Reklama

Niezapomniana scena sprzed dwudziestu siedmiu lat: Colin Firth jako pan Darcy – w mokrej, oblepiającej ciało koszuli, z kroplami wody kapiącymi z włosów, bo właśnie przepłynął staw – natyka się na swoją wielką miłość Liz Bennet. Jest tak stremowany, że podczas niezręcznej rozmowy co chwila pyta ją, czy rodzice są w dobrym zdrowiu. Tych kilka minut na ekranie sprawiło, że brytyjski aktor stał się jednym z najbardziej pożądanych amantów swojego pokolenia. Wcześniej w zasadzie nieznany, po serialu „Duma i uprzedzenie” (BBC) natychmiast trafił do panteonu gwiazd. Wydawałoby się, że dla 35-letniego wówczas mężczyzny była to wymarzona sytuacja. Tymczasem w wywiadzie, którego udzielił w 2020 roku dla magazynu „Good Housekeeping” Colin Firth stwierdził, że… zaszkodziła jego karierze.

Reklama

Ta wypowiedź wzbudziła takie zdumienie, że cytowały ją i komentowały najważniejsze brytyjskie media. „Guardian” żartował z aktora, pisząc z ironią: „Pewnie chodzi o to, że zniknął po tej roli. Och, pomijając «Angielskiego pacjenta», «Bridget Jones», «To właśnie miłość», «Jak zostać królem», za które dostał Oscara. Było jeszcze wiele innych nagród, nie wspominając o paru funtach… No tak, totalnie zawalona sprawa”.

Zobacz też: Colin Firth, czyli niezapomniany Mark Darcy z Dziennika Bridget Jones, obchodzi dziś urodziny!

Colin Firth oczekiwał więcej aktorskich wyzwań, niż granie amantów

Colin Firth narzeka tymczasem, że od czasu pana Darcy'ego został zaszufladkowany jako amant i przez lata obsadzano go w rolach kogoś, kto „wygląda dobrze i kręci się wokół, a dla aktora to dosyć nudne”. Taki wizerunek utwierdziła potem seria o „Bridget Jones”, w której zagrał przedmiot westchnień głównej bohaterki – również mężczyznę o nazwisku Darcy. Mark Darcy. Sama Bridget podczas jednego z przyjęć obserwując go, myślała: „To trochę śmieszne, nosić nazwisko Darcy i stać samotnie na przyjęciu, z dumną i nieprzystępną miną. To tak jakby nazywać się Heathcliff i spędzić cały wieczór w ogrodzie, krzycząc: «Cathy» i waląc głową w drzewo”. Cóż, wcielić się w Heathcliffa byłoby więc nieco ciekawszym aktorskim wyzwaniem.

„Guardian” żartował, że Firth chciał pewnie grać gangsterów ze wschodniego Londynu, raperów i goblinów. Aktorowi chodziło jednak raczej o takie postaci, jak starzejący się, pogrążony w depresji wykładowca uniwersytecki w „Samotnym mężczyźnie” Toma Forda. Na taką propozycję musiał czekać piętnaście lat, za to gdy już przyszła, rzeczywiście odmieniła jego wizerunek. Był za nią nominowany do Oscara, a wkrótce potem zagrał Jerzego VI w „Jak zostać królem” i wtedy statuetkę otrzymał.

Czytaj też: Król Jerzy VI był słabego zdrowia, nie miał charyzmy i jąkał się. Oto nieznana historia ojca Elżbiety II

Reklama
Courtesy Everett Collection/Everett Collection/East News

Colin Firth: kultowa scena

Colin Firth docenia oczywiście, że dzięki „Dumie i uprzedzeniu” zrobiło się o nim głośno. Wolałby jednak, żeby w filmie przynajmniej nie było tej jednej sceny – gdy kąpie się w bieliźnie w jeziorze. „W powieści Jane Austen jej nie znajdziecie”, podkreśla. Tych kilka ujęć aktor obwinia o to, że został zaszufladkowany jako symbol seksu. „Chciałbym, żeby były mniej pamiętane”, mówi dziś. Niestety, na You Tube film pod tytułem „Scena nad jeziorem (Colin Firth się rozbiera)” ma ponad dziesięć milionów wyświetleń, a wśród najbardziej lubianych komentarzy widnieje ten: „I właśnie dlatego ta wersja «Dumy i uprzedzenia» jest moją ulubioną”…

Courtesy Everett Collection/Everett Collection/East News
Reklama
Reklama
Reklama