„Otwarcie rozmawiałam z dziewczynami na tematy życia seksualnego czy pierwszego stosunku”
Mama Basi Kurdej-Szatan szczerze o wychowaniu córek
Całe życie otwarcie ze sobą rozmawiały na każdy temat. Do dzisiaj tak jest, że kiedy któraś z nich ma problem, dzwoni do siostry, do mamy, przedyskutowuje sprawę a potem podejmuje własną decyzję. Ufają sobie, wspierają się i nie mają przed sobą żadnych tajemnic. Basia Kurdej-Szatan z rodziną udzieliła wyjątkowego wywiadu Beacie Nowickiej.
Były w Waszym domu tematy tabu?
Mama: Nie ma dla nas tematów tabu. Zawsze ceniłam sobie szczerość i otwartość w rodzinie. Tajemnice nie służą szczęściu… Otwarcie rozmawiałam z dziewczynami na tematy orientacji seksualnej, życia seksualnego czy pierwszego stosunku.
Poważnie?
Mama: Tak. Zadbałam, żeby w odpowiednim momencie poszły do ginekologa. Ludzie wstydzą się rozmawiać o seksie, jest mnóstwo takich rodziców. Ja nie miałam z tym problemu. Uważam, że to jest zbyt poważna sprawa, żeby udawać, że tego tematu nie ma. Zdrowie moich córek, ich szczęście były dla mnie nadrzędne. Chciałam, żeby potrafiły się zabezpieczyć, żeby nie zdarzyła się niechciana ciąża, jakaś choroba, bo wtedy musiałyby stanąć wobec bardzo trudnych wyborów. Po co? Wolałam, żeby cieszyły się młodością, wolnością.
Kasia: Kiedy w moim życiu następowały jakieś kryzysy i niekoniecznie dobrze postępowałam, zawsze mogłam liczyć na wsparcie mamy, na jej zrozumienie. Mama mnie nie potępiała, tylko mówiła: „Słuchaj, jestem przy tobie. Rozumiem, że musisz tak zrobić, ale wiem, że dasz sobie radę...”.
Patrzyłaś w siostrę jak w obrazek?
Basia: „Kasia jest starsza, mądrzejsza, lepiej wie i masz się słuchać” – to słyszałam i do tego się stosowałam jak mieszkałyśmy razem. Całe moje liceum prawie się nie widywałyśmy, Kasia studiowała w Gdyni i do Opola przyjeżdżała rzadko, tylko na dłuższe weekendy. Ale zawsze wiedziałam, że jak będzie działo się coś złego, mogę się zwierzyć i na pewno otrzymam wsparcie. To zaczęło się zmieniać, kiedy sama przyjechałam do Gdyni na studia. Mieszkałam z dziewczynami z roku, Kasia z Piotrem w domu aktora, w pokoiku, który miał 12 m2. Była już na etacie w Teatrze Muzycznym, zawalona pracą, nie widywałyśmy się zbyt często, ale wtedy zaczęłyśmy na poważnie rozmawiać o życiu, o facetach...
Kasia: Tak naprawdę moja świadomość jako człowieka: kobiety, siostry i córki narodziła się koło 30 - tki. Wcześniej żyłam w amoku. Człowiek gonił za miłością, pracą, życie zapieprzało, było świetnie, ale wszystko działo się nieświadomie, siłą rozpędu. Kiedy skończyłam 30 lat, moja pierwsza córka Weronika miała trzy latka, zaczęłam dochodzić do siebie. Do tego kim jestem, jaką jestem kobietą, czego w życiu potrzebuję, jakie mam ideały. „Wróciłam” do mojej mamy. Zawsze się kochałyśmy i byłyśmy blisko, ale dopiero wtedy zaczęłam ją świadomie doceniać. Kiedy Baśka urodziła dziecko, bardzo się zbliżyłyśmy. To mi uzmysłowiło jak ważna jest dla mnie rodzina, jak bardzo mogę liczyć na mamę i na siostrę.
Kiedy córki odeszły z domu, cierpiała Pani na syndrom opuszczonego gniazda?
Mama: W ogóle nie, byłam bardzo zajęta, dużo pracowałam, dodatkowo zostałam radną. Poza tym dla mnie to było oczywiste, że nadszedł ich czas. Obie wyszły z domu na studia i już nie wróciły. Uważałam, że skoro dorosła osoba, nie ważne, że ma dopiero 18 czy 19 lat chce być samodzielna, ma do tego prawo. Każda z nich była odpowiedzialna, ufałam im. Zresztą wszystkie decyzje podejmowaliśmy wspólnie z mężem, mój mąż jest bardzo otwartym, mądrym i rozsądnym człowiekiem.
Kasia: Rodzice bardzo pięknie pozwolili nam się usamodzielnić. Kompletnie nie ingerowali w nasze życie, kiedy najpierw ja, potem Basia, wyjechałyśmy do Gdyni. Dzwonili oczywiście: „Co u was dziewczynki?”, mogłyśmy na nich liczyć, natomiast pozwolili nam odejść, odciąć pępowinę. Za to ich ogromnie szanuję. Kiedy urodziłam pierwsze dziecko, mama przyjechała do mnie i niczego mi nie narzucała.
Nie pouczała, nie przestawiała mebli, nie poprawiała kocyka… ?
Kasia: Nic! Przyjechała i powiedziała: „Teraz ty jesteś matką. Naczytałaś się mądrych książek, wiesz lepiej, więc ty mi mów, co mam robić. Jak mogę ci pomóc?”. To było niesamowite. Mogłam sama o wszystkim decydować, przeżyć to, nabrać doświadczenia, nauczyć się na własnych błędach, a jednocześnie liczyć na pomocną dłoń.
Basia: Tak samo tato mi powiedział, kiedy zdałam egzamin na prawo jazdy: „Masz prawo jazdy, bierz auto i jedź”. Miałam 18 lat. Mogłyśmy się same realizować. Nigdy się nie narzucali, ale wiedziałyśmy, że są.
Kasia: To jest szalenie ważne. Czasami leżę sobie w domu i myślę: „a gdyby dotknęła mnie jakaś tragedia…?”, ale od razu uspokaja mnie myśl, że oni są obok. Jestem zakorzeniona w swojej rodzinie, dzięki niej mam poczucie bezpieczeństwa, poczucie własnej wartości. Nasi wspólni znajomi często podkreślają: „Wy z Baśką macie w sobie wielką pewność siebie, a jednocześnie nie jesteście pyszne, nie chełpicie się”. I to jest zasługa naszych rodziców, naszej mamy, która zawsze w nas wierzyła. Jak przyszłam z pałą z matmy, bo akurat z tego nie byłam orłem, nigdy nie usłyszałam: „Jak mogłaś, zawiodłaś mnie. Jesteś beznadziejna”. Tylko: „Kochanie, poprawisz, poradzisz sobie. Wierzę w ciebie”. To było szalenie ważne, bo mobilizowało mnie do pracy nad sobą dużo bardziej, niż gdyby mnie ktoś walił po głowie i wdeptywał w ziemię.
Przy ważnych decyzjach córki konsultowały się z Panią?
Mama: Nie wiem czy to były konsultacje, raczej rozmowy na każdy temat. Do dzisiaj kiedy jedna czy druga ma problemy, dzwoni i do siostry i do mnie. Porozmawiają, wyżalą się, poradzą, a potem podejmują własne decyzje. Zawsze były bardzo samodzielne.
Kasia: Mama umie przyznać się do błędu, potrafi przeprosić, to jest dla mnie fascynujące. Czasami kogoś skrytykuje, a ja mówię: „Mamo, tak nie można”. Posiedzi chwilę: „Wiesz co, przemyślałam to, masz rację”. To jest imponujące. Oczywiście ja też czasami coś palnę bez sensu. Dzięki niej nauczyłam się przepraszać.
Basia: Wszystkie trzy mamy ogniste temperamenty, jesteśmy wybuchowe, krzyczymy, ale w naszym przypadku to się sprawdza. W ten sposób się oczyszczamy, pozbywamy złych emocji.
Cały wywiad z Barbarą Kurdej-Szatan i jej rodziną w najnowszym numerze VIVY! w kioskach od 18 kwietnia!
1 z 5
Rodzinna sesja Basi Kurdej-Szatan dla VIVY! Od lewej: Basia z córką Hanią i Weronika ze swoją mamą Kasią - siostrą Basi Kurdej-Szatan
2 z 5
Basia Kurdej-Szatan z mamą, Elizą i siostrą Kasią Kurdej-Manią w sesji VIVY!
3 z 5
Rodzinna sesja Basi Kurdej-Szatan dla VIVY! Poza aktorką na zdjęciu: jej córka Hania, jej siostra Kasia z córką Weroniką i mama Eliza
4 z 5
Basia Kurdej-Szatan z córeczką i mamą w sesji VIVY!
5 z 5
Hania, córka Basi Kurdej-Szatan i Weronika, córka jej siostry w sesji VIVY!