Wady i zalety "cichych dni" w związku. Czy milczenie rozwiązuje konflikty?
Czy tzw. ciche dni są skuteczne i pomogą nam uporać się z problemem w relacji?
- Redakcja VIVA!
Konflikty pojawiają się w każdym związku. To normalne. Specjaliści przekonują, że to raczej ich brak powinien być sygnałem alarmującym, iż coś niepokojącego dzieje się w relacji. Zatem wniosek jest taki: konflikty to sprawa "zdrowa", jednak "niezdrowe" mogą być sposoby radzenia sobie z nimi, rozwiązywania ich. I to tu jest sedno ewentualnego problemu.
Czytaj też: 5 sposobów na wzmocnienie relacji. Jak skutecznie rozwiązywać problemy w związkach?
Ostracyzm społeczny
Wśród wielu stereotypów dotyczących sporów w związkach, jednym z dość powszechnych jest założenie, że tzw. „ciche dni” są dobrą metodą radzenia sobie z problemami. Tymczasem niektórzy psychologowie sądzą, że „ciche dni” to nic innego jak potoczne określenie zjawiska, które w psychologii nazywane jest ostracyzmem społecznym. Polega ono na maksymalnym ograniczaniu kontaktów z drugą osobą, chodzi zarówno o ich częstotliwość jak i ich jakość.
Milczeć czy krzyczeć?
Do posługiwania się metodą „cichych dni” w relacji z partnerem otwarcie przyznaje się w Polsce 1 na 4 osoby. W Stanach Zjednoczonych 7 na 10 osób potwierdza, że używa tej formy "komunikacji".
Partner, który rozpoczyna tę grę milczenia, może mieć różne intencje. Najczęstszą z nich jest chęć ukarania drugiej strony. Zatem milczenie jest rodzajem zemsty. Pytanie, co z taką "karą" zrobi druga strona. Jak poradzi sobie z nieprzyjemną sytuacją. Są przynajmniej dwie możliwości: jedna z nich to próba pojednania, druga - przeciwnie - okopanie się przy swoim stanowisku. Wtedy z pewnością konflikt będzie eskalował.
Czas, który leczy
Ludzie wykorzystują „ciche dnie” także do tego, by zyskać czas niezbędny do uspokojenia się, odzyskania kontroli nad swoimi emocjami, które podczas konfliktu "szaleją". W tym przypadku problem polega na tym, że odbiorca ciszy zazwyczaj nie jest świadomy tych intencji. Dla niego czas jest w tym przypadku męczarnią - rozmyśla o konflikcie, odczuwa całe mnóstwo negatywnych emocji. W konsekwencji brak komunikacji, zamiast obniżyć poziom emocji u obu stron, przyczynia się do jego wzrostu przynajmniej u jednej ze stron.
Inna sytuacja, w której obie strony postanawiają milczeć to ta, w której partnerzy mają poczucie, że konflikt urasta do coraz większych wymiarów albo że kolejne wymiany zdań do niczego nie prowadzą. Cisza jest jednak tylko pseudorozwiązaniem, bo przecież wszyscy wiemy, że fakt, iż o konflikcie nie będziemy rozmawiać, nie oznacza, że on zniknie. Ponadto istnieje niebezpieczeństwo, że frustracja w obojgu partnerach będzie w tej ciszy narastać i, prędzej czy później, nastąpi wybuch ze zdwojoną siłą.
Nadużywanie ciszy może ponadto dewastować bliskość. Kiedy traktujemy się z milczącą obojętnością, narastają pomiędzy nami urazy. A te są jak cegły: buduje się z nich mur pomiędzy partnerami.
Kolejne kłótnie kończące się cichymi dniami mogą stać się rozwiązaniem, które, zanim się obejrzymy, wejdzie nam w nawyk. W końcu milczenie między partnerami bardzo źle znoszą dzieci. One doskonale wyczuwają atmosferę, mogą nie rozumieć dokładnie co się dzieje, ale wystarczy, że czują, iż coś jest nie tak. To budzi w nich poczucie zagrożenia.
Przeczytaj także: Empatyczna komunikacja, czyli jak rozmawiać, by dojść do porozumienia
Czy cisza ma plusy?
Każda strategia ma swoje plusy i minusy. "Ciche dni" także. W niektórych przypadkach cisza pozwala uniknąć większych zniszczeń. Czasem ludzie tak się nakręcają, że nie są w stanie przerwać ostrej walki. Mogą powstać emocjonalne rany, które się nie zabliźnią, mogą paść słowa, których się nie da zapomnieć i wybaczyć. Wtedy lepiej "zawiesić" kontakt. Wprawdzie będzie to bolesna cisza, ale może ona uchronić parę przed nieodwracalnymi zniszczeniami. Jest jednak jeden warunek -ciszy nie należy zbytnio przedłużać, a po niej trzeba wrócić do dialogu.
Funkcją milczenia bywa też zyskanie przestrzeni do tego, by obie strony nabrały dystansu do tego, co się wydarzyło, by mogły ochłonąć i spróbować spojrzeć na sprawę z innej perspektywy, a może nawet wejść w buty partnera. Cisza w parze czasem pożytkowana jest na przedyskutowanie tematu z osobą trzecią, która obiektywnie spojrzy na zachowanie obu stron.
Autor: Karolina Morelowska-Siluk