Reklama

Na co dzień Anna Wendzikowska z powodzeniem łączy obowiązki samodzielnej mamy z rozwijaniem kariery zawodowej. Choć dziś jest spełnioną dziennikarką, to przez pewien czas mierzyła się ze sporymi trudnościami w pracy, gdzie była ofiarą mobbingu. Bolesnym ciosem było dla niej również rozstanie z partnerem... To wszystko doprowadziło u prezenterki do rozwinięcia się depresji.

Reklama

Anna Wendzikowska o mobbingu w pracy

Przez długi czas Annę Wendzikowską mogliśmy oglądać na antenie „Dzień dobry TVN”. W 2022 roku dziennikarka jednak zrezygnowała z pracy w programie, czego powodem miał być mobbing, z jakim się spotkała. „Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby „gwiazda telewizji”, a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie. Tak naprawdę byłam w swoim schemacie niewidzialności, niedocenienia i ciągłego udowadniania swojej wartości. (…) Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia, w studio usłyszałam: „Sorry, Anka, nie oglądasz się”. Pomyślałam, cóż, trudno, chodzi o dobro programu. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłam wyniki oglądalności z ostatnich tygodni. W momencie mojego wejścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam: „oglądalność nie jest najważniejsza”, wyjaśniła wówczas we fragmencie swojego oświadczenia.

Jednak zanim zdecydowała się opowiedzieć o mobbingu, w 2021 roku Anna Wendzikowska zdradziła, że zmagała się z depresją, a problemy zawodowe tylko wzmogły u niej złe samopoczucie, a nawet doprowadziły do pojawienia się myśli samobójczych. Kolejnym bolesnym czynnikiem było dla dziennikarki głośne rozstanie z partnerem i ojcem jej córki, Janem Bazylem w 2018 roku. Choć para zdecydowała się jeszcze do siebie wrócić i próbować ratować relację, to jednak nie udało im się to i po jakimś czasie ponownie się rozstali. „Nasze pierwsze rozstanie przypadło tuż po narodzinach mojej młodszej córeczki. Ale jak poszliśmy na terapię, to przez jakiś czas nam się układało. Potem, jak zaczęła się pandemia, ta trudna sytuacja spowodowała, że znowu strzeliły bezpieczniki, że tak powiem”, zwierzała się Anna Wendzikowska w rozmowie z serwisem ofemin.pl.

Czytaj też: Partner Ewy Demarczyk smutno o wyglądzie grobu artystki: „Boli mnie to, co widzę”

Wojciech Olszanka/Dzien Dobry TVN/East News

Anna Wendzikowska na planie „Dzień dobry TVN”

Anna Wendzikowska szczerze o chorobie

W rozmowie z reporterką Jastrząb Post Anna Wendzikowska postanowiła opowiedzieć nieco więcej o trudnych chwilach, jakie ma za sobą. „To są różne momenty. Jak sobie pewnie najbardziej nie radziłam, to najbardziej nie chciałam tego pokazać. Z depresją i takimi momentami psychicznego załamania wiąże się to, że to nie o to chodzi, że człowiek jest słaby, tylko o to, że bardzo długo starał się być silny i był w takim schemacie tego, że przecież musi iść do przodu, musi to rozwiązywać, nie ma się co rozklejać, nie ma się co mazgaić, przecież w zasadzie wszystko jest super. Gdzieś tam patrzę na to swoje życie z zewnątrz i ono jest super, więc w zasadzie o co mi chodzi. A moment, kiedy się podzieliłam, to był tak naprawdę moment po tej największej burzy”, wyznała.

Dziennikarka tłumaczy, że cały czas tkwiły w niej emocje, które starała się ignorować. Rozstanie z partnerem było dla niej trudnym momentem, ale i przełomem, po którym zaczęła się im przyglądać. „Czyli ja gdzieś musiałam najpierw sama w sobie zmierzyć się z tym, rozebrać to na części pierwsze, zrozumieć to, że to co się wydarzyło na zewnątrz, czyli moja sytuacja w pracy, albo mój związek, który też się zakończył jakimś wielkim wybuchem i trudnymi emocjami, to jest to tylko coś zewnętrznego, co jest emanacją tego, co mam w środku. Więc musiałam odpakować to, co miałam w środku, co się nauczyłam w jakiś sposób obsługiwać. Miałam mechanizmy obronne, które mnie chroniły przed tym, żeby tam nie zaglądać, bo to są trudne emocje”, wyjaśniła Anna Wendzikowska reporterce Jastrząb Post.

