Reklama

Piosenka-symbol, piosenka-hymn. „Mury” Jacka Kaczmarskiego były wyśpiewywane w sierpniu 1980 roku podczas strajku w Stoczni Gdańskiej. Refren tej piosenki pojawiał się w Radiu „Solidarność” jako przerywnik. Wśród internowanych tekst „Murów” dawał nadzieję. Polacy domagali się swojego barda, który śpiewałby im buntownicze piosenki, i znaleźli go. Był nim Jacek Kaczmarski, który, jak na ironię, w „Murach” śpiewał o tym, że protesty nie zmienią niczego, nie obalą reżimu, władzy i samych murów.

Reklama

Czytaj także: Historia jednej piosenki: „Waterloo”, największy przebój Festiwalu Eurowizji

„A mury runą”

Jacek Kaczmarski napisał „Mury” w 1978 roku. Był wtedy studentem polonistyki, który kreował się na buntowniczego barda śpiewającego ambitne i inteligentne piosenki. W przypadku „Murów” zarówno słowa, jak i melodia zostały zaczerpnięte z piosenki katalońskiego pieśniarza Lluísa Llacha. Jacek Kaczmarski dokonał jednak bardzo swobodnego przekładu. Chciał stworzyć utwór, który pasowałby do polskich realiów. Słowa katalońskiego muzyka mówiły o palach, a refren nawoływał do odwiązywania przywiązanych do nich niewolników. Jacek Kaczmarski zdecydował się na metaforę murów:

„Wyrwij murom zęby krat
Zerwij kajdany połam bat
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat”.

Wszyscy bardzo szybko podchwycili te słowa. Widzieli w nich nadzieję, szukali w nich otuchy, wsparcia, nadziei i sensu do strajkowania. Znaleźli piosenkę, którą można śpiewać na barykadach. Tak bardzo skupili się jednak na refrenie, że zupełnie nie wsłuchiwali się w resztę utworu. „Mury” nie mówią bowiem o tym, że zrywanie kajdan i wyrywanie krat przyniesie wolność – wręcz przeciwnie. „Pisałem o tych, co śpiewają, że mury runą. Natomiast ja pisałem też o tym, że na miejsce tych murów wyrastają nowe” – mówił Jacek Kaczmarski w audycji Polskiego Radia.

Pieśniarz wielokrotnie powtarzał także, że jest sceptycznie nastawiony do wszelkich ruchów masowych. Śpiewał o tym także w swoich innych utworach. To nie było jednak ważne. Piosenka wymknęła się twórcom i przeszła na usta ludu, który interpretował ją tak, jak chciał. „Ludzie tak naprawdę nie chcieli zrozumieć przesłania tego utworu, wyciągnęli z tego to, co im było w danym momencie potrzebne” – mówił w audycji Polskiego Radia Przemysław Gintrowski, pieśniarz przez lata tworzący z Jackiem Kaczmarskim.

Czytaj także: Historia jednej piosenki: „Psalm stojących w kolejce” Krystyny Prońko z '80 roku był manifestem nadziei i siły

„Mury” bez ostatniej zwrotki

„Mury” stały się jedną z najbardziej rozpoznawalnych piosenek Jacka Kaczmarskiego. Śpiewak musiał ją wykonywać na każdym koncercie, ale ludzie wciąż domagali się tej wersji utworu, która ma pokrzepiać serca. Ostania zwrotka była więc bardzo często zagłuszana lub zaklaskiwana przez publiczność:

„Patrzył na równy tłumów marsz
Milczał wsłuchany w kroków huk
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg...

Patrzy na równy tłumów marsz
Milczy wsłuchany w kroków huk
A mury rosną, rosną, rosną
Łańcuch kołysze się u nóg...”.

Jacek Kaczmarski sprzeciwiał się takiej reakcji publiczności, nie mógł jednak nic zrobić. „Ta piosenka mnie prześladuje, odkąd powstała, i nieporozumienia wokół niej są zasadnicze” – mówił w Polskim Radiu. Kilka lat później napisał utwór, który jednoznacznie odnosi się do „Murów” stworzonych w 1978 roku. Piosenka „Mury ’87 (Podwórko)” nie zyskała już jednak takiej popularności. Nie ma w niej ani nadziei, ani słów, które można wyśpiewać podczas protestu. Oto jej fragment:

„Jak tu wyrywać murom zęby krat
Gdy rdzą zacieka cegła i zaprawa
Jakże gnijącym gruzem grzebać stary świat
Kiedy nowego nie ma czym i na czym stawiać

O czym dziś na podwórku śpiewać
Liszajom obsuniętych ścian
Gdzie nawet skrawek nieba ziewa
Na widok tych śmiertelnych ran”.

Reklama

TEKST: Kamila Geodecka

Reklama
Reklama
Reklama