Reklama

Od dwóch dni media publikują wyznania byłych współpracowników Dawida Kwiatkowskiego, którzy twierdzą, że otoczenie piosenkarza ma ogromny problem z płatnościami za koncerty i inne usługi, które świadczyli na przestrzeni miesięcy lub lat. Skandal wybuchł po publikacji obszernego statusu na Facebooku byłego gitarzysty młodego piosenkarza, jego słowa potwierdziła też stylistka i piosenkarki, które przez jakiś czas znajdowały się pod opieką Igora Pilewicza, menadżera "polskiego Justina Biebera". Jak sami zainteresowani odnoszą się do tych oskarżeń?

Reklama

Dawid Kwiatkowski odpowiada na oskarżenia o nie płacenie współpracownikom

W relacjach na InstaStories Dawid Kwiatkowski zapewnił początkowo swoich fanów, że "jest ok" i cała sytuacja nie spędza mu snu z powiek. Jednak po kolejnych publikacjach dotyczących tej sprawy zamieścił w sieci wpis, w którym odniósł się do oskarżeń byłych współpracowników.

"Kochani, nazywam się Dawid Kwiatkowski, piszę piosenki i potem je śpiewam. W zasadzie robię tylko to, jeszcze trochę podróżuje i kocham ludzi. Nie jestem i nigdy nie byłem odpowiedzialny za część biznesową mojej kariery. Jestem o nią spokojny, w ogóle jestem spokojny w całej tej sytuacji bo znam prawdę. Wy też kochani w takim razie możecie być spokojni. W każdej ‚,rodzinie’’ zdarzają się kłótnie, w mojej też i życzę każdemu, żeby Wasze największe problemy i zmartwienia były rangi tej całej „afery”, podkreślił młody gwiazdor.

Igor Pilewicz, menadżer Dawida Kwiatkowskiego, o nie płaceniu pracownikom

Także menadżer Dawida Kwiatkowskiego po dwóch dniach milczenia zabrał głos w sprawie.

"Odnosząc się do wczorajszych doniesień, przypominam, że kwota „pieniędzy jak nie było, tak nie ma” to 1500 zł i dotyczyła jednego koncertu, który do tej pory nie został rozliczony przez organizatora wydarzenia - firmę zewnętrzną. Grając po kilkanaście, czasem kilkadziesiąt koncertów miesięcznie, brak terminowej wpłaty od jednego z organizatorów jest wynikiem ryzyka pracy - o czym wiedzą ludzie pracujący w tej branży. Przy kilkudziesięciu koncertach w ciągu roku i wyjaśnieniach dotyczących opóźnienia w zapłacie roztrząsanie tego tematu na cała Polskę jest nie na miejscu", przekonuje w oświadczeniu opublikowanym na łamach serwisu Pudelek.

Dodał również, że zachowanie gitarzysty, który wywołał statusem na Facebooku burzę, może być owocem zakończenia współpracy z nim.

"Dość dziwnym zbiegiem okoliczności jest fakt, że prowadzone były rozmowy o nawiązaniu ponownie współpracy z Przemkiem, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na inną osobę, która przed tym szykanującym postem, dodała na swój profil FB informację, że rozpoczęła pracę w zespole Dawida", podkreślił Igor Pilewicz.

Zapewnił jednocześnie, że Dawid Kwiatkowski nie odpowiada za rozliczanie umów i płatności, ponadto zaznaczył, że w ostatnim czasie młody gwiazdor przechodzi trudne chwile, ponieważ miesiąc temu zmarł jego dziadek, zaś trzy dni temu babcia.

"Wciąganie go w tego typu „afery” zdecydowanie nie ma nic wspólnego z merytorycznym załatwieniem sprawy. Jest grupa ludzi, którzy ewidentnie chcą szkodzić, wyolbrzymiając wiele sytuacji, które wystarczy załatwić normalną rozmową, zamykając temat w 5 minut. Oczywiście jesteśmy świadomi, że im większy sukces osiągasz, tym więcej osób to boli. Jest to przykre, ale taka jest ta branża", stwierdził Igor Pilewicz.

Reklama

Przekonują Cię te tłumaczenia?

Reklama
Reklama
Reklama