Coraz większy kryzys na granicy. Antoni Pawlicki relacjonuje wydarzenia, Maja Ostaszewska jedzie z pomocą
„Tkwią w pułapce”
Coraz większy dramat zaczyna się rozgrywać przy granicy polsko-białoruskiej. Według Straży Granicznej w poniedziałek zebrała się grupa 800 osób, które za wszelką cenę chcą dostać się do państw zachodnich Unii Europejskiej. Coraz więcej polskich gwiazd zabiera głos w tej sprawie. Antoni Pawlicki starał się jak najlepiej zrelacjonować wydarzenia z granicy, Maja Ostaszewska jechała z transportem z pomocą...
Antoni Pawlicki relacjonuje wydarzenia z granicy polsko-białoruskiej
Unia Europejska i państwa członkowskie twierdzą, że napływ migrantów to efekt sankcji nałożonych na reżim Łukaszenki. Polskie gwiazdy coraz częściej zabierają głos w tej sprawie, w której za starcia polityczne płacą ludzie. Antoni Pawlicki najlepiej jak potrafił relacjonował wydarzenia z granicy, gdzie spędził trzy dni. Towarzyszyli mu Piotr Stramowski, Magdalena Różdżka i Maciej Zakościelny. W rozmowie z Onetem aktor opowiadał, jak wygląda sytuacja: „Nikt poza służbami i mieszkańcami nie wie, co tam się dzieje. Jestem w stanie tylko przekazać słowa, które usłyszałem od naocznych świadków. (…) Obrazy, które widzimy, to tylko jakiś wycinek. Nie wiem, do czego to wszystko doprowadzi, mogę tylko podejrzewać. Ci ludzie nie przejdą granicy tak łatwo, spróbują przekradać się w nocy, a potem zaczną koczować, głodować i zamarzać”.
Jego słowa brzmią dramatycznie. Antoni Pawlicki uważa, że to wszystko wina reżimu Łukaszenki. Władze Białorusi nie pozwalają uchodźcom na powrót do Mińska. Ludzie są bici, szczuci psami, a nawet rażeni prądem... „Ludzie, którzy forsują granicę, na początku zawsze są wypoczęci i pełni sił, powiedziałbym, że ochoczo zdeterminowani do szturmu, bo powiedziano im, że to jest proste i że Niemcy są niedaleko. A często nie zdają sobie sprawy, że to zupełnie inny kraj. Nie wiedzą też, czym jest las, bo w ich szerokości geograficznej on po prostu nie występuje. A więc tylko ze słyszenia przygotowali się do tej rzeczywistości polskiej jesieni i zimy”, tłumaczył dalej w rozmowie z Onetem.
Aktor jest zdania, że dobrym rozwiązaniem jest wpuszczenie na miejsce pomocy humanitarnej, bo póki co tylko mieszkańcy pomagają tym ludziom. „W strefie migranci mogą jedynie liczyć na mieszkańców. Ale nie wszyscy pomagają, są tacy, którzy potrafią ze strachu zadzwonić po służby albo uciec”, mówił Onetowi, po czym dodał: „Czasem zawisną na drutach, czasem im się uda i pobiegną przez polski las. Jeśli złapie ich Straż Graniczna, wrócą na białoruską stronę. I tak to będzie się powtarzać, dopóki nie zdechną, bo tkwią w pułapce”.
Czytaj też: Maciej Stuhr z żoną pomagają uchodźcom. „Rozpaczliwego wołania o pomoc nie da się już oglądać”
Maja Ostaszewska transportuje pomoc dla uchodźców
Po zaostrzeniu sytuacji na granicy pracownicy warszawskiego teatru zorganizowali zbiórkę dla ludzi, którzy tam koczują, kupiono także dary. „Organizujemy kolejne transporty. Od wczoraj razem z moim to będą cztery samochody, a potrzebne kolejne. Za zebrane w naszym zespole pieniądze kupiliśmy świetne rzeczy – ściśle według listy działających przy granicy. Przy okazji była spora ilość rzeczy spoza listy, nienadająca się teraz na granicę. Te rzeczy sukcesywnie trafią do potrzebujących w okolicach Warszawy. Musimy tylko ogarnąć w teatrze transporty. Nie byliśmy na to gotowi”, wyjaśnia na swoim Instagramie Maja Ostaszewska.
Aktorka osobiście wiezie pomoc dla uchodźców. Na swoim koncie na Instagramie pokazała zdjęcia z segregacji darów, wśród których znalazły się m.in. ciepłe śpiwory, ubrania, buty czy bielizna, ale także owoce i kosmetyki. „Czuję wielką wdzięczność wobec wszystkich, którzy dołożyli swoją cegiełkę. Nie znam was wszystkich, ale dziękuję. Zrobiliśmy dużo dobra. Ruszam z naszymi darami. Tyle możemy. Jadę, bo nikt nie zasługuje na to, by umierać w lesie”, napisała Maja Ostaszewska.
Zobacz także: Rusin, Dygant, Hyży... Gwiazdy zabierają głos w sprawie śmierci 30-letniej kobiety z Pszczyny