Beck Weathers oszukał śmierć. Miał zginąć na Evereście, ale udało mu się przetrwać
Poznaj jego niezwykłą historię!
W maju 1996 roku dwie grupy zapaleńców chcą zrealizować swoje wielkie marzenie, jakim jest zdobycie jednego ze szczytów Korony Ziemi, czyli Mount Everest. Podejmują decyzję o wyruszeniu w bardzo trudną ekspedycję, która narazi ich na ciężką próbę... Przewodzić wyprawie mają Scott Fischer i Rob Hall, dwaj doświadczeni himalaiści...
Beck Weather oszukał śmierć
To za mało. Większość uczestników nie ma żadnych kwalifikacji. Nigdy wcześniej nie wspinali się po górach. Niestety, w drodze na szczyt spotyka ich prawdziwa tragedia. Ośmioro zostaje uznanych za martwych lub zaginionych. Tylko jedna osoba przeżyje. Pozostawiony przez swoich towarzyszy na pewną śmierć, Beck Weathers nie poddaje się i walczy o przetrwanie. Z poważnymi odmrożeniami, całkowicie wyczerpany, cudem odnajduje drogę do obozu.
Jak udało mu się przetrwać i odnaleźć drogę do obozu? Jak dziś wygląda życie Becka Weathersa? Sprawdźcie to w naszej galerii.
1 z 7
Na górze każdy myśli o sobie…
Większość śmiałków zapomina, że Mount Everest to nie wyprawa na Kasprowy. Na przełomie kwietnia i maja pod Everestem robi się tłoczno. Korzystne warunki pogodowe sprzyjają wspinaczce. Za samo wejście na górę trzeba zapłacić ponad 60 tysięcy, o ile wybierzemy wzbogacony pakiet. Co za tym idzie? Firmy oferują wtedy swoim klientom przewodników górskich, dwóch asystentów, trzech kucharzy, lekarza oraz oficera łącznikowego. Większość po raz pierwszy mierzy się z jakimikolwiek górskimi szlakami. Bez sprawności fizycznej i doświadczenia, kończy się to dla nich tragicznie. Narażeni na upadki, lawiny, burze śnieżne, chorobę wysokościową pozostają na szlakach, jako martwe figury. Tutaj każdy jest zdany na siebie. Tutaj liczy się egoizm i walka o przetrwanie.
Cud na Evereście
Beck Weathers marzył o zdobyciu Korony Ziemi. Podobnie jak reszta uczestników wyprawy zapłacił za nią 65 tysięcy dolarów. Miał nadzieję, że w końcu spełni swoje marzenie. Nie zdołał jednak wejść na sam szczyt góry. Chociaż od 10 lat chodził po górach, jednak jego doświadczenie okazało się być niewystarczające. Na wysokości 8 tysięcy metrów dotknęła go ślepota śnieżna, był wyczerpany. Liczył na to, że zdoła odzyskać częściowo widzenie. Cały czas kontaktował się ze znajdującym się wyżej Hallem. Przewodnik oczekuje, że mężczyzna wróci do bazy, ale Beck decyduje inaczej. Postanawia czekać na zboczach góry. Gdyby zszedł do obozu od razu historia zapewne zakończyłaby się inaczej.
„Jeśli do tego czasu wzrok ci się nie poprawi, chcę, byś tu pozostał, żebym dokładnie wiedział, gdzie jesteś”, usłyszał od Halla. „Kiedy wrócę ze szczytu, będziemy mogli razem zejść. Mówię to bardzo poważnie: albo schodzisz od razu, albo obiecaj mi, że będziesz siedział właśnie tutaj, dopóki nie wrócę", dodał. Rozpętała się burza śnieżna, która uniemożliwiła mu dalszą drogę. Hall i część jego towarzyszy zginęła na szczycie. Niestety pogarszające się warunki pogodowe utrudniały poszukiwania pozostałych osób. Ekipa ratunkowa musiała podejmować dramatyczne decyzje o kontynuowaniu wspinaczki.
2 z 7
Czekającego na pomoc patologa odnalazł przewodnik Mike Groom. Relacjonował później, że Amerykanin był ślepy do tego stopnia, że co kilka merów robił krok w pustkę. Musiał go łapać i uważać, by nie pociągnął go za sobą. Osłabiony Beck, co chwilę tracił przytomność. Ale przewodnikowi udało się go doprowadzić do innych. Tutaj podjęto dramatyczną decyzję. Postanowiono przetransportować do obozu osoby, które miały największe szanse na przetrwanie.
Beck i jedna z uczestniczek zostali. Chociaż ekipa ratunkowa znów po nich wraca, po wstępnych oględzinach uważają, uznano, że nie ma dla nich żadnego ratunku i pozostawiono go na pewną śmierć. „Beck coś mamrotał, ale nie mam pojęcia, co próbował powiedzieć. miał straszne odmrożenia. (…) Był tak bliski śmierci, jak człowiek, który w każdej chwili może wydać ostatnie tchnienie. (...) Ledwo mogłem wyczuć puls na tętnicy szyjnej, który jest ostatnim, zanikającym przed śmiercią. Był w stanie krytycznym. A nawet gdyby przeżył do rana, nie wyobrażałem sobie, jak mielibyśmy przetransportować go w dół”, relacjonował jeden z uczestników wyprawy.
