Miał świat u stóp, życie jednak wszystko mu odebrało. Tragedia zrujnowała Kazimierza Deynę
Wiódł szczęśliwe życie, ale słabości ściągnęły go na dno
Kazimierz Deyna został prawdziwą legendą piłki nożnej. Choć mógł wieść niesamowite życie, jednak los miał dla niego zupełnie inny plan. W wyniku prawdziwej tragedii stracił wszystko. Jego życie na emigracji wcale nie było tak kolorowe, jak wszystkim mogłoby się wydawać. Przytłoczyła go ilość pieniędzy i codziennych problemów. Przegrał swoje życie...
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 04.09.2024 r.]
Tragiczna śmierć Kazimierza Deyny
Piłkarz stracił życie w wyniku tragicznego wypadku samochodowego. Jak wspomina Janusz Dorosiewicz dla Przeglądu Sportowego, w ostatnią noc życia Deyny, miał spotkać go pewien Polak, który opowiadał, że trochę wypili i grali w bilard. Później wydarzył się koszmar, na który nikt nie był przygotowany. Ułamki sekund, prędkość i splot nieszczęśliwych wydarzeń...
ZOBACZ TEŻ: Dorastały w blasku fleszy, wyrosły na prawdziwe piękności. Córki Piotra Rubika to jego największa duma
Jego dodge wbił się w pick-upa, który stał na poboczu autostrady. Czy mógł tam stać? Czy powinien tam stać? Ścięło dach auta Kazia. Nie miał szans na przeżycie. Policja zrobiła zdjęcia, ale nie pozwoliła pokazywać ich rodzinie. Były zbyt drastyczne.
Ostatnie lata Kazimierza Deyny
Dorosiewicz w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego wspomina, że na rok przed śmiercią widział się z Deyną. Wspomina to dość nietypowo, bowiem piłkarz miał być nieco zagubiony. Nie znał angielskiego, czuł się nieco wyobcowany. Obecność rodaków bardzo mu pomagała, chociaż wcale nie mieli na niego dobrego wpływu. Wtedy miały zacząć się jego problemy z alkoholem.
Kaziu nigdy nie mógł się od nich odciąć ze względu na język. A przecież w Warszawie problemów z alkoholem nie miał. Dopiero później sprowadzili go na złą drogę.
CZYTAJ TEŻ: Dla Marszałka Sejmu córeczki są całym światem. Szymona Hołownia szczerze o ojcostwie
Mówi się, że aby zostać legendą, trzeba umrzeć młodo. Choć to bardzo smutne, te słowa mają pewne odniesienie do wielu historii. Jedną z nich jest postać Kazimierza Deyny. Nie wyobrażał sobie pod koniec powrotu do Polski. Trwonił pieniądze, stracił majątek. Było mu wstyd, bo jego życie wcale nie wyglądało tak, jak wiele osób sobie wyobrażało.
Prawdą jest, że Kaziu stracił oszczędności życia i wstydził się wracać do Polski z niczym.
Żona Deyny była obrażona na Polskę
Nie pomagała również separacja z żoną. Po latach wyszło na jaw, że miała też ogromny żal, że na pogrzeb Deyny do San Diego nie przyleciał nikt z PZPN. Nie chciała też, aby jego prochy przeniesiono do Polski.
Jeździłem wtedy co roku do Las Vegas na targi, więc przy okazji odwiedzałem panią Mariolę i próbowałem ją przekonać. Trzy lata z rzędu jeździłem do San Diego. W końcu dała się namówić. Żadnych kosztów nie poniosła. Już wcześniej zarezerowałem miejsce w Alei Zasłużonych na Powązkach obok mojego serdecznego przyjaciela Witolda Woydy, którego prochy także ściągałem z USA.
Lata mijają, ale pamięć o Kazimierzu Deynie jest wciąż żywa, zwłaszcza dzięki Fundacji Deyny. Taki talent zdarza się raz na milion.
Źródło: Przegląd Sportowy