Borys Szyc o ojcostwie: „Byłem niegotowy do kwadratu. Nie byłem fajnym tatą”. Jak córka pomogła mu dojrzeć do tej roli?
- Żeby zostać ojcem, musisz najpierw poradzić sobie sam ze sobą - mówi Borys Szyc. Jego córeczka urodziła się, gdy miał 26 lat i był jeszcze niedojrzałym chłopakiem, co - jak wyznał - nie sprzyjało byciu "fajnym tatą". To ona zmobilizowała go do zmian. Jak dojrzał dzięki Sonii? Aktor opowiedział Bartoszowi Janiszewskiemu w wywiadzie do najnowszej "Urody Życia".
Czy na przyjście na świat dziecka da się przygotować? - Pewnie się nie da - wyznał aktor. - Ale ja byłem wtedy niegotowy do kwadratu. Rozimprezowany i rozlatany. W wielkim uderzeniu, momencie największego rozwoju kariery i popularności. Nie sprzyjało to byciu „fajnym tatą”. Ale od samego początku poczułem z córką ogromną więź. Nagle pojawił się na świecie ktoś dużo ważniejszy ode mnie i przestałem się tak bardzo sobą przejmować. Czułem, że w byciu ojcem spełniam się jak w niczym innym. Po prostu miałem poczucie, że ktoś wreszcie mnie rozumie! Miałem wtedy w sobie mnóstwo dziecka. Dalej zresztą je mam, ale dziś jest go chyba jednak nieco mniej - dodał.
Aktor wyznał, że postanowił zmienić się dopiero mniej więcej dwa lata temu.
- Przestałem chlać, ale zrobiłem jeszcze parę innych ważnych rzeczy. Oczywiście, Sonia była najmocniejszym bodźcem do tego, żeby ogarnąć wreszcie swoje życie. Ale przez wiele lat po jej narodzeniu wciąż byłem kompletnie nieogarniętym chłopaczkiem, który płynie sobie przez życie. Taki rolling stone. Życie mnie prowadziło, a nie płynęło przeze mnie. Nie odczuwałem żadnej harmonii ani spokoju. Wiecznie roztrzepany, wiecznie leciałem gdzieś, gdzie mnie nie było. Wychodzę z założenia, że jak sam niczego nie zrobisz ze swoim życiem, to żaden zewnętrzny czynnik go nie zmieni. Dlatego myślę, że żeby zostać ojcem, musisz najpierw poradzić sobie sam ze sobą - powiedział w wywiadzie.
Czy wcześniej nie czuł, że musi się zmienić?
- Oczywiście, że czułem. Miałem ogromne wyrzuty sumienia za każdym razem, kiedy nie poświęciłem Soni czasu, gdzieś nie przyjechałem, coś zawaliłem, dałem po prostu dupy jako ojciec. Ale poczucie winy to jest gigantyczne uczucie, na którym można zbudować bardzo wiele rzeczy. Niekoniecznie dobrych. Czasami im bardziej się czujesz winny, tym trudniej jest ci wyjść z tego, co cię w to poczucie winy wpędza - wyznał.
Teraz mają z Sonią dobrą relację. Spędzają ze sobą dużo czasu - jeżdżą konno, chodzą do teatru. Sonia widziała nawet ojca w akcji - w spektaklu "Hamlet", a dla Borysa to był "najważniejszy spektakl świata". Rozmawiają o wszystkim - córka ma do niego zaufanie, co wśród nastolatek nie jest regułą. Jednak przeszłości nie da się wymazać. Aktor w wywiadzie zdradził, że dorastanie córki budzi w nim niepokój. Ojciec jest dla kobiety punktem odniesienia, to jego cech szuka później w partnerze.
- Czuję z tego powodu strach, bo przecież chciałbym dla swojej córki kogoś odpowiedzialnego, a jak patrzę na swoje życie, przynajmniej do niedawna, dość szalone i nieodpowiedzialne w wielu momentach, to mam obawy. Ale wierzę, że nie skopałem sobie i jej życia na tyle, żebym nie mógł tego odkręcić. I pokazać czegoś inspirującego, a siebie jako kogoś, na kogo może w życiu liczyć - powiedział aktor.
Polecamy też: Ojcostwa uczył się z westernów i „Piętnastoletniego kapitana”. Jakim tatą jest Szymon Majewski?
Jak Borys Szyc wychowuje Sonię? Czego chciałby ją nauczyć? Cały wywiad z aktorem w najnowszej sierpniowej "Urodzie Życia".