Ania Rusowicz: "Mogłam zginąć w wypadku tak jak mama, poddałam się, nie chciałam walczyć, ale..."
1 z 6
Ania Rusowicz, córka tragiczne zmarłej w wypadku samochodowym Ady Rusowicz, jest w ciąży. Dziecko wokalistki i muzyka Huberta Gasiula przyjdzie na świat jeszcze w tym roku. Artystka w najnowszym wywiadzie zdradziła, że starała się zajść w ciążę... 10 lat! Udało się to w momencie, gdy oboje stwierdzili, że zaprzestaną starań. "To była droga przez mękę. Nieraz czułam się jak "niekobieta", podkreśla Ania Rusowicz.
Polecamy też: Dramatyczny apel ojca Ani Rusowicz. Dlaczego artystka nie utrzymuje z nim kontaktu?
Dziecko Ani Rusowicz i Huberta Gasiula
"Czuję, że to będzie chłopak. Czekaliśmy na niego z Hubertem dziesięć lat. Od ślubu", podkreśliła w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" podekscytowana Ania Rusowicz. Dodała, że czas ten był dla niej bardzo trudny.
"To była droga przez mękę. Nieraz czułam się jak "niekobieta". Lekarze prześwietlają cię pod kątem wad, a przecież ciąża to ma być forma cudu. Psychika siada, czujesz się zgnojona. Patrzysz w lustro i zastanawiasz się, czy jesteś kobietą. To rodzi taki żal do siebie samej, że nie dajesz rady. Próbujesz się tłumaczyć, także przed światem. który dziecka od ciebie oczekuje. Czułam się odczłowieczona, to takie podejście "jajo o jajo", niekończące się terapie hormonalne, zabiegi, wizyty lekarskie itd. No i to podejście lekarzy do problemu, takie czysto techniczne. Masz ochotę krzyczeć i nie możesz, bo chęć posiadania potomstwa to nie leczenie wrzodów żołądka", podkreśliła z mocą artystka. Zdradziła również, jak dowiedziała się, że posiadanie przez nią dziecka będzie graniczyło z cudem.
Ania Rusowicz o staraniach o dziecko
"Pamiętam swoją pierwszą wizytę u ginekologa, gdy byłam nastolatką. Usłyszałam wtedy od lekarza lekko rzucony komentarz, że dzieci to ja raczej nie będę mieć ze względu na policystyczną budowę jajników. Te słowa wyryły mi się jak matryca w głowie. I mimo że medycyna w tej chwili zna różne sposoby leczenia niepłodności, to tamte słowa zapadły głęboko w pamięć. Odwiedzałam różne gabinety, kliniki leczenia niepłodności. Tłok jak na Dworcu Centralnym. Mnóstwo par oczekujących w kolejkach. Wcześniej myślałam, że jestem jedyna, osamotniona, wyjątkowo źle potraktowana przez los. Tu nie ma jednej gotowej recepty na spłodzenie dzieci, lekarstwa, każdy przypadek jest inny. Stres związany z niemożnością posiadania potomstwa można porównywać do takich sytuacji, jak śmierć bliskiej osoby, choroba, utrata pracy", przekonuje artystka.
Polecamy też: Poruszające wyznanie Pauliny Sykut-Jeżyny o córce: „Do oczu cisną się łzy, choć nie ma się powodów do płaczu”
2 z 6
Ania Rusowicz wyznała, że w pewnym momencie musiała podjąć radykalne kroki.
"Rosło we mnie poczucie niesprawiedliwości, złości na świat. Że ja chcę, a nie mam. Inne nie chcą, a mają, usuwają albo maltretują swoje dzieci. ... W końcu, po latach wizyt u najlepszych specjalistów, pomyślałam, że muszę znaleźć kobietę lekarkę, najlepiej w ciąży lub świeżo upieczoną matkę. Chciałam pobudzić wokół siebie energię kobiecości i płodności. Ponoć dotykanie brzucha jest zaraźliwe. Myślę też, nie odbierając mężczyznom wiedzy, że mężczyźni lekarze nie są w stanie zrozumieć w pełni kobiety, którą rozpaczliwie pragnie dziecka. Tak trafiłam na cudowną młodą lekarkę Martę Szajnik. Pomyślałam, że ona zrozumie, że ja potrzebuję cudu", zwierzyła się poruszona Ania Rusowicz.
"To była pierwsza osoba, która wzięła mnie za rękę i powiedziała: "Pani Aniu, będzie pani miała dziecko, ale musimy się porządnie zabrać do pracy". I ja to zobaczyłam. Łzy mi pociekły, że w końcu, po tych wszystkich klinikach, ktoś do mnie wyszedł jak do człowieka", powiedziała wzruszona wokalistka.
Jak dowiedziała się, że jest w ciąży?
Polecamy też: Depresja poporodowa. Wyznanie Adele nagłośniło problem milionów kobiet na całym świecie, także Polek
3 z 6
Ania Rusowicz przyznała, że wiadomość o ciąży rozpatruje w kategoriach cudu. Ma to związek z bardzo groźnym wypadkiem, którego doświadczyła, podobnym do tego, w którym zginęła jej mama Ada.
"W listopadzie ubiegłego roku wracaliśmy ze Szklarskiej Poręby, był akurat superksiężyc, wjechało w nas z całym impetem inne auto. Uderzyłam głową w belkę, wylądowałam w szpitalu. Otarłam się o śmierć, miałam strasznego doła. Straciłam matkę w wypadku, tak samo uderzyła głową w ramę, nie miała nawet jednej rany, jednego siniaka, zginęła od takiego uderzenia. Nie rozumiałam, dlaczego mnie coś bardzo podobnego spotkało. Gdy doszłam do siebie, wróciłam na scenę, poddałam się, nie chciałam już tak żarliwie walczyć o ciążę. A wtedy się okazało, że ona już tam jest. Mogę własnym życiem świadczyć, że dziwne rzeczy się zdarzają", zwierzyła się poruszona Ania Rusowicz.
Czy Ania Rusowicz rozważa adopcję?
Polecamy też: „Czułam, że Sylwia szuka miłości”. Agata Młynarska z córką w EKSKLUZYWNYM WYWIADZIE I SESJI VIVY!
4 z 6
Ania Rusowicz opowiedziała, czy zamierza kiedykolwiek adoptować dziecko.
"Byłam już pogodzona z tym, że wezmę dzieci do adopcji. Zresztą nie wykluczam, że to kiedyś zrobię. Choć jako adoptowana wiem, że większość ludzi nie nadaje się do wychowywania cudzych dzieci. To, że ktoś bierze dziecko na wychowanie i kocha je jak swoje, to jest wielka odwaga i wielki wyjątek", wyznała wokalistka.
Czy wypadek, który zdarzył się w listopadzie 2016 r. przyśnił się jej tak samo jak wypadek rodziców, w którym zginęła jej mama Ada, gdy miała 7 lat?
"Gdy wstałam wtedy rano, powiedziałam do Huberta, że mam wrażenie, jakbym miała dzisiaj umrzeć. I w nocy mieliśmy wypadek. Po powrocie ze szpitala oglądałam filmy na temat śmierci klinicznej, czytałam książki o reinkarnacji. Chciałam się dowiedzieć, po co mi było takie doświadczenie", powiedziała.
Jak przygotowują się wraz z mężem na narodziny pierwszego dziecka?
Zobacz też: „Bardzo chciałam usłyszeć, że mnie kocha. Pomogła mi dopiero terapia”. Poruszające wyznanie Agaty Młynarskiej o ojcu
5 z 6
Ania Rusowicz zdradziła, jak przygotowuje się z partnerem do tego wyjątkowego dnia, jakim będą narodziny ich dziecka.
"Dużo jest we mnie miłości. Takiej niespożytkowanej, której nie miałam gdzie ulokować. Na męża? Na muzykę? Tak, ale to jest jeszcze inny rodzaj miłości. Sądzę, że z Hubertem będziemy wręcz walczyć o czas naszego dziecka. Choć pewnie przyjdzie i wygodnictwo, ale jakiś trening mamy - jeździło się w trasy, nie spało, imprezowało, wypiło (śmiech)", wyznała wokalistka.
Czy wieloletnie starania o dziecko odcisnęły piętno na związku Ani Rusowicz i jej męża Huberta?
"... moja babcia powtarzała zawsze, że trzeba wiedzieć, z kim dzieci robić. Coś w tym jest - Hubert czeka ze mną. Zastanawiamy się, jakie nasze dziecko będzie, jakie będzie miało myśli. Widzimy je jako człowieka, ważną personę, która przychodzi za Ziemię. Oczekiwanego, ważnego gościa", podkreśla Ania Rusowicz.
Polecamy też: Dramatyczny apel ojca Ani Rusowicz. Dlaczego artystka nie utrzymuje z nim kontaktu?
6 z 6
Ania Rusowicz zwierzyła się także, że narodziny dziecka to dla niej nowy rozdział w życiu.
"Przez lata miałam wrażenie, że jestem okradana z tożsamości. Niektórzy ludzie mówią do mnie Ada, nawet ci, którzy nie mają szansy pamiętać mojej matki, nigdy nie słyszeli jej piosenek, nie wiedzą, kto to byli Niebiesko-Czarni. Nieważne, co zrobię, jest źle. Kiedy śpiewam piosenki matki, to "korzystam z jej sławy, jadę na nazwisku, podpieram się nią". Kiedy ich nie śpiewam, to z kolei "odcinam się od niej, zdradzam ją, porzucam". Walczyłam przez lata o własną tożsamość. Mam taą refleksję, że teraz, kiedy sama zostaję matką, mam szansę wreszcie stać się sobą. Następstwo pokoleń sprawi, że pewna struktura ulega bezpowrotnie definitywnemu przeorganizowaniu", podkreśliła poruszona wokalistka.
Polecamy też: Jarosław Bieniuk z dziećmi we wzruszającym teledysku. Tak pozowali VIVIE! EKSKLUZYWNE WIDEO