„To są jakieś traumy z przeszłości, nieprzeżyte emocje, dlatego, że my wszyscy boimy się przeżywać trudne emocje jak smutek, żal i często pakujemy je do środka, a na zewnątrz robimy wszystko, aby odwracać od nich uwagę i tam nie patrzeć. Więc ja doszłam do takiego momentu, że po prostu musiałam tam spojrzeć. Dopiero w momencie, kiedy zaczęłam tam spoglądać i to wszystko odpakowałam, to nauczyłam się przeżywać te emocje na bieżąco. To jest ok przeżywać smutek, to jest ok czuć gniew, tylko jak się te emocje przeżywa na bieżąco, to one przychodzą i odchodzą i dzięki temu można normalnie funkcjonować. Dopiero jak się z tym uporałam, to byłam w stanie powiedzieć o tym głośno. Bo nie byłabym w stanie mówić o tym z tego miejsca najgorszego i najciemniejszego”, dodała dziennikarka.

Zobacz także: Katarzyna Glinka szczerze o niełatwej relacji z ojcem: „Nigdy nie powiedział, że mnie kocha”

Anna Wendzikowska o walce o siebie

Dziennikarka przyznaje, że zdarzały jej się momenty, kiedy nie miała siły wstać z łóżka. „Wiele miałam takich dni. To nie jest tak, że to był jeden ciemny moment. To była sinusoida. Był gorszy czas, były gorsze dni, a potem był jakiś pomysł do tego, żeby się podnieść, człowiek wchodził w pęd i znowu było odwracanie wzroku i udawanie, że wszystko jest ok. To tak trwało dosyć długo”, zdradziła w tej samej rozmowie. Momentem przełomowym do walki o siebie była dla niej chwila, kiedy została sama oraz czas, kiedy rozpoczęła się pandemia. „Doszłam do ściany jeżeli chodzi o moje relacje. W momencie, kiedy zostałam sama, najpierw gdy moja córka miała trzy tygodnie, co było dla mnie nie do zrozumienia na takim poziomie logicznym, dlaczego to się wydarzyło, potem to się stało drugi raz jak tylko zaczęła się pandemia, czyli miałam pandemię i rozkład związku, który zdarzył się właściwie nie wiadomo dlaczego”, mówiła Anna Wendzikowska w rozmowie z Jastrząb Post.

„Takie miałam poczucie, że doszłam do ściany i to jest czas, żeby wreszcie zajrzeć głębiej i zobaczyć, co jest przyczyną tego, że daje tak dużo, że robię dużo, a to nie przynosi zamierzonego rezultatu. Że gdzieś jest błąd na początku, że moje wybory, decyzje i miejsca w które mnie zabiera moja podświadomość i te schematy, które znam z dzieciństwa, to nie jest dla mnie dobre miejsce. I nie mam w sobie takiego systemu przetrwania, że w momencie, kiedy coś nie jest ok za pierwszym razem, to nie potrafię się usunąć z tej sytuacji, tylko się staram bardziej, walczę bardziej. To było coś, co sprawiło, że pomyślałam, że może to nie jest moja wina, ale że to jest moja odpowiedzialność, to miejsce w którym się znalazłam. I ode mnie tylko zależy, gdzie z tego miejsca pójdę dalej”, dodała.

Mamy nadzieję, że przed Anną Wendzikowską same dobre chwile, a najgorszy okres dziennikarka ma już za sobą.

Reklama

Czytaj również: Wiele sukcesów zawodowych i koniec małżeństwa. Maria Dębska szczerze podsumowała mijający rok

Reklama
Reklama
Reklama