Reklama

Miały być dwa tygodnie, ostatecznie wyszło osiem miesięcy. W ciężkim czasie pandemii Agata Młynarska wyprowadziła się z Polski i zamieszkała z mężem w Hiszpanii. Teraz dziennikarka wróciła w końcu do kraju, o czym opowiedziała na swoim Instagramie. Przed prezenterką i jej ukochanym jeszcze jedna ważna do uregulowania kwestia – co z pieskiem, którego para adoptowała niedawno?

Reklama

Agata Młynarska o powrocie do Polski z Hiszpanii

Ulubienica widzów musi na siebie uważać w trakcie pandemii koronawirusa podwójnie. Przez schorzenia, z którymi boryka się od kilku lat, zakażenie covid-19 mogłoby być dla Agaty Młynarskiej niebezpieczne. Jesienią 2020 roku gwiazda miała też inny problem – bardzo tęskniła za ukochanym, który na południu Europy kończył prestiżowe studia.

W październiku zeszłego roku 55-latce udało się dolecieć do męża Przemysława. Para zamieszkała w jednym z pięknych domów, urządziła go po swojemu i korzystała przez 8 miesięcy ze słońca. W końcu przyszedł jednak czas powrotu do Polski. Dziennikarka relacjonowała ten moment z lotniska. Hiszpania żegnała Agatę Młynarską deszczem. „No to lecę do Warszawy! Miały być dwa tygodnie, było osiem miesięcy! W Walencji deszcz... ja też płaczę, bo to był niezwykły czas...”, napisała gwiazda na Instagramie. Dodała też, że podczas lotów z przesiadką w Szwajcarii zaopatrzyła się w najlepsze możliwe maseczki. Bezpieczeństwo ponad wszystko!

CZYTAJ TEŻ: Agata Młynarska i Przemysław Schmidt są już 7 lat po ślubie: „Jest mężczyzną na dobre i na złe”. Jak się poznali?

Co z pieskiem Agaty Młynarskiej?

Wiele osób pamięta, że dziennikarka i jej mąż adoptowali w Hiszpanii psa. Decyzja została podjęta po tym, jak Agata Młynarska pojechała na spacer do jednego ze schronisk. „Przyjechaliśmy, żeby go wyprowadzić na spacer, bo Podenco nie mogą być w klatce. Po powrocie nie byliśmy w stanie zapomnieć jego wzroku. Pani zaproponowała adopcję. Rozpoczęliśmy procedurę, sprawdzanie, telefony do Warszawy, rozważania, zagotowała się gorąca linia i już po chwili jechał z nami Sabio. W schronisku był Zeusem ale nie reagował na to imię. Pani powiedziała, żeby wymyślić mu inne. Pomyślałam - Sabio! - po hiszpańsku znaczy mądry. I taki jest. Mądry i szalenie czujny. Wdzięczny i szczęśliwy”, tłumaczyła w sieci prezenterka.

Teraz Sabio nie towarzyszył jednak prezenterce na lotnisku. Dlaczego? Ulubienica publiczności wytłumaczyła, że piesek jest po operacji i potrzebuje trochę czasu, by się zregenerować. Pupil prawdopodobnie został w Hiszpanii wraz z mężem dziennikarki.

Reklama

Życzymy, by już niedługo cała trójka znów mogła wpaść sobie z ramiona.

Krzysztof Opaliński
Reklama
Reklama
Reklama