Zobacz też: Dramat na Nanga Parbat: Elisabeth Revol jest już bezpieczna, ratunek Tomasza Mackiewicza „nie był możliwy”
3 z 7
Historia Becka Weathersa
Został sam. Nie do końca był świadomy zaistniałej sytuacji. Zaczynał tracić świadomość. W tym samym czasie, ekipa powiadomiła jego żonę Becka o jego śmierci. Temperatura sięgała od 26 stopni poniżej zera do 15. Wiał silny wiatr, co tylko potęgowało odczuwalną temperaturę zimna. „Było mi strasznie zimno. Twarz mi zamarzała. Ręce mi zamarzały. Coraz bardziej drętwiałem, jakoś ciężko mi było utrzymać koncentrację uwagi na tym, co się dzieje, i w końcu tak jakbym odpłynął w nieświadomość", opowiadał Beck. W tragicznych warunkach spędził trzy dni.
Leżał na plecach na lodowatej nawierzchni. Jego ciało miało liczne odmrożenia. Kiedy wydawało się, że już nic nie jest w stanie go uratować. Jakaś siła, chęć życia zmusiła go do podjęcia decyzji. Przed oczami zobaczył swoją rodzinę. Bliskie spotkanie ze śmiercią udowodniło mu, jak ważne są relacje z najbliższymi. Miał silną świadomość, że już nigdy się z nimi nie pożegna. Nigdy nie weźmie na ręce swoich dzieci. „W końcu obudziłem się na tyle, aby sobie uświadomić, że tkwię w gównie po uszy, a kawaleria nie nadciąga, żeby mi pomóc, więc lepiej będzie, jak sam coś z tym zrobię”, tłumaczył. Zrozumiał, że jeśli teraz nie podejmie próby, ma przed sobą kilka godzin życia. Dlatego zaczął iść. „A jeśli znowu upadnę, to znów wstanę, i będę szedł dotąd, dopóki albo nie dotrę do obozu, albo nie będę mógł zupełnie wstać, albo przepadnę na tej górze”, dodał. Udało mu się wydostać i dojść do bazy o własnych siłach w 1.5 godziny. Nie miał połowy twarzy i dłoni. Mówiono o cudzie. Ratownicy początkowo nie rozpoznali mężczyzny, jednak po chwili zaczęli pomagać lekarzowi odcinając zamrożoną odzież. Beck Weathers dostał maskę tlenową oraz ciepłe śpiwory. Jednak Beckowi nadal nie dawano żadnej szans na przeżycie kolejnej nocy.
4 z 7
Chociaż małżeństwo w tamtej chwili przeżywało kryzys, żona walczyła o jego życie. Kiedy dowiedziała się, że przeżył zorganizowała śmigłowiec, który miał przewieźć małżonka do szpitala. Niestety powietrze powyżej 6 tysięcy metrów jest zbyt rzadkie, by maszyna mogła się utrzymać na tej wysokości. Decyzja o wylocie była dość ryzykowna. Żaden pilot nie chciał wznieść się na taką wysokość. Ale Peach nakłoniła jednego z pilotów, by ten mimo wszystko podjął próbę dotarcia do Becka. Udało się! Nepalczyk, Madan Khatri Chhetri, ratuje himalaistę z opresji.
5 z 7
Kim jest Beck Weathers?
Beck Weathers pochodzi z Teksasu… W chwili wyprawy na Everest miał 49-let. Prywatnie ojciec, mąż, lekarz patolog. Był miłośnikiem górskich szczytów, samotnikiem. Ta pasja, w pewnym momencie zamieniła się w fanatyzm. Nadszarpnęła jego relacje rodzinne. W życiu wiąż czegoś mu brakowało. O swoje niepowodzenia obwiniał najbliższych. Wyprawa na Everest kosztowała go utratę prawej ręki, części obu stóp, palców lewej ręki oraz nosa, który później zrekonstruowano. Zyskał dużo więcej: rodzinę, miłość, szczęście.
Jak dziś wygląda jego życie? Beck Weathers pracuje w swoim zawodzie. Swoją historią dzieli się z innymi osobami. Jako mówca motywacyjny jeździ po Stanach Zjednoczonych. Na podstawie jego niezwykłej historii powstała książka „Everest. Na pewną śmierć”. Autor nie tylko zdradza w niej pobudki, dla których wyrusza na szczyt. To swoista spowiedź egocentryka. Beck opisuje przede wszystkim tragedię tamtych chwil, ale i egoizm himalaistów uparcie dążących do celu na przekór wszystkiemu i wszystkim.
Zobacz też: Elisabeth Revol, kim jest alpinistka, która wraz z Tomaszem Mackiewiczem zdobyła szczyt Nanga Parbat?
6 z 7
Beck Weathers podniósł się po prawdziwej tragedii. Wygrał życie.
7 z 7
Swoimi przeżyciami dzieli się z ludźmi w całej Ameryce. Po kraju podróżuje jako mówca motywacyjny.