Reklama

Artysta doświadczył w swoim życiu wiele cierpienia. Śmierć wnuczka, ciężka choroba, groźny wypadek... Ukojenie Andrzejowi Rybińskiemu przyniosła wiara w Boga. To dzięki niej znalazł w sobie siłę, by przezwyciężać trudności i znajduje sens w cierpieniu.

Reklama

Andrzej Rybiński doświadczył w życiu wielu tragedii

Jest utalentowanym gitarzystą i wokalistą, a najbardziej zasłynął dzięki wydanemu w 1983 roku utworowi „Nie liczę godzin i lat”. W życiu osobistym jednak los go nie rozpieszczał... Przetrwać trudny czas pomogła mu wiara w Boga. Wielokrotnie podkreślał, że doświadczył jego obecności. „To, co mam, zawdzięczam najpierw Bogu, dopiero potem sobie”, mówił w rozmowie z Dobrym Tygodniem. W tym samym wywiadzie wrócił także do tragicznych wydarzeń, z jakimi się mierzył. Choć spotkało go dużo cierpienia, to wiara Andrzeja Rybińskiego pozostała niezachwiana.

W 2014 roku w wyniku śmierci łóżeczkowej zmarł jego wnuk, Kubuś. Chłopczyk miał zaledwie cztery miesiące. „Ta rana nigdy się nie zagoi. Trudno w takiej tragedii szukać sensu, ale ja staram się tłumaczyć sobie, że nic nie dzieje się bez powodu”, wyznał w Dobrym Tygodniu. Rodzice dziecka zgodzili się na pobranie jego narządów do transplantacji, dzięki czemu udało się uratować troje chorych dzieci. Andrzej Rybiński regularnie odwiedza grób wnuczka i modli się za niego, jednocześnie stara się jak najwięcej uwagi poświęcać dwóm żyjącym wnukom, Mikołajowi i Adamowi.

Czytaj też: Nieustannie za nim podążała i wbijała w poczucie winy. Jarosław Kret z goryczą wspomina relację z mamą

Piętka Mieszko/AKPA

Andrzej Rybiński, Plan programu "Jaka to melodia?"

Andrzej Rybiński przeżył groźny wypadek

Po pięciu latach artysta zmierzył się z kolejnym tragicznym wydarzeniem. Kiedy wracał samochodem z żoną z Zakopanego, jego samochód wzbił się nagle w górę i zmierzał w kierunku barierki oddzielającej pasy dwóch kierunków jazdy. Na szczęście Andrzej Rybiński w porę zapanował nad pojazdem, unikając tragedii. „Do tej pory nie wiemy z Jolą, dlaczego samochód wyleciał w powietrze. Do dziś pamiętam ten ogromny huk”, wyznał w Dobrym Tygodniu.

Wokalista jest przekonany, że udało im się wyjść cało z tej sytuacji dzięki bożej opiece. Codziennie jest za to wdzięczny i dziękuje Bogu za to, co dobre, prosząc także o dalszą opiekę. „Wiele razy doświadczałem sytuacji, które mogły doprowadzić do przykrych konsekwencji, ale jednak kończyły się dobrze. Czuję opiekę Boską”, wyjaśnił w tej samej rozmowie.

W 2021 roku z kolei Andrzej Rybiński bardzo ciężko przechodził zakażenie koronawirusem i bał się, że czeka go najgorsze. We śnie ukazała mu się jednak jego zmarła mama, dzięki czemu artysta zaczął walkę o swoje zdrowie. „Nic nie mówiła, pokazała mi się tylko. I wtedy nastąpił przełom”, zdradził w Dobrym Tygodniu. Mimo różnych przeciwności wokalista nadal pozostaje aktywny i występuje na scenie. W czerwcu pojawił się na 60. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, odsłonił również gwiazdę na opolskim rynku.

Zobacz także: Odszedł z domu, miała do niego żal. Edyta Górniak szczerze o relacji z tatą. Nie żyje już 16 lat

Kurnikowski/AKPA
Reklama

Andrzej Rybiński, 57. KFPP Opole 2020

Reklama
Reklama
Reklama