Reklama

Agnieszka Hyży rzadko mówi o sprawach intymnych, ale tym razem zrobiła wyjątek. Dziennikarka udzieliła wywiadu na bloga Ani Lewandowskiej. Opowiedziała o życiu w patchworkowej rodzinie, byciu „macoszką” i pierwszych odczuciach po urodzeniu dziecka. Jaką matką i żoną jest Agnieszka Hyży?

Reklama

Agnieszka Hyży o dzieciach

Dziennikarka od trzech lat jest żoną Grzegorza Hyżego. Razem wychowują dzieci z poprzednich związków. Jakie zasady obowiązują w ich domu?

„U nas słowo tata zarezerwowane jest dla jednej osoby. I to działa w dwie strony – mama dla synków mojego męża też jest jedna”, powiedziała Agnieszka Hyży w rozmowie z Katarzyną Burzyńską. I dodała, że rodzina patchworkowa ma swoje zalety.

„Patchwork ma też plusy, których nie ma typowa rodzina: jest nas więcej, jest weselej, można dzielić problemy i obowiązki na 8 osób, a nie np. na 3. My np. dzięki temu nie mamy niani, a jest nam z Grześkiem łatwiej wygospodarować czas dla siebie, bo nasza rodzina jest duża”, stwierdziła.

„Jestem macoszką, jestem ciocią, która przejmuje normalne obowiązki mamy. Nie ma czegoś takiego, że mówię: „Grzesiek, przyszły Twoje dzieci”. Poznałam chłopców, jak oni mieli 2 latka, jeszcze nie mówili, Marta zaczynała mówić, więc doświadczyłam wszystkiego, co wiąże się z ich opieką i pielęgnacją. Dzieci z kolei wszystkiego uczyły się z nami. Pracujemy oboje, wymieniamy się z Grześkiem obowiązkami i opieką nad dziećmi – każde z nas pełni rolę rodzica: podejmujemy decyzje, wyjeżdżamy z dziećmi bez drugiego rodzica, chodzimy po lekarzach, siedzimy z nimi jak są chorzy, wstajemy w nocy. W momencie, kiedy są wszyscy, to są wszyscy. To jest nasze wspólne życie od prawie 5 lat. Wszyscy jesteśmy immanentną częścią tej samej układanki”, wyznała Hyży.

Dziennikarka dodała, że chciałaby ponownie zostać mamą. Kiedy to nastąpi? „Czas pokaże”, powiedziała. „Mówi się, że w patchworku bardzo potrzebne jest wspólne dziecko. Mam 33 lata i do 40 bardzo bym chciała, żeby nasza rodzina się powiększyła”, stwierdziła.

Żona Grzegorza Hyżego przyznała, że jej córka była cichym i spokojnym dzieckiem. Wiecznie spała i jadła, w ogóle nie rozrabiała. Marta dała mamie spać w nocy, co było niesamowite i gdyby dziennikarka miała gwarancję, że wszystkie jej dzieci takie będą, to zdecydowałaby się na dziesięcioro. Mimo wszystko, nie wspomina dobrze chwili po urodzeniu córeczki.

„Myślałam, że jak dziecko się pojawi, to będzie euforia, pioruny, fajerwerki i miłość, która cię obezwładnia. A powiem Ci szczerze, że patrzyłam na Martę i nic nie czułam. Z płaczem zadzwoniłam do mojej jednej i drugiej przyjaciółki i mówię, że coś jest ze mną nie tak, ja nic nie czuję. Moje przyjaciółki śmiały się i mówiły: Poczekaj… I rzeczywiście: z każdym tygodniem, z każdym miesiącem byłyśmy bliżej”, powiedziała.

Reklama

I dodała, że to była miłość od pierwszego wejrzenia, choć w szpitalu jej jeszcze nie czuła. „To była miłość, która zadziałała jak bomba z opóźnionym zapłonem: wybuch nastąpił dużo, dużo później. I nie tydzień później, czy dwa, tylko kilka miesięcy, wtedy zorientowałam się, że ja już nie funkcjonuję bez dziecka. Nie dlatego, że ono jest ode mnie uzależnione, ale dlatego, że jest odwrotnie, bo pojawiło się to niezwykłe uczucie. Potem z każdym miesiącem, kiedy Marta zaczęła mi oddawać miłość, uczucia między nami stawały się jeszcze silniejsze”, zakończyła.

Instagram @agnieszka_hyzy
Instagram @agahyzy
Reklama
Reklama
Reklama