Reklama

Amerykańskie media już ogłosiły Joe Bidena zwycięzcą wyborów prezydenckich. To cios dla Donalda Trumpa, który miał nadzieję na reelekcję. Nie jest w stanie zaakceptować innego scenariusza. W sobotę wydał specjalne oświadczenie, w którym jasno dał do zrozumienia, że nie zgadza się wynikami wyborów. Czy tak jak zapowiadał, będzie domagał się ich powtórzenia? Co teraz planuje?

Reklama

Donald Trump o wynikach wyborów

To jedno z najbardziej emocjonujących starć kandydatów o prezydenturę USA. Według sondaży szanse Joe Bidena i Donalda Trump były wyrównane. Już kilka dni temu informowano, że w przypadku przegranej Donald Trump będzie skarżył wynik wyborów i zechce podważyć proces wyborczy.

Obecny prezydent zrzuca winę na korupcję, fałszerstwa i rozwodził się nad nieprawidłowościami w związku z głosowaniem korespondencyjnym. W jednym z wpisów na Twitterze relacjonował, że obserwatorzy nie zostali wpuszczeni do pokojów, w których zliczano głosy. „To ja wygrałem, zdobyłem 71 mln legalnych głosów. Stały się złe rzeczy, których nie pozwolono ujrzeć ludziom. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Miliony pakietów do głosowania wysłano ludziom, którzy o nie nie prosili! ”, pisał.

Kiedy media orzekły, że 46. prezydentem USA zostanie Joe Biden, Trump nie hamował emocji.

„Wszyscy wiemy, dlaczego Joe Biden tak bardzo się spieszy, aby nieuczciwie ogłosić się zwycięzcą i dlaczego jego sojusznicy w mediach starają się pomóc mu za wszelką cenę: nie chcą, aby prawda wyszła na jaw", przekazał w sobotę w specjalnym oświadczeniu.

Donald Trump zaznaczył także, że będzie wnosił o ponowne przeliczenie głosów w niektórych stanach. Uważa, że doszło do nieprawidłowości. Podkreślił także, że dla niego wybory jeszcze się nie zakończyły.

„Joe Biden nie został uznany za zwycięzcę w żadnym ze stanów, nie mówiąc już o tych stanach, w których toczy się spór o wyliczenia lub tych, w których nasza kampania ma ważne i legalne zarzuty prawne, które mogłyby zdecydować o ostatecznym zwycięzcy. W Pensylwanii, na przykład, nasi prawni obserwatorzy nie mieli odpowiedniej możliwości obserwowania procesu liczenia głosów. Legalne głosy decydują o tym, kto jest prezydentem, a nie media ”, dodał.

„Od poniedziałku, nasz sztab rozpocznie postępowanie sądowe, aby zagwarantować pełne przestrzeganie procedur wyborczych oraz umocowanie prawomocnego zwycięzcy", zaznaczył.

,,Naród amerykański ma prawo do uczciwych wyborów, co oznacza przeliczenie wszystkich legalnych kart do głosowania oraz nieprzeliczanie głosów nielegalnych. To jest jedynym sposobem zapewnienia pełnego zaufania ludzi dla naszych wyborów. Nadal szokujące jest to, że kampania Bidena chce, aby karty były liczone nawet jeśli są sfałszowane, wyprodukowane, lub "oddane" przez niekwalifikujących się lub zmarłych wyborców”, wyjaśnił.

Obecny prezydent zaznaczył, że nie spocznie, dopóki nie uzyska uczciwego podliczenia głosów, na który zasługuje naród i jakiego wymaga sama demokracja. „Co zatem ukrywa Biden”, pytał Trump.

Pool/ABACA/Abaca/East News

Obecny prezydent zapewnił, że w związku z fałszerstwami jego prawnicy złożą pozwy, które zakwestionują wyniki w kluczowych stanach. Jak podaje CNN najbliżsi Donalda Trumpa starają się go odwieść od tych decyzji. Po wydanym przez niego oświadczeniu Melania Trump apelowała do męża, by zaakceptował porażkę. Wcześniej o to samo miał prosić go zięć i doradca – Jared Kushner. W niedzielę Jason Miller, rzecznik kampanii Donalda Trumpa zaznaczył, że ta historia nie jest prawdziwa.

Piotr Kraśko, który specjalnie dla TVN24 relacjonuje z Waszyngtonu przebieg wyborów, mówił: „Donald Trump ma zarzuty do przebiegu wyborów w tych kluczowych stanach. Tylko że w stanie Arizona, gdzie przewagę ma teraz Joe Biden, gubernatorem jest republikanin. W stanie Georgia, gdzie przewagę ma Biden, gubernatorem, sekretarzem stanu, komisarzem wyborczym też jest republikanin".

,,Gdyby Donald Trump dłużej niż przez tydzień nie chciał uznać swojej porażki i zwycięstwa Joe Bidena, to prawdopodobnie za tydzień do Białego Domu uda się delegacja amerykańskiego Senatu, która powie: panie prezydencie, naprawdę to jest moment, żeby pan to zrobił”, wyjaśnił dziennikarz.

Jak komentuje New York Times, możliwe, że Donaldowi Trumpowi zależy na zasianiu niepewności w społeczeństwie w kwestii uczciwości wyborów. Chciał wszystkich przekonać do tego, że został okradziony z reelekcji.

Niektórzy podkreślają, że Trump w 2024 będzie chciał znów kandydować na urząd prezydenta USA. Na razie do stycznia 2021 roku zachowa uprawnienia.

Tymczasem media podają, że prezydent postanowił odwiedzić swoje pole golfowe niedaleko Waszyngtonu. Tam też przebywał w sobotę, 7 listopada.

Reklama

Źródło: PAP, TVN24, Onet Wiadomości, CNN, Gazeta Wyborcza.pl, New York Times

SAUL LOEB/AFP/East News
Reklama
Reklama
Reklama