Jedenaście lat temu spadł na nią samobójca. Tak dziś wygląda życie Beaty Jałochy
„Staram się, żeby moje dni były jak najbardziej wartościowe”
Niezwykle poruszającą i inspirującą historię Beaty Jałochy usłyszała cała Polska. Jedenaście lat temu czas się dla niej zatrzymał. 18 maja 2013 roku na zawsze zmienił jej życie. Kiedy przechodziła chodnikiem, z siódmego piętra spadł na nią samobójca... W efekcie doznała całkowitego uszkodzenia rdzenia z przerwaniem ciągłości. Po tym wypadku Beata Jałocha nie miała pojęcia, jak dalej będzie wyglądała jej przyszłość. Nigdy się jednak nie poddała. Pracuje, uprawia sporty ekstremalne i spełnia kolejne marzenia.„Fajnie byłoby, gdyby mój wypadek przekuł się na coś wartościowego. Wtedy to miałoby dla mnie sens”, mówiła Beata Jałocha w jednym z wywiadów VIVY! z Beatą Nowicką. Jak wygląda jej życie? Na podstawie jej historii powstał nawet musical!
Przypominamy ten tekst w formie zaktualizowanej. Zmian dokonano 18 maja 2024 roku.
Poznaj historię Beaty Jałochy
Sobota, 18 maja 2013 roku. Kilka dni wcześniej Beata Jałocha, śliczna 27-letnia fizjoterapeutka, obiecała sobie, że zacznie korzystać wreszcie z życia, z każdej wolnej chwili. Sobota idealnie się do tego nadawała, dlatego przesunęła trzech pacjentów na rano, żeby później pojechać z Tomkiem, swoim narzeczonym, na basen. Chcieli pobyć razem, bo tego wspólnego czasu stale im brakowało. Niczego nie przeczuwała. Z panem Leszkiem skończyła terapię po dziewiątej, pojechała do domu, żeby podładować telefon. Zadzwoniła do kolejnej pacjentki, że chwilkę się spóźni.
Zobacz też: Anna Wyszkoni mierzyła się z nowotworem. „Gdy usłyszałam diagnozę, rozpłakałam się”
Zawsze wszystko robiła w biegu, ale tamtego dnia spokojnie zaparkowała samochód, a kiedy zobaczyła straż miejską, pomyślała, że źle stoi i założą jej blokadę. Z uśmiechem przestawiła auto. Potem zaczęła wolno iść w kierunku mieszkania pacjentki. Jej pamięć urywa się po kilku krokach. Przed nią zdążyła przejść kobieta z dzieckiem. Beata już nie.
To na z nią z siódmego piętra spadł samobójca. W Polsce nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło... Szybko pozbawiono ją złudzeń. Drugiego dnia pobytu w szpitalu lekarz wydał wyrok: „Ma pani całkowite uszkodzenie rdzenia z przerwaniem ciągłości. Nic już tego nie zmieni”. Beata Jałocha jako fizjoterapeutka była świadoma tego, co ją czeka. Zaczęła działać i przygotowała odpowiedni plan. Najważniejszym punktem była walka o przyszłość i to, żeby wieść normalne życie. Chociaż los ciężko ją doświadczył, nie poddała się. Dziś jest przykładem dla innych, że nie ma rzeczy niemożliwych. W końcu ograniczenia nie istnieją.
„Jak tylko usłyszałam diagnozę, wraz z personelem medycznym szpitala podjęliśmy działania mające na celu znalezienie jak najlepszego rozwiązania. (...) Będąc w szpitalu, każdego dnia walczyłam sama z sobą, z własnymi słabościami. Dawałam sobie powody do kolejnych prób. Przekonywałam samą siebie, że muszę iść do przodu, bo nie mam do czego wracać”, zwierzyła się w rozmowie dla Aletei.
Czytaj także: Jerzy Stuhr: „W 1988 roku byłem młodym człowiekiem, a prawie umierałem”
Jak dziś wygląda życie Beaty Jałochy?
W pokonywaniu codziennych trudności, walce z demonami przeszłości pomagają najbliżsi, ludzie którymi się otacza. Beata Jałocha nie wraca myślami do tego dnia sprzed jedenastu lat. Czy wypracowała sobie taki mechanizm ochronny? Możliwe. Wspomnienia są dla niej wciąż zbyt trudne, by dopuścić je do siebie. Każdy dzień jest dla niej wyzwaniem.
„Zależało mi na tym, aby skupić się na tych sprawach, które mogłyby budować moją przyszłość. Nie chciałam żyć przeszłością i analizować tego, co się wydarzyło. (...) Gdybym myślała o tym, co się wydarzyło, analizowała wypadek bez końca, czułabym się gorzej i – prawdę mówiąc – do niczego dobrego by mnie to nie zaprowadziło w życiu”, mówiła w rozmowie z Aleteia.
Największym problemem jest ból, który wciąż jej towarzyszy. ,,Żyję z bólem. On jest 24 godziny na dobę, więc nie ma od niego odpoczynku. To w dużym stopniu obniża jakość mojego życia", mówiła w styczniu 2020 roku Piotrowi Wojtasikowi w rozmowie z Dzień Dobry TVN.
Beata Jałocha wymaga ciągłej rehabilitacji. Jakiś czas temu przeszła zabieg, który wpłynął na jej stan zdrowia. „Kilka miesięcy temu został mi wszczepiony specjalny symulator, dzięki któremu ten ból jest nieco mniejszy. Przez osiem lat nie mogłam sypiać w nocy, budziłam się kilkakrotnie. Jakość mojego życia znacznie się obniżyła po wypadku. Zdawałam sobie sprawę, że pewne czynności muszę wykonywać w jak najkrótszym czasie, bo później zabraknie sił, a umysł nie będzie mógł znieść bólu", mówiła w wywiadzie dla serwisu Aleteia.
W jednym z wywiadów VIVY! Beata Jałocha odpowiedziała na pytanie, czy wciąż myśli o byciu fizjoterapeutą? ,,Zderzenie z rzeczywistością – mówię o szpitalach, ośrodkach rehabilitacji, podejściu personelu medycznego do pacjentów – jest dalekie od tego, jak powinno wyglądać. I ja mam cały czas taki plan, żeby w Polsce powstał ośrodek dla pacjentów z urazem rdzenia kręgowego. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że uraz rdzenia dotyka tak wielu płaszczyzn w życiu i tak radykalnie je zmienia, że taki człowiek jak ja powinien być objęty kompleksową opieką. Fajnie by było, gdyby ten mój wypadek, moja historia przekuła się na coś wartościowego. Wtedy to miałoby dla mnie sens", mówiła kilka lat temu Beacie Nowickiej.
Pasja Beaty Jałochy
Beata Jałocha mimo trudnych doświadczeń nie poddaje się. Pracowała w urzędzie miasta, ale okazało się, że organizm nie do końca sobie radził. Potem rozpoczęła studia podyplomowe z zarządzania rehabilitacją. „Staram się, żeby moje dni były jak najbardziej wartościowe, ale miewam też chwile, kiedy jest trudniej", mówiła Beata Jałocha w Dzień Dobry TVN.
Uprawia sporty ekstremalne, posiada nietypową pasję. Latanie szybowcami to dość ekstremalne wyzwanie. Beata Jałocha należy do osób, które robią cztery rzeczy jednocześnie, a myślą o dziesięciu. „Latając szybowcami odpoczywam od mojej codzienności. Podczas pierwszego lotu byłam skupiona na sobie jak nigdy w życiu. Tam, wysoko w górze, jest bardzo cicho i spokojnie. Jesteś ty, jest szybowiec, chmury, słońce i pytanie, co zrobić, żeby bezpiecznie wylądować”, opowiadała Beacie Nowickiej w VIVIE!.
Pasja trwa nadal! ,,Człowiek przenosi się w inną rzeczywistość", mówiła Piotrowi Wojtasikowi w Dzień Dobry TVN. Jakiś czas temu podzieliła się z obserwatorami kolejnym ważnym wydarzeniem. Beata Jałocha dołączyła do obsady popularnego serialu - Pierwsza miłość. Wcieliła się w dziewczynę Artura Kulczyckiego, którego rolę odgrywa Łukasz Płoszajski.
Zobacz także: Syn był dla niego całym światem. Kacper Tekieli chciał przekazać mu pasję do sportu
Historia Beaty Jałochy posłużyła za inspirację do stworzenia musicalu
Historia Beaty Jałochy posłużyła za inspirację do stworzenia musicalu. Jak mówiła w 2021 roku w programie śniadaniowym: „21 czerwca o godz. 19:00 spotykamy się w Teatrze Muzycznym "Roma", gdzie zostanie przedstawiony musical oparty o moją historię”. Reżyserem spektaklu jest Jan Bzdawka.
,,Dużo było takich sytuacji, kiedy ktoś po upublicznieniu mojej historii lub kontakcie ze mną czy rozmowie inaczej spojrzał na swoje życie i je przewartościował. Ostatnio takie poruszenie wywołał spektakl „Niebo” w Teatrze Muzycznym Roma. Opowiedzenie historii mojego życia trafiło w ręce dzieci, które zrobiły to w piękny sposób", mówiła Beata Jałocha w rozmowie w Aleteia.
,,Jestem osobą, która lubi podejmować wyzwania. Może to kwestia podejścia do życia i ludzi oraz ciekawości na to, co przyniesie przyszłość", dodawała. Co jest dla niej najtrudniejsze po wypadku? ,,Ból. I że mam tak małą moc sprawczą. Nie potrafię tego zaakceptować. Jestem tuż po operacji wszczepienia do kręgosłupa stymulatora przeciwbólowego. Jest szansa, że dzięki temu ból nieco się zmniejszy, to może poprawić moją jakość życia. Niestety, całkowicie bólu nie wyeliminuje", wyznała.
Mimo bólu, z którym się zmaga stara się żyć pełnią życia. Rzadko jednak pokazuje, jak obecnie wygląda jej życie. Najnowsze zdjęcie pani Beaty pochodzi z końca marca - kiedy składała internautom życzenia wielkanocne.
Życzymy wszystkiego, co najlepsze!