Anna Mucha: „Zdecydowałam się wtedy stąd zniknąć, by wrócić jak tsunami”
Co jeszcze w nowym numerze VIVY!?
Właśnie możemy ją zobaczyć w najnowszej części Kogla-mogla 3. Przez piętnaście lat wciela się także w jedną z postaci w hicie TVP 2, M jak miłość. Nie każdy wie, że najbliżsi mieli na nią zupełnie inny pomysł. „Od zawsze była w rodzinie idea, że będę prawnikiem. Ja też tak myślałam”, mówiła Anna Mucha w rozmowie z Piotrem Najsztubem.
Czy z perspektywy już wielu lat uważasz, że Twój wyjazd do Nowego Jorku, do szkoły aktorskiej Lee Strasberga miał sens?
Nie mam co do tego wątpliwości! Wycisnęłam z tej szkoły, ile się dało. Ale, uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie rozumiem oczekiwań, presji, szczególnie dziennikarzy, że powinnam w Stanach zostać i tam próbować robić karierę.
Przecież prawdziwa kariera jest tylko tam! Oczywiście dla Polaków.
Oczywiście, jak kariera, to tylko tam, polskie kino nie istnieje, europejskie kino nie istnieje, Bollywood nie istnieje, jest tylko Hollywood! Nie podzielam tego specyficznego entuzjazmu. Ani miłości do LA. Dla mnie LA jest brzydkie, nieatrakcyjne, nieinteresujące. Wróciłam tutaj, bo tu dostałam od losu szansę, jakiej większość moich amerykańskich znajomych u siebie dostać nie może. Mogliby mi zazdrościć, ba, zazdroszczą! Mam swój amerykański sen w lokalnym wydaniu!
A ten pobyt w Nowym Jorku, w szkole, to był jakiś stempelek, który pomógł Ci w Polsce?
Tak. To robi w Polsce wrażenie. I krótka ławka.
Czyli?
Zdecydowałam się wtedy stąd zniknąć, by wrócić jak tsunami.
(...)
Nie wystarczyłby zwykły potop?
Prywatnie uważam, że to jest głupie. Trzeba wyjechać na rok do USA i wrócić, a wtedy wszyscy się tym strasznie…
Jarają.
Dziękuję za podpowiedź, uratowałeś mnie przed wulgaryzmem. Nie wiem, czy to jakiś kompleks, potrzeba dowartościowania…
(...)
Jako aktorka jesteś poddawana nieustannym ocenom. One najczęściej są niesprawiedliwe…
Czekaj, czekaj… Jednak jest wymierna ocena, jednak ktoś kupuje bilety na spektakle, w których gram.
Jesteś pewna, że to o Twoją aktorską grę chodzi? A nie o to, że jesteś „tą Muchą”?
I dlatego chcą mnie zobaczyć? Mogliby wyjść po 15 minutach… a zostają do końca i jeszcze biją brawo, i dobrze się bawią…
Nigdy nie będziesz wiedzieć tego, czy ktoś chce Ciebie poznać lub się zakolegować, bo jesteś fajna, czy dlatego, że jesteś znaną skandalistką.
Próbujesz mnie zarazić swoimi lękami?
Walter Chełstowski, który był reżyserem „Tok Szoku”, powiedział mi na dzień dobry: „Pamiętaj, że jeśli ten program osiągnie sukces, to już nigdy nie będziesz wiedział, dlaczego ktoś chce się z tobą na przykład zaprzyjaźnić, czy chodzi o to, że jesteś »tym« Najsztubem”.
I po to też wyjechałam do Stanów, żeby uporządkować sobie w głowie, dowiedzieć się, czy mogę…
Być nie tylko „Muchą”?
Tak, czy mogę być lubiana jako ja, czy ktoś mnie prywatnie lubi. Czy ja jestem tylko kimś, przy kim można się „ogrzać” i pokazać.
I potwierdziłaś, że istniejesz?
Kilka osób mnie polubiło, niektórzy śmiali się z moich dowcipów, więc okazało się, że chyba nie jest ze mną najgorzej.
Co jeszcze w nowej VIVE! 3/2019?
Dlaczego Anna Mucha nie została prawniczką, nie wybrała kariery w Hollywood i… czy „wraca na rynek”?
Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna - połączyła ich opera… „Napój miłosny” wystawiona w londyńskiej Covent Garden – przypadek czy przeznaczenie?Tajemnice najsłynniejszego małżeństwa na świecie, królowej Elżbiety II i księcia Filipa. Co ukształtowało Patryk Vegę jako twórcę, skąd czerpie motywację, co sprawiło, że zwrócił się do Boga. Ilona Łepkowska: „Nie jestem księżniczką w zamku na szklanej górze – wiem, jak życie może kopnąć w tyłek”, mówi królowa polskich seriali. A także: w Las Vegas ślub może wziąć każda para, która uzyska tak zwany marriage license. I może go udzielić sam… Elvis Presley.