Reklama

Ich artystyczne drogi po raz pierwszy