Reklama

To cała prawda, o jakiej modelki wolą milczeć. Swoimi twarzami reklamują największe marki modowe, są symbolami luksusu i przepychu, a życia im zazdroszczą miliony... Lecz co dzieje się, kiedy gasną światła reflektorów i modowych wybiegów? Losy takich dziewcząt jak ona opisała w swojej książce Monika Goździalska - polska modelka i celebrytka. Niejedno widziała i niejedno przeżyła. Otrzymała od losu szansę, będącą przepustką do paryskiego świata modelingu, restrykcyjnych diet, bankietów oraz seksualnych orgii. Przedstawiamy fragment jej wstrząsającej opowieści...

Reklama

Fragment książki "SKANDALICZNE ŻYCIE MODELEK" - Monika Goździalska

„– To skąd jest twój facet? – kontynuowała rozmowę Anka.

– Nasz rodak, wielki reżyser, póki co się ukrywamy, bo ma jeszcze żonę. Ona oczywiście o nas wie, ale chodzi o to, żeby świat się o nas dowiedział w odpowiednim momencie. Pewnie nic z tego nie rozumiecie, bo jesteście młode i głupie!

– Wow, to pewnie bogacz z niego! – podsumowała moja przyjaciółka, podczas gdy ja postanowiłam wbić Magdzie szpilę.

– I tobie to nie przeszkadza, że on żyje z wami obiema naraz? – zapytałam, biorąc duży łyk wina.

Przez twarz Magdy przemknął grymas. Chwyciła kolejnego papierosa.

– Niby w czym mam mi przeszkadzać? – burknęła, wypuszczając dym przez zęby. – Miłość jest ulotna. Raz jest, a zaraz jej nie ma! To jest Paryż! Lepiej przywyknij do światowego życia, inaczej szybko wrócisz do swojej wsi.

– Akurat obie jesteśmy z Warszawy – odpowiedziała Anka, która w ogóle nie pojmowała, że Magda od początku traktuje mnie jak rywalkę, nie jak gościa. – A dokąd idziecie wieczorem? Możemy iść z wami?

– Wybieramy się na przyjęcie do willi jego przyjaciela pod Paryż, nie będzie nas kilka dni. Sorry, dziewczyny, ale to za wysokie progi na wasze nogi.

W tym momencie, żeby nas obronić, wyskoczyłam z piekielnym planem, który od razu z zachwytem podłapała Anka:

– I tak nie mogłybyśmy pojechać. Mamy zamiar zwiedzić tutejszą scenę klubową – oznajmiłam wyniośle i to z taką pewnością siebie, jakbym była znawczynią muzyki elektronicznej i paryskich klubów.

– Uważajcie na swoje drinki. Do waszej Warszawy jeszcze nie dotarła ta moda, ale tutaj chłopaki często lubią coś dorzucić dziewczynom do drinka.

– Co dorzucić?

– Tabletki, po których tracicie przytomność. Mieszkała tutaj taka jedna Nadia, miała zadatki na drugą Claudię Schiffer, ale trafiła na złe towarzystwo po afterparty. Obudziła się, kiedy dwóch facetów gwałciło ją w chacie jednego z nich. Próbowała uciec, ale poślizgnęła się na schodach i dzisiaj jeździ na wózku inwalidzkim. Wróciła do matki, na gospodarstwo przy ukraińskiej granicy.

– Dobra, to drinki pijemy naraz, nikt nam nic nie dosypie – oznajmiła ululana już Anka, podczas gdy mnie coś zakłuło w klatce piersiowej.

Magda spojrzała na nas z politowaniem, zaciągnęła się papierosem i dopiła wino. Zadzwonił domofon. Przyjechał po nią samochód.

– O, lew zawitał, możecie dopić do końca – rzuciła, wskazując otwartą butelkę wina.

Wyszła z mieszkania krokiem wielkiej damy, a my nie miałyśmy odwagi zerknąć przez okno, kto czeka na nią na dole, chociaż zżerała nas ciekawość…

(…)– Tak, dziewczyny, dzisiaj pijemy, ja stawiam! – krzyknęła przyjaźnie nasza piękna współlokatorka, zadziwiając mnie swoją serdecznością.

– Z jakiej to okazji?

– Okazja jest taka, że ten chuj mnie rzucił! – oznajmiła i głos się jej załamał.

– Ten polski reżyser? Co się stało? Nic nie mówiłaś…

– Mały fiut postanowił, że wraca do żony… – wychlipała Magda, nalewając nam po szklance wódki, którą rozcieńczyła dosłownie kroplą soku pomarańczowego.

Drink smakował jak paliwo rakietowe, dosłownie palił podniebienie. Jednak z każdym łykiem odprężałam się, a porzucona wręcz odwrotnie, robiła się coraz bardziej nerwowa i paliła papierosa za papierosem. Anka próbowała ją pocieszać.

– Mówiłam ci że takie stare zgredy to są chuje, nie faceci – powiedziała z dumą odkrywcy nowego lądu.

– Dokładnie! Niech sobie wraca do tej szarej szpary, mnie na nim nie zależy – prychnęła.

– Ale to na bank koniec między wami? – zapytałam jako jedyna nietrzeźwa, która zachowała tutaj resztki trzeźwego myślenia.

– Ja już go nie chcę. Wraca do starej, bo mu się pieniądze kończą na te jego dziadowskie filmy…

– Wiadomo, że baby trzymają kasę, inaczej wszystko by wydał na ciebie – zaśmiała się Anka, a Magda stuknęła się z nią szklanką.

(***)Mieszkanie reżysera okazało się ogromnym apartamentem wykończonym sztukaterią. Na środku salonu naprzeciwko siebie stały dwie ogromne sofy, a pomiędzy nimi antyczny, drewniany stolik. Ściany były zabudowane dziesiątkami regałów, na których stały książki, zdjęcia i nagrody. Jedną ze ścian zajmowała masa płyt winylowych. Nasz niemy zachwyt przerwała Natasza, która gwizdnęła z podziwem.

– No, ja wiedziałam, że ty, Madzia, masz dobry gust do mężczyzn! Tak można żyć!

– To jest jego ulubione miejsce na ziemi, tutaj czuje się jak w domu. Nie w Polsce, nie w Los Angeles, tylko właśnie w Paryżu – powiedziała z dumą.

– Ja nie mogę! Z kim on tu pozuje na zdjęciach? Przecież to… Brigitte Bardot, Catherine Deneuve i Vincent Cassel z boską Monicą Bellucci! – piszczałam.

Własnym oczom nie wierzyłam.

– A to kto? Taki zabijaka… – myślałam na głos.

– Ten karateka z hollywoodzkich filmów! – podpowiedziała Karolina, która bardzo rzadko się odzywała.

– Brawo, Karola! – pochwaliła ją Magda.

(***)

– Dobra, dziewczyny, czas coś chlapnąć. Patrzcie na to! – Magda wcisnęła coś w jednym z regałów, po czym uchyliła całe skrzydło ścianki. Za nią od podłogi do sufitu stały najlepsze alkohole świata na szklanych podświetlanych półkach, wystawione z pietyzmem niczym w muzeum.

Dziewczyny oniemiały, nawet Karola jęknęła ciche „wow”. Magda ściągnęła jedną z butelek koniaku Courvoiser VSOP i polała hojnie do czterech kryształowych kieliszków. Natasza zamoczyła usta, ja upiłam łyk, tak samo Magda, Karolina zaś walnęła wszystko naraz i podstawiła kieliszek, żeby poprosić o jeszcze.

– Karolcia, ja nie wiedziałam, że ty taki szatan jesteś! – zawołała Magda.

Karolina jak zwykle nic nie powiedziała, tylko się uśmiechnęła tajemniczo. Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać i za jej przykładem wypiłyśmy resztę duszkiem. Od tego momentu impreza zaczęła się rozkręcać.

– Żyj szybko, umieraj młodo! – krzyczała Magda, rozlewając kolejne kolejki drogiego alkoholu.

(***)

– Patrzcie na to! – Magda zdjęła ze środkowej półki drewnianą szkatułkę. Jej wnętrze wypełniał po brzegi drogocenny biały proszek.

– A przed wami prosto z Kolumbii on – KOKS! – zaśpiewała Magda.

– Oooo, moje ulubione kosmetyki! – śmiała się Natasza.

– Że co? – Niewiele rozumiałam z ich narkotycznego slangu.

– No szto, ja lublju przypudrować nosek! – wyjaśniła Rosjanka.

Wybuchnęły śmiechem, zasiadając na hokerach przy barze otwartej kuchni. Magda posypała, Natasza podzieliła swoją złotą kartą kredytową, po czym wzięły plastikową słomkę z szuflady, którą przecięły na pół.

– Zapraszam, dziewczynki! Częstować się czym chata bogata! – zawołała Magda.

Natasza siedziała ze słomką w nosie, gotowa odkurzać, co jest na blacie. O dziwo, do akcji równie ochoczo włączyła się Karola.

– Moniczko, a ty co? – zapytała Magda.

– Kurwa, dziewczyny, szczerze, ja to lubię jointa sobie zapalić czy coś, ale w to się jakoś nigdy nie bawiłam… – wyjaśniłam.

– Nigdy nic?

– Raz z moim Łukaszem kupiliśmy popersa, żeby sprawdzić, jaki jest seks po tym.

– No i jak było? – zaciekawiła się Natasza.

– Zajebiście, przyjemnie, ale krótko.

– No widzisz, a tu sobie raz wciągniesz i będzie jeszcze zajebiściej, przyjemniej i dłużej – przekonała mnie organizatorka imprezy.

– Żyj szybko, umieraj młodo, tak? – Spojrzałam na Magdę, która się zaśmiała.

Schyliłam się przy blacie, włosy ściągnęłam w kucyk, wsadziłam rurkę do nosa. Wciągnięcie i… nic, mało co poczułam, więc druga dziurka, tu mnie trochę zakręciło. Kilka sekund później już wiedziałam, co Magda miała na myśli, mówiąc, że będzie zajebiściej. Normalnie nawijam jak szalona, szczególnie z Anką, której mi teraz szczególnie brakowało, ale ona by się tu bawiła, na pewno byłaby królową nocy.

(***)

Tańczyłyśmy, wykrzykując tekst piosenki, gdy nagle zapadła cisza. Ktoś wyłączył płytę. Spojrzałyśmy po sobie, nie wiedząc, co się stało.

– Co jest, kurwa?! – krzyknęła nasza gospodyni.

Zza jej pleców odezwał się męski głos, który w sekundę nas spłoszył niczym młode sarny.

– Ano, Magda, kurwa, to jest, że mi z domu burdel zrobiłyście!

– O, kurwa, kochanie, przepraszam nie wiedziałam, kiedy wracasz…

– Co, kurwa? Nie wiedziałaś, że wracam?! A miałaś tutaj kiedyś wstęp? Co robią te dziwki w moim domu?! W moim, kurwa, domu!

– Kochanie, ja przepraszam, koleżanki przyszły… – skamlała i skłoniła się przed nim jak niewolnica.

Nie poznawałam Magdy, nie sądziłam, że reżyser z moich licealnych książek to jakiś opętany furiat.

– I te dziwki piją mój najlepszy alkohol? Wąchają mój koks?! – Rozglądał się po salonie, szukając dowodów naszej „zbrodni”. – Za kogo wy się, kurwa, uważacie?!

– Ja przepraszam, nie chciałam… – mówiła Magda błagalnie, podchodząc do niego powoli, jak do rozwścieczonego byka.

Usiadł na jednym z hokerów, wciągnął potężną kreskę w nozdrza, nalał sobie whisky i wypił ją duszkiem.

– Nie dość, że wracam z chujowego festiwalu, gdzie była pizda z piachem, to jeszcze zastaję burdel tutaj! – Wciągnął kolejną kreskę. – Kim są te dziewczyny?

Magda nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy do akcji wkroczyła Natasza. Widząc minę reżysera, nasza koleżanka skapitulowała i pozwoliła Rosjance na umizgi.

– A szto taki przystojny reżysjer się nerwuje, tu tyle pięknych dziewcząt! – szczebiotała.

– A ty niby kto jesteś? Ruska? Ukrainka?!

– Ja Natasza, a eto Monika i jeszjo Karolina… Modelki.

Przełknęłam ślinę, nie podobała mi się ta sytuacja, chciałam stąd uciec, ale nie wiedziałam, jak się wymknąć. Ten facet, który był niższy od nas o jakieś piętnaście centymetrów, zdawał się mieć charyzmę większą od Kaplicy Sykstyńskiej.

– I co wy, darmozjady, zrobiłyście mi wjazd na chatę?

– Nie nerwujsa, może ja tobie naleju jeszcze drinku? – Natasza, nie czekając na zgodę, po prostu napełniła szklankę i podała mu usłużnie.

– Na zdrowie! – powiedziała.

Reżyser jednym haustem opróżnił szklankę, a Natasza podeszła do niego i zrobiła to, co potrafiła robić najlepiej: zaczęła go pieścić w kroczu… Magda westchnęła boleśnie, ale milczała, ponieważ z jej faceta w końcu wściekłość powoli uchodziła. Postanowiła się nie odzywać.

Nagle jakby demon w niego wstąpił. Odepchnął od siebie Nataszę.

– Wy tu takie tańce odprawiacie… – pienił się. – Kurwa! Burdel mi z domu robicie? Ja wam pokażę prawdziwy burdel!

Szarpnął Nataszę za włosy, a kiedy potulnie uklękła, zbliżył jej twarz do swojego rozporka. Wyjął penisa i wsadził go jej w usta. Magda z rozpaczy aż padła na kolana i głośno płakała.

– Widzicie, dziewczyny, co to, kurwa, znaczy: bawić się!? – darł się. – Która następna?

Nie wiedzieć czemu, to Karolina wstała i potulnie do niego podeszła. Uklękła, dołączając do Nataszy, i obie na zmianę lizały jego prącie.

Magda wstała z klęczek.

– A ty, kurwa, dokąd?! – wrzasnął. – Siadaj i patrz, jak robię burdel z twojego życia!

Magda, szlochając, karnie spełniła jego polecenie, a ja siedziałam bezradnie na sofie i błagałam swój organizm, żeby odciął mi dopływ powietrza, uaktywnił się we mnie jakiś tętniak. Nie wiem, chciałam umrzeć, bardziej od śmierci bałam się tego, co będzie dalej.

– Rozbierać mi się tu, kurwa, wszystkie, ale już! – rozkazał.

Zaczęłyśmy zdejmować ubrania.

– A ty co, kurwa, robisz?! – wydarł się na Magdę. – Siedź tam i patrz!

Zrobiła, co kazał.

W pewnej chwili ziściły się moje najgorsze koszmary, bo spojrzał na mnie.

– A ty, co tam robisz?! – krzyknął. – Chodź tutaj!

Wstałam naga i ruszałam w jego kierunku, a on złapał mnie jedną ręką za pierś i zaczął ssać moje sutki. Robił to mocno i ostro, ale nie przejmowałam się tym, tylko histerią Magdy, która leżała na podłodze i spazmatycznie płakała. Natasza i Karola lizały go, a on błądził ręką po mojej cipce, aż wsunął mi tam dwa palce. Sapał i patrzył na nas pożądliwie, ale wciąż było mu za mało.

– Ustawcie się wszystkie przy barze i wypnijcie dla mnie – zarządził.

Posłusznie ustawiłyśmy się w kolejce, wypinając tyłki, cały czas patrząc na siebie. Zaczął rżnięcie od Karoliny, potem była Natasza. Ja na końcu. Przeleciał każdą z nas od tyłu.

Po którymś pchnięciu wyjął fiuta i skinął na Magdę.

– Chodź tu i klęknij grzecznie po rozgrzeszenie.

Powolnymi ruchami pocierał kutasem o jej głowę, a potem spuścił się na jej twarz. Gładząc ją po włosach, przemawiał cichym głosem, podczas gdy łzy spływały jej jedna po drugiej, a on tłumaczył:

– Ile razy ci powtarzałem, że nie ma w życiu nic za darmo, Magda?! Wyrównaliśmy rachunki, a teraz wypierdalaj z tymi kurwami raz na zawsze.

Reklama

W mieszkaniu panowała przytłaczająca cisza. Dziewczyny chodziły przy ścianach, byleby tylko nie wpaść na siebie, nie patrzeć sobie w oczy, nie rozmawiać. Każdą przytłaczało ciężkie brzemię wydarzeń poprzedniej nocy i żadna ilość alkoholu ani narkotyków nie tłumaczyła tego, co nastąpiło w tamtym pięknym apartamencie. Tego, co zrobił im słynny polski reżyser, nie dało się wymazać z pamięci. Czułyśmy się jednakowo ukarane i poniżone, tylko Natasza krzątała się w kuchni, jak gdyby nic się nie stało, jakby była przyzwyczajona.

Materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama