Burza po odcinku „Azja Express”. Żona Piotra Głowackiego w ogniu krytyki
Internauci nie zostawili na niej suchej nitki. „Nie wiem, jak z nią wytrzymuje”
Po roku przerwy TVN powrócił do emisji uwielbianego przez widzów formatu, w którym znane postaci ze świata show-biznesu zmagają się z wymyślonymi przez producentów finezyjnymi zadaniami. W szóstej edycji „Azja express” jedną z par jest aktor Piotr Głowacki i jego żona Agnieszka. Niestety, emisja każdego kolejnego odcinka sprawia, że wylewa się na nią fala krytyki. Nie inaczej było po drugiej odsłonie show.
Internauci gorzko o żonie Piotra Głowackiego. Nie zostawili na niej suchej nitki
Już pierwszy odcinek, wyemitowany 31 sierpnia, przyniósł pewne rozstrzygnięcia: wiadomo było, że aktorka Aleksandra Adamska reaguje łzami na wiele z pozoru niewinnych sytuacji, że niemal wszyscy zawodnicy przypadli widzom do gustu oraz że wymyślone przed produkcję zadania testują granice uczestników w doskonały sposób.
Już wówczas w sieci zwrócono uwagę na zachowanie żony Piotra Głowackiego: według internautów była ona wyjątkowo irytująca przez swoje wybuchy złości oraz gubienie męża na trasie wyścigu i nieustanną irytację z tym związaną. Wprost stwierdzono, że „żona Pana Głowackiego strasznie irytująca. Mąż to oaza spokoju. Dziwię się, że nie zostawił jej gdzieś po drodze”.
Nie inaczej było po drugiej odsłonie reality show: wszystko przez zadania zręcznościowe (przenoszenie piłek z miejsca na miejsce i przebijanie wypełnionych wodą balonów), które otrzymali zawodnicy i które po raz kolejny wiązały się z wybuchem złości Agnieszki Głowackiej.
„Nie wiem, jak Głowacki wytrzymuje z nią. Ja, kobieta, nie dałabym rady nawet pół dnia”, napisała wyraźnie poirytowana internautka. „Dramatyczna jest, te jej komentarze przy grze z piłkami... Ojej, ciężko się to ogląda, nawet nie jest to śmieszne”, dodał ktoś inny. „Program fajny. Ale żona Piotra Głowackiego sprawia wrażenie bardzo kłótliwej, nieprzyjemnej osoby”, stwierdziła bez ogródek trzecia osoba. Byli również i tacy, którzy próbowali tłumaczyć wszystko tendencyjnym montażem, jednak stwierdzono, że nawał sytuacji, w których partnerka aktora krzyczy, to wyklucza.
Z kolei aktor mógł liczyć na ogromną wyrozumiałość: internauci nie mogli się go nachwalić, jeśli chodzi o cierpliwość, opanowanie i wysoką kulturę osobistą. „Od zawsze podziwiałam Pana Piotra za jego talent. Ale teraz dodać muszę najgłębszy szacunek i uznanie dla jego opanowania i kultury...”, stwierdziła jedna. „Pan Piotr Głowacki znakomity aktor, ale, jak się okazuje również święty człowiek o anielskiej cierpliwości i godnej podziwu kulturze i wyrozumiałości”, dodała druga.
Czytaj także: „Myśmy dojrzewali do miłości, jak jabłka”... Oto niezwykła historia Agnieszki i Piotra Głowackich
Tak Piotr Głowacki z żoną Agnieszką odpowiedzieli na krytykę widzów
Po emisji pierwszego odcinka małżeństwo zorganizowało transmisję na żywo na Instagramie, w której odnieśli się do burzy, która rozpętała się w sieci. Przyznać trzeba, że podeszli do krytyki z dużym dystansem i poczuciem humoru. Agnieszka Głowacka stwierdziła z uśmiechem, że „już na niego nie krzyczy, bo ustawił ją przez te kilka miesięcy i jest teraz grzeczna”. Przyznała również, że „jest terrorystką”: „No, może trochę jestem. Ja jestem jak ten chomik w kołowrotku. Jak usłyszałam hasło „wyścig zaczyna się właśnie teraz” to wbiegłam do tego kołowrotka i tak to właśnie wyglądało”, tłumaczyła.
Na tym nie koniec, ponieważ kwestia ta powróciła po raz kolejny przy okazji spotkania z internautami. Żona Piotra Głowackiego wyjaśniła, z czego wynika fakt jej wybuchowości i odreagowywania emocji na mężu: jak się okazuje... ze stresu, gdy zostaje sama.
„Piotrek rzeczywiście ma taką przypadłość, że znika. Ruszyliśmy tylko wszyscy z hasłem: „Fish market, fish market!”. Tam było tyle ludzi i te kamery zaczęły się mieszać, a Piotrek lubi mi znikać z oczu i chyba w następnym odcinku też mi poznika i chyba pokrzyczę jeszcze. Jak widziałam, że go tam za mną nie ma, to czułam, że „o nie, zgubiliśmy się, a my w umowie mamy, że nie wolno nam się gubić”, tłumaczyła.
Niestety, część internautów i tak nie uwierzyła w te zapewnienia...
Czytaj także: Kupił dwa produkty, zapłacił krocie. Mateusz Banasiuk pokazał „paragon grozy” z Sopotu