Beata Tadla szczerze o walce z chorobą: „Zaczęło się od płuc, potem była wątroba, nerki, serce było powiększone”
„Zostałam zakażona podczas cesarskiego cięcia”, wyjaśniała
Beata Tadla największą popularność zyskała dzięki pracy w mediach. Swoją karierę rozpoczęła w radiu, a od 2004 do 2006 roku związana była z TVN Style. Później przeszła do TVN i TVN24. Następnie mogliśmy ją oglądać w TVP, gdzie do stycznia 2016 roku prowadziła główne wydanie Wiadomości. Teraz możemy obserwować ją w słynnym — Onet Rano. Przypomnijmy, że w 2018 roku wygrała również Taniec z Gwiazdami. Jej tanecznym partnerem był wówczas Jan Kliment. I choć w życiu zawodowym osiągnęła wiele sukcesów, to poza pracą musiała pokonać wiele przeszkód. Niedawno dowiedzieliśmy się, że ulubienica widzów musiała walczyć z ciężką chorobą, przez którą mogła umrzeć. Jaką?
Beata Tadla walczyła z sepsą
Słynna dziennikarka przyznała, że niedługo po narodzinach jej syna, musiała zmierzyć się z ciężką chorobą. Co więcej, jej stan zdrowia był na tyle poważny, że przyjęła sakrament namaszczenia. Przez jakiś czas nie mogła też zobaczyć swojej małej pociechy, której doczekała się ze związku z Radosławem Kietlińskim.
Kilka dni temu Beata Tadla na swoich social mediach opublikowała poruszający wpis, który był związany z finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dowiedzieliśmy się wówczas, że prezenterka w przeszłości walczyła z Sepsą. „SEPSA‼️ Niewiele brakowało, a mnie też by zabrała. To niezwykle groźny zabójca. W tym roku @fundacjawosp zbiera na sprzęt, który ma pomóc w szybkiej identyfikacji bakterii atakującej chorego. Bo tu czas jest kluczowy. Kiedy nie wiadomo, co zakaża — nie wiadomo czym leczyć. A każda godzina opóźnienia podania antybiotyku to o 8 proc. wyższe ryzyko śmierci. Za jedną piątą zgonów na świecie odpowiada właśnie sepsa! Pustoszy organizm, wyłącza po kolei ważne organy, osłabia, wykańcza…”, czytaliśmy.
W drugiej części wpisu dziennikarka opowiedziała o szczegółach swojej choroby oraz o tym, przez co musiała przejść. „Nie inaczej było u mnie. Po cesarskim cięciu zaczęła się gorączka (40 st.), leżałam pod dwiema kołdrami i drżałam z zimna, natychmiast rozwinęło się obustronne zapalenie płuc. Posłuszeństwa zaczęła odmawiać wątroba, nerki, serce było powiększone, a ciało pokryte wybroczynami. Byłam nieprzytomna, podłączona do aparatury, rodzice przy moim szpitalnym łóżku, noworodek u teściów. Potem ksiądz z namaszczeniem chorych i nieustająca walka o rozpoznanie bakterii. Walka o życie. Trochę to trwało… Kiedy udało się w końcu ustalić, że zaatakował mnie gronkowiec złocisty, można było podać odpowiedni antybiotyk. Dożylnie, bo żołądek i tak by nie przyjął. Przeżyłam, ale do sił wracałam bardzo długo. Swojego synka mogłam zobaczyć po trzech tygodniach od narodzin. O karmieniu piersią nie było mowy. Trzeba było rehabilitować nawet płuca. Rana po operacji nie mogła się zagoić przez długie miesiące. Rana w głowie przez kilka lat, bo sepsa spowodowała paniczny lęk o życie, strach przed szpitalem i kolejną ciążą. Być może szybsza diagnoza uchroniłaby mnie i wiele, wiele innych osób przed cierpieniem i konsekwencjami zakażenia. Innych przed śmiercią”, pisała.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Andrzej Seweryn o miłości: „Dopiero ta piąta żona okazała się właściwa”
Beata Tadla, studio „Pytania na śniadanie”, Warszawa, 25.02.2015 rok
Beata Tadla szczerze o walce z chorobą
Ulubienica publiczności kolejny raz wspomniała o walce z sepsą w ostatniej rozmowie z portalem JastrząbPost. „Bardzo się cieszę, że w tym roku WOŚP zajęła się tematem sepsy, ponieważ jest to niezwykle podstępny zabójca, który odpowiada za 20% zgonów na całym świecie. Dzięki sprzętowi, który zostanie zakupiony za zebrane w najbliższą niedzielę pieniądze, uda się szybciej diagnozować, szybciej ustalić, jaka to bakteria atakuje, wyniszcza i wykańcza organizm. To zakażenie powoduje, że organy po kolei przestają funkcjonować. U mnie zaczęło się od płuc, potem była wątroba, nerki, serce było powiększone. Zostałam zakażona podczas cesarskiego cięcia, a organizm wycieńczony, czy chory jest bardziej podatny na to zakażenie. Gronkowiec złocisty poczynił ogromne spustoszenie w moim organizmie, stan zagrożenia życia nie jest łatwy do przepracowania, bo człowiek zaczyna się o to życie bać, a ja wtedy bałam się już nie tylko o siebie, ale też o mojego syna, który się urodził, a którego nie mogłam przytulać przez prawie 3 tygodnie”, opowiadała.
Wyjaśniła również, że te wszystkie doświadczenia bardzo wpłynęły na jej późniejsze postrzeganie świata. „Myślę, że ta nadzieja związana z nowym życiem była wtedy dużo silniejsza niż to myślenie o tym, że trzeba coś przewartościować. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że przez to, co wtedy przeszłam, ja się po prostu umiem cieszyć życiem, umiem kolekcjonować wspomnienia i nie martwię się pierdołami”, dodawała.
Później Beata Tadla została zapytana o to, jak wyglądało jej pierwsze spotkanie z synkiem. „Został przywieziony, bo opiekowali się nim moi teściowie, moi rodzice byli cały czas ze mną i czuwali w izolatce przy moim łóżku. Kiedy już wróciłam do domu, kompletnie pozbawiona sił, bo i kłopoty z zagojeniem rany pooperacyjnej, a przed wszystkim totalne osłabienie, konieczność rehabilitowania płuc itd, ale kiedy mogłam go w końcu wziąć na ręce, to oczywiście się poryczałam”, podsumowała.
Mamy nadzieję, że Beata Tadla najgorszy czas ma już za sobą. Życzymy jej, aby kolejne dni były doskonałe.
CZYTAJ TEŻ: Helena Englert studiowała aktorstwo w Nowym Jorku. Dlaczego wróciła? Co teraz robi?