Antoni Gucwiński, żona Hanna
Fot. KRZYSZTOF HOROSZKIEWICZ/East News
O TYM JEST GŁOŚNO

Antoni Gucwiński źle opiekował się koniem? Dolnośląska Ekostraż zabrała mu chore zwierzę

Były dyrektor wrocławskiego zoo odpiera zarzuty

Rafał Kowalski 7 lipca 2021 11:15
Antoni Gucwiński, żona Hanna
Fot. KRZYSZTOF HOROSZKIEWICZ/East News

Przez pół wieku Antoni Gucwiński wraz z żoną Hanną nadzorowali opiekę nad zwierzętami we wrocławskim zoo. W 2006 roku para odeszła ze swoich stanowisk, ale do dziś prowadzący Z kamerą wśród zwierząt opiekują się wieloma zwierzętami na własną rękę. Niestety o małżonkach jest znów głośno za sprawą nieprawidłowości, które opisała dolnośląska Ekostraż. To – jak czytamy na Instagramie - dolnośląska organizacja pożytku publicznego zajmująca się humanitarną ochroną zwierząt domowych, dzikich i gospodarskich. Co się stało?

Państwo Gucwińscy nie opiekowali się koniem?

Na stronie Ekostraży 4 dni temu pojawił się niepokojący post, w którym poznajemy szczegóły interwencji dotyczącej wyczerpanego konia. W pierwszych zdaniach oświadczenia wspomniano, że zwierzę należało do Antoniego Gucwińskiego. „Interweniujemy na posesji pod Miliczem, na której znajdują się konie należące do byłego dyrektora wrocławskiego ZOO. Oto jeden z nich - podobno leży tak od 2 dni, bo nie jest w stanie utrzymać się na własnych nogach dłużej niż 20 minut. Stawy są obrzmiałe, obolałe, koń ma już nawet odleżyny. Każdy, kto ma choćby minimalną wiedzę o koniach, wie czym kończy się leżenie konia. Pan Antoni Gucwiński także, tylko jak zawsze nic nie wie, nikt go nie poinformował, niczego nie zauważył”, czytamy w poście na Instagramie.

Z jego dalszej części dowiadujemy się, że chory koń został przewieziony do weterynarza w trybie pilnym. Medyk stwierdził, że zwierzęciu zagrażało bezpośrednie zagrożenie życia. Skrajnie cierpiący według weterynarza koń utrzymywał się z trudem na własnych nogach. Ból uniemożliwiał jednak przeprowadzenie podstawowych badań.

Opisana wyżej sytuacja wymagała potwierdzenia, kto na 100% jest właścicielem konia. Zeznania były różne, ale w końcu udało się to ustalić. „Sam Antoni Gucwiński twierdzi, że to nie są już jego konie. Przeczą temu właściciele terenu, którzy odkupili go od niego i przyjechali na miejsce. Oświadczyli, że Gucwiński sprzedał im teren, a koni nie chciał z miłości i przywiązania do nich. Smutne to przywiązanie i tak bardzo bolesne”, napisano najpierw. „Jak ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość i co w końcu przyznał także sam Antoni Gucwiński - koń należy do niego, kuleje od dawna i nigdy nie był diagnozowany ani leczony”, dodano.

CZYTAJ TEŻ: Ich karierę zniszczył skandal. Tak dziś wygląda życie Hanny i Antoniego Gucwińskich. Przez lata program „Z kamerą wśród zwierząt” cieszył się wielką popularnością...

Antoni Gucwiński odpiera zarzuty w sprawie złego traktowania konia

Głos zabrał też sam Antoni Gucwiński, który uważa, że prawidłowo opiekował się zwierzęciem. „To był jeden z koni rasy haflinger, które pielęgnowaliśmy od 20 lat. Ja jestem lekarzem weterynarii z wykształcenia, a całym stadem opiekuje się doktor Tomasz Grabiński i weterynarze pracujący w jego klinice. Przyjeżdżali do mnie, robili okresowe badania, korekcję kopyt. Wszystko to, co przy zwierzętach się robi. Wiadomo było, że choroba stawów postępuje, która u koni zwykle źle wróży”, przyznał w rozmowie z Plejadą dodając, że oceniający go ludzie nie mają pojęcia o opiece nad końmi. Były dyrektor wrocławskiego zoo nie odbiera im dobrej woli, ale przykro mu, że opinia publiczna jest wprowadzana w błąd.

W rozmowie z tą samą redakcją 88-latek podkreślił, że całą interwencję uważa za nagłośnioną specjalnie. „Ten koń mógł tam zostać do rana. Nie było deszczu, nie było śnieżycy, nie było żadnego niebezpieczeństwa. Na drugi dzień byśmy sobie sprawę spokojnie rozwiązali. Tymczasem zrobił się krzyk na całą Polskę, że koń jest zabiedzony. Tu nie chodzi o zdrowie konia. Tu chodzi o indywidualną złośliwość, ja to tak odbieram. Trudno, co zrobić”, podsumował prowadzący Z kamerą wśród zwierząt pan Antoni Gucwiński.

Miłośnik zwierząt dodał też, że był jako właściciel zwierzęcia gotowy pokryć koszty jego leczenia. Tego stwierdzenia nie potwierdziła rzeczniczka Ekostraży. „Nic nam nie wiadomo, aby Antoni Gucwiński zaoferował pokrycie kosztów leczenia. Szpital nie informował nas, że właściciel chce pokryć koszty i nie zgłaszał innego płatnika. Klientem szpitala jest Ekostraż, więc to organizacja pokrywa koszty”, wyznała Plejadzie pani Katarzyna Szakowska.

Koń został uśpiony. Komentarz Hanny Gucwińskiej

Po wielu dobach walki o życie konia podjęto decyzję, że musi być ono uśpione. „Koń został uśpiony. Zadecydował o tym stan zdrowia zwierzęcia, a także właściciel i przedstawiciel Ekostraży”, powiedział lek. wet. Paweł Golonka ze szpitala dla koni.

Z wersją, że uśpienie zwierzęcia było dobrym rozwiązaniem nie zgadza się Hanna Gucwińska, która broniła męża w rozmowie z Plejadą. „Ta cała sytuacja się strasznie na nas odbija. A granie naszą starością, że my nie dajemy rady z opieką nad zwierzętami z powodu wieku, jest po prostu nieprzyzwoite. Nie chcieliśmy konia zabierać z łąki, bo nie było powodu. Dwa dni temu przychodził normalnie do ogrodzenia, karmiliśmy go z ręki. Usypianie go to po prostu bestialstwo”, powiedziała żona Antoniego Gucwińskiego. 

Antoni Gucwiński, żona Hanna
Fot. GRZEGORZ HAWALEJ/REPORTER

TAGI #Zwierzęta

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

„Miałem szczęście do kobiet”… Jerzy Stuhr o mamie i babci w ostatnim wywiadzie dla VIVY.pl

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

KATARZYNA SKRZYNECKA I MARCIN ŁOPUCKI o tym, jak przez 15 lat budowali związek, w który weszli z bagażem doświadczeń. JERZY STUHR: odszedł legendarny polski aktor. Jaki był na scenie i poza nią? PAT BOGUSŁAWSKI święci triumfy jako reżyser ruchu na pokazach mody światowych projektantów. HALINA FRĄCKOWIAK: charyzmatyczna piosenkarka niezwykle szczerze opowiada o 60 latach kariery.