Henryk Gołębiewski musiał podjąć się dodatkowej pracy. Z samego aktorstwa trudno mu godnie żyć
Co teraz robi?
Niespokojne czasy nie pomagają artystom w codziennym życiu. Liczba serialowych ról w pandemii znacznie się zmniejszyła, a teatry jeszcze długo będą działały z ograniczoną liczbą biletów, które można sprzedać. Gdy jedni załamują ręce, inni robią wszystko, by zarobić dodatkowe pieniądze. W tej drugiej grupie znalazł się Henryk Gołębiewski.
Henryk Gołębiewski o drugiej pracy
Wakacje z duchami, Podróż za jeden uśmiech, Stawiam na Tolka Banana czy Lombard. Życie pod zastaw to tylko niektóre z produkcji, w których wziął udział Henryk Gołębiewski. Niestety obecnie sama gra przed kamerą nie jest na tyle opłacalna, by tylko za aktorską gażę dało się godnie żyć.
W związku z tym ulubieniec publiczności podjął się pracy fizycznej. Aktualnie dorabia jako monter klimatyzacji, o czym powiedział tygodnikowi Świat&Ludzie. Usługi w domach widzów planuje zawsze w swoim wolnym czasie. „To kwestia przyzwyczajenia, po prostu. Świat celebrytów czy świat zwykłych ludzi, co za różnica. Wykonuję pracę aktorską najlepiej, jak mogę, tak samo fizyczną. To i to jest pracą”, wyjaśnił.
Na utrzymaniu artysta ma poza sobą ukochaną żonę Marzenę i 14-letnią córkę Różę. „Mamy 51 metrów, są 3 osoby, zmieszczą się i mniej jest do sprzątania. Przed laty, gdy pracowałem w ekipie remontowo-budowlanej, to pewien pan powiedział: „mam dwupiętrową chałupę, myślałem, że dzieci się wprowadzą, ale tak się nie stało. Nie wiem nawet, co jest na drugim piętrze. Nie chce mi się tam wchodzić”. A tutaj? Każdy kąt znam, w dodatku mieszkamy przy metrze, samochód nawet niepotrzebny. Mamy mały ogródeczek, piwnicę z kolei dużą, mogę się schować”, powiedział aktor redakcji gazety.
CZYTAJ TEŻ: Nałóg alkoholowy, poważne problemy zdrowotne... Jak dziś wygląda życie Henryka Gołębiewskiego?
Henryk Gołębiewski o popularności
Dużą radością dla aktora jest fakt, że po tak wielu latach na scenie wciąż spotykają go dowody sympatii ze strony publiczności. Zawsze stara się on znaleźć czas dla tych, którzy przypadkowo go spotykają. „Jestem rozpoznawalny i czasem, gdy na przykład jadę na plan do Wrocławia, do serialu „Lombard. Życie pod zastaw”, ludzie w drodze zagajają: „Panie Heniu, chciałem z panem porozmawiać”. To przecież nie odpowiem: „Nie, ja się spieszę”. Ja zawsze zaczynam od siebie. Jak w takiej sytuacji bym się poczuł?”, tłumaczył w Świat&Ludzie pan Henryk Gołębiewski.
Życzymy mu mnóstwo zdrowia i kolejnej roli, która choć na chwilę w naszych niespokojnych czasach pozwoli nie przejmować się finansami...
Henryk Gołębiewski z rodziną, maj 2016