Jackson, Prince, Monroe, Presley. Dramatyczne śmierci i oszałamiające kariery. Jak zostać legendą?
1 z 8
Żyli szybko i mocno, zmarli młodo. Za życia byli sławni, jednak po śmierci zostali legendami. Kurt Cobain strzelił sobie w usta, James Dean rozbił się swoim porsche, Marilyn Monroe przedawkowała środki nasenne. Przedawkowali też Prince i Michael Jackson. „To był dobry ruch w ich karierze”, powiedział pewien cynik z Hollywood. I chyba coś w tym jest - śmierć artysty wpływa niezwykle dobrze na wyniki sprzedaży.
Prince w tydzień od śmierci sprzedał ponad 4 miliony albumów w Stanach Zjednoczonych, a w samym jej dniu milion piosenek. Podobne wyniki osiągnął Michael Jackson, o którym niedługo przed odejściem zaczęło być głośno. Właśnie wracał na scenę po wieloletniej nieobecności - spektakularną trasą koncertową. Blisko milion biletów na jego występy wyprzedano w ciągu zaledwie pięciu godzin - fani nie mogli się doczekać powrotu idola, który na długie lata wycofał się z show-biznesu. Gdy zmarł nagle, po przedawkowaniu leków uspokajających, wszyscy byli w szoku. Właśnie mija 7 lat od tego tragicznego wydarzenia, ale król popu nadal jest na językach wszystkich - niestety nie z powodu swojej muzyki, tylko skandalu.
Jak donosi „Radar Online”, zgodnie z dopiero teraz odtajnionym raportem amerykańskiej policji, w mieszkaniu Jacko odnaleziono olbrzymią ilość drastycznej pornografii, w tym dziecięcej i z elementami sado maso. Artysta miał nawet nagie zdjęcia swojego bratanka i syna. O pedofilii Jacksona mówiono już za jego życia. Liczne oskarżenia doprowadziły w 2003 roku do procesu, w którym król popu został jednak uniewinniony, a sprawa została skutecznie wyciszona.
Byli tacy, którzy nigdy nie uwierzyli w jego winę. Jacksona broniły gwiazdy, jak na przykład jego przyjaciółka Elizabeth Taylor i zwykli ludzie, którzy nie mogli uwierzyć, że ich idol, który słynął z dużego zaangażowania w akcje charytatywne, ma też swoją mroczną stronę. Michael Jackson to ikona nie tylko muzyki - też symbol emancypacji czarnoskórych w amerykańskiej kulturze - pierwszy Afroamerykanin, któremu udało się zdominować rynek muzyki popularnej. Był wielką gwiazdą, którą uwielbiali biali i czarni, biedni i bogaci.
Pogrzeb Michaela Jacksona był wydarzeniem bez precedensu. Nie tylko ze względu na rozmach obchodów w hali Staples Center, które mogli obserwować fani muzyka z całego świata. Lionel Richie czy Stevie Wonder podkreślali, że był największym twórcą w historii muzyki pop. Z przemówień pastorów i listu kondolencyjnego od Nelsona Mandeli wynikało, że był niemal nadczłowiekiem, którego jedynym celem było ratowanie świata. Nawet rodzina Jacksonów została przedstawiona jako niezwykle kochające się rodzinne stadło. Po śmierci Jacko, jak wiele innych przedwcześnie zmarłych gwiazd rozpoczął zupełnie nowe życie. Jednak w odróżnieniu od nich jego legenda pośmiertnie nie rozkwitła. Wręcz przeciwnie, teraz patrzymy na Jacksona bez cenzury, którą zapewniała mu oszałamiająca fortuna, a na jaw wychodzą coraz to nowe fakty dotyczące jego burzliwego życia.
Polecamy też: Zobacz najbardziej niezwykłe zdjęcia króla popu. GALERIA.
2 z 8
Bo we mnie jest seks
Kiedy Elvis Presley wychodził na scenę i zaczynał swoim „czarnym”, zmysłowym głosem śpiewać „That’s All Right, Mama” i kręcić biodrami, doprowadzał tłumy fanów do histerii. Do pojawienia się Elvisa biali mieli country, jazz i radiowy pop Franka Sinatry i Binga Crosby’ego, czarni – gospel i bluesa. Ale tylko on potrafił połączyć te gatunki, tworząc w muzyce zupełnie nowy wymiar.
A Jimi Hendrix? Niewielu było takich wirtuozów gitary jak on. Nie tylko dlatego, że potrafił grać lewą ręką na instrumentach przeznaczonych dla praworęcznych muzyków. Ubrany w kolorowe koszule, z opaską na włosach, dawał koncerty, o jakich nikomu wtedy się nie śniło. „Jimi potrafił przełożyć na instrument brzmienia, jakie powstawały w jego głowie. Wizualizował muzykę. Mówił, że do tej partii trzeba dodać trochę czerwonego, a tamtej zagrywce brakuje niebieskiego”, wspominał jego kuzyn, Bob.
James Dean zagrał tylko w trzech filmach: „Na wschód od Edenu”, „Buntownik bez powodu” i „Olbrzym”. Premiery trzeciego nawet nie dożył. Ale „kradł” utytułowanym kolegom z planu wszystkie sceny. Mimo że w “Olbrzymie” miał za partnerów Rocka Hudsona i samą Liz Taylor, jego drobna charakterystyczna sylwetka i łobuzerskie spojrzenie spod oka elektryzowało nie tylko damską, ale męską część widowni. Jako pierwszy aktor w historii dostał pośmiertnie nominację do Oscara. Marilyn nie miała takiego szczęścia. Za życia krytycy nie chcieli uznać jej talentu, mimo że w “Przystanku autobusowym” Morrison. Jego poetyckie teksty i świetne kompozycje szły w parze z psychodelicznym tańcem, którym wprowadzał słuchaczy w ekstazę.
Polecamy też: Na śmierci można świetnie zarobić. Oto gwiazdy, które nie żyją, a zgarniają fortunę
3 z 8
Spacer po linie
Każde z nich brało z życia, ile się tylko dało. Janis Joplin, Jim Morrison czy Jimi Hendrix żyli w czasach, kiedy „witano się” na przyjęciach skrętem, strzykawką albo pigułką. Janis przez większą część życia nie trzeźwiała. Przez jej łóżko przewijały się tłumy mężczyzn. Gdy nie miała pieniędzy, spała na ulicy, jadła ze śmietników i oddawała się za kawałek chleba. Jim Morrison wiedział, do czego prowadzi takie życie. Kiedy pijąc z kumplami, usłyszał o śmierci Janis Joplin (Jimi Hendrix wówczas już nie żył) stwierdził jedynie: „Pijecie z trzecim”. Kilka miesięcy potem nie było go już między żywymi. Dla Jamesa Deana nie było lepszej używki niż szybka jazda samochodem. Za pierwszą gażę od razu kupił sobie porsche 555 spydera, chociaż agent i filmowi producenci zabraniali mu udziału w wyścigach. Jeszcze za życia aktora mówiło się o jego homoseksualnych skłonnościach. Podobno jako 15-latek przeżył gorący romans z 40-letnim wielebnym Jamesem De Weerdem, który zastępował mu ojca. Krążyły plotki, że miał przydomek „Pan popielniczka”, bo w trakcie ostrego seksu przypalał partnerów papierosem. Romanse z partnerkami z filmów, jak choćby z Natalie Wood, miały być tylko przykrywką.
W latach 80. nie było już dzieci kwiatów. Ci, którzy nie umarli, wiedli drobnomieszczańskie życie. Ale nie Freddie Mercury z Queen. „Chcę robić rzeczy, których nigdy nie doświadczałem. Chodzić po linie, żyć bajecznie. Wtedy nieważne, ile to potrwa”, mówił. Dziennie wypijał butelkę wódki, wypalał 40 papierosów. Jego apetyt seksualny nie miał sobie równych. Sypiał z kilkoma mężczyznami naraz. Byli wśród nich także kierowcy ciężarówek. „Czuję się jak seksualnie wyzwolone zwierzę”, mówił. Urządzał orgie, tak jak ta na 35. urodziny w apartamencie w Nowym Jorku. Wchodzących gości witał słowami: „Kochani, nie martwicie się o koszty. Jedyne, za co będziecie musieli sami zapłacić, to kondomy”.
Polecamy też: Robert Pattinson w obiektywie Karla Lagerfelda! Aktor twarzą nowej męskiej kolekcji Diora
4 z 8
Zmierzch bogów
Intensywne życie groziło chorobami, depresją, wypaleniem. Marilyn Monroe w wieku 36 lat nie przypominała piękności z filmu „Mężczyźni wolą blondynki”. Miała już zmarszczki. Nosiła perukę, by ukryć placki łysiny powstałe na skutek rozjaśniania włosów wodą utlenioną, i duże ciemne okulary, które miały tuszować opuchliznę po zażywaniu kilogramów leków przepisywanych jej przez lekarzy i psychoanalityków. Kiedy kręcono „Skłóconych z życiem”, była tak uzależniona od środków nasennych i antydepresantów, że pojawiała się na planie z kilkugodzinnym opóźnieniem. Michael Jackson jeszcze przed śmiercią miał kłopoty nie tylko jako człowiek, ale także jako artysta. Od 2001 roku nie mógł napisać żadnej piosenki. Kurt Cobain nie potrafił stworzyć płyty na miarę „Nevermind”. Nagrany z wielkim trudem kolejny album „In Utero” był już tylko kopią pierwszego.
Z wielu ikon pop kultury tylko John Lennon był w dobrej formie. Właśnie odnalazł swoją nirwanę. Tyle że nie jako muzyk, ale jako... gospodyni domowa. Dopiero w wieku 36 lat przy Yoko Ono i młodszym synu Seanie zaczął się spełniać życiowo. Nim padły śmiertelne strzały, to Yoko dbała o ich karierę i finanse, podczas gdy Lennon prał, gotował i opiekował się Seanem. Mawiał: „Mam nadzieję, że umrę przed moją żoną. Jeśli Yoko umrze, nie będę wiedział, jak przetrwać”.
Jak zatem wyglądaliby dzisiaj, gdyby dożyli starości? Czy tak jak Mick Jagger z The Rolling Stones, który niczym dobre wino z każdym rokiem wydaje się coraz bardziej interesujący? A może raczej jak Marlon Brando, który z superprzystojnego faceta zmienił się w górę tłuszczu. Nie sposób sobie wyobrazić Marilyn jako niedołężnej babci z nadwagą czy Jima Morrisona, który na Florydzie hoduje róże i gra w golfa.
Polecamy też: „Nikt nie wygląda nago lepiej niż ja” - mawiała. Marilyn Monroe skończyłaby dzisiaj 90 lat
5 z 8
Narodziny legendy
W pewnym sensie dla nich wszystkich śmierć była wybawieniem. I przepustką do nieśmiertelności. Na wieść o zabójstwie Lennona pod jego domem zebrał się tłum. Pogrzeb Morrisona odbył się w tajemnicy, by nie doszło do rozruchów i nie próbowano skraść trumny ze zwłokami. Miejsce żywych ludzi szybko zajęły legendy. Okazuje się, że już w dzieciństwie przejawiali wielkie zdolności. Dean był wyjątkowo wrażliwy, a Jimi Hendrix tachał wszędzie gitarę niemal od chwili, gdy nauczył się chodzić. Ich geniusz rozwinął się mimo traumy dzieciństwa.
Po śmierci Marilyn stała się ikoną kobiecości, czystym seksapilem, którego nie jest w stanie przebić do dziś żadna aktorka czy modelka. Śmierć Lennona zrobiła z niego rockandrollowego świętego. Symbol walki o pokój i ikonę Nowego Jorku. Choć od lat już tylko pozował na kontestatora. Przywódcom światowych mocarstw rozsyłał żołędzie, z których miały wyrosnąć dęby pokoju.
W tajemniczych okolicznościach
Nawet śmierć legendy nie może być zwyczajna. Jak utrzymują niektórzy, Marilyn padła ofiarą spisku Johna F. Kennedy’ego i jego brata Bobby’ego, bo rzekomo poznała jakieś tajemnice państwowe. Cobaina zabiła żona Courtney Love, z którą zamierzał się rozstać. Elvisowi zaś pękło serce z bólu po odejściu Priscilli. O ile w ogóle umarł. W mniemaniu wielu fanów Presley żyje nadal. Widziały go setki ludzi. Tyle że w ich relacjach nie jest ważącym 120 kilogramów, uzależnionym od leków człowiekiem, którym był przed śmiercią, lecz pięknym chłopakiem z Memphis, który z czarującym uśmiechem śpiewał „Love Me Tender”.
Prawdopodobnie żyje także Morrison. Nikt przecież poza jego kochanką Pamelą Courson, nie widział zwłok muzyka, który umarł w wannie po przedawkowaniu alkoholu i narkotyków. Kiedy menedżer grupy The Doors przybył do Paryża, trumna była już zamknięta. Sam przecież w 1967 roku, kiedy The Doors długo nie miało przeboju, proponował sfingowanie swojej śmierci, by zdobyć rozgłos.
Tekst: Magda Łuków, Aleksandra Leszczyńska
Polecamy też: Elvis żyje, i to niejeden!
6 z 8
Prince - legenda muzyki i mody. Nagrał przeboje, takie jak „Purple Rain”, „Kiss”, czy „Raspberry Beret”. Rozkochał w sobie tłumy - od mało wybrednych fanów popu po krytyków muzycznych. Jednak głośno było nie tylko o jego pionierskiej muzyce - zadziwiał ekscentrycznym stylem życia, kreacjami i... zaangażowaniem w religię (w 2001 został świadkiem Jehowy). Zmarł 21 kwietnia 2016 roku. Jak doniósł Los Angeles Times, po śmierci sprzedaż jego płyt wzrosła aż 40 tysięcy razy.
Polecamy też: Prince - jak jego ekscentryczny styl wpłynął na świat mody? Oto najważniejsze stylizacje Księcia
7 z 8
10 stycznia 2016 roku był wyjątkowo smutnym dniem w historii muzyki. Zmarł wspaniały kosmita Ziggy Stardust, czyli David Bowie. Ledwie dwa dni po swoich 69. urodzinach i premierze ostatniego, poruszającego albumu „Blackstar”. Ikoną stał się już za życia. A jego legenda trwa, i będzie trwać. Mało kto miał taki wpływ na historię muzyki. Do inspiracji Bowiem przyznają się tak różnorodne gwiazdy jak Marilyn Manson, Lady Gaga, Arctic Monkeys czy U2.
Polecamy też: Kontrowersyjny muzyk i supermodelka byli razem ćwierć wieku. Jak się kochali David Bowie i Iman?
8 z 8
Whitney Houston była niewątpliwie wielką artystką. I jak wielu wielkich zmagała się z osobistymi demonami. Tragiczna śmierć diwy wstrząsnęła fanami w 2012 roku, ale mało kogo tak naprawdę zdziwiła. Jej życie to pasmo imprez, skandali i dramatyczna walka z uzależnieniem od narkotyków. Jednak Whitney nie byłaby legendą, gdyby nie jej wspaniały głos. Wystarczy jej posłuchać, by przekonać się, że przydomek „The Voice” (Głos) został jej nadany nie bez powodu.
Polecamy też: Żyła w dwóch światach. Alkohol i narkotyki odebrały jej wszystko. Mijają 4 lata od śmierci Whitney Houston.