowę życia. I choć po 15 latach jednak rozwiodła się z Michałem Korcem, mieszkali razem, a ona opiekowała się nim do jego śmierci w 2018 roku.

ZOBACZ TEŻ: Jadwiga Staniszkis nie żyje. Wybitna profesor socjologii zmarła tuż przed 82. urodzinami

Niestety, w ostatnich latach swojego życia sama cierpiała na bezlitosną chorobę Alzheimera. ""Nie mówi. To dla mnie przykry temat" — przyznała jej córka w rozmowie z Agnieszką Szczepańską z 2023 roku. 15 kwietnia 2024 roku Joanna Staniszkis poinformowała, że wybitna profesor nie żyje.

Reklama

[Tekst opublikowany na Viva Historie 17.04.2024 r.]

Reklama
Reklama
Reklama