Reklama

Oskarżenia o molestowanie seksualne i dopuszczanie się gwałtów, które pod adresem Michaela Jacksona skierowali w głośnym dokumencie Leaving Neverland Wade Robson i James Safechuck, wstrząsnęły opinią publiczną na świecie. Z playlist rozgłośni radiowych znikają utwory króla popu, marki modowe wycofują kolekcje inspirowane artystą, zaś wiele osób zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, że przez tyle lat piosenkarzowi udawało się ukrywać swoje potworne oblicze. Jednak nie brakuje i takich głosów, które zarzucają dokumentowi stronniczość i szarganie pamięci zmarłego w 2009 wokalisty. Głos w sprawie postanowiły zabrać Barbra Streisand oraz Diana Ross. Wypowiedź tej pierwszej wywołała zresztą ogromną burzę w mediach!

Reklama

Barbra Streisand broni Michaela Jacksona

Jedna z najwybitniejszych artystek w historii muzyki stwierdziła kilka dni temu w rozmowie z Times of London, że biorąc pod uwagę sposób wypowiadania się bohaterów dokumentu o nocach spędzonych z Michaelem Jacksonem, w trakcie których mieli być molestowani i fakt, że założyli rodziny, trudno uznać, że znacząco ucierpieli. Jednocześnie zastrzegła, że James Safechuck i Wade Robson mogą mówić prawdę.

„Możecie powiedzieć „molestowani”, ale te dzieci, jak słyszeliście, były zachwycone, że mogły z nim być. Obaj pobrali się i obaj mają dzieci, więc to doświadczenie ich nie zabiło. Współczuję im i współczuję Michaelowi”, powiedziała.

Dodała także, że największy żal ma do rodziców chłopców, którzy pozwolili na ich kontakty z królem popu i nie zauważyli w postępowaniu artysty niczego podejrzanego. W opinii Barbry Streisand mogło to wynikać z chęci wypromowania dzieci za wszelką cenę. Co więcej, artystka stwierdziła, że piosenkarza nie należy winić za jego „potrzeby”, określiła go nawet mianem „bardzo słodkiego i dziecinnego”.

„Jego potrzeby seksualne były jego potrzebami i wynikały z dzieciństwa lub z jego DNA. Chyba winię rodziców, którzy pozwalali swoim dzieciom z nim sypiać. Dlaczego Michael miałby potrzebować tych małych dzieci, ubranych jak on..? Żal mi ich”, wyznała.

Barbra Streisand w ogniu krytyki - oświadczenie artystki

Wypowiedź Barbry Streisand wywołała lawinę nieprzychylnych komentarzy w mediach społecznościowych. Zarzucono jej, że stanęła w obronie oprawcy niewinnych dzieci, że nie ma szacunku do ofiar molestowania seksualnego i ich rodzin, zaś jej słowa określono jako „hańbę” oraz „obrzydliwość”. Niektórzy napisali wprost, że spalą płyty artystki. Gwiazda, nie spodziewająca się aż tak nieprzychylnych rekacji, wydała oświadczenie, w którym odniosła się do kontrowersji i przeprosiła wszystkich, którzy poczuli się urażeni jej słowami.

„Bardzo przepraszam za ból i nieporozumienie, które wywołały moje nieostrożnie dobrane słowa. Nie chciałam w jakikolwiek sposób podważać traumy, której ci chłopcy doświadczyli. Jak wszyscy, którzy padli ofiarami przemocy na tle seksualnym, będą musieli z tym żyć do końca życia. Czuję głębokie wyrzuty sumienia i mam nadzieję, że James i Wade wiedzą, że naprawdę ich szanuję oraz podziwiam za mówienie prawdy”, przekonuje.

Dodała także, że „żadna sytuacja ani okoliczności nie usprawiedliwiają wykorzystywania niewinnych dzieci przez kogokolwiek”, zaś „historie mężczyzn wzbudziły w niej głębokie współczucie”. Po raz kolejny skrytykowała również zachowanie rodziców, podkreślając, że ich najważniejszą rolą jest ochrona dzieci, złagodziła jednak ten osąd i stwierdziła, że „zostali uwiedzeni i zepsuci przez swoje fantazje i sławę”.

Diana Ross broni Michaela Jacksona

Za sprawą wypowiedzi Barbry Streisand głos w sprawie dokumentu HBO zabrała również inna legenda muzyki, Diana Ross. Za pośrednictwem Twittera odniosła się do oskarżeń formułowanych pod adresem króla popu.

„Oto, co jest w moim sercu tego poranka. Wierzę i ufam, że Michael Jackson był i jest niesamowitą siłą dla mnie i dla innych. Stop w imię miłości!”, zaapelowała poruszona na Twitterze, nawiązując do singla z 1965 roku okresu tworzenia z The Supremes

Getty Images

Diana Ross i Michael Jackson:

ONS
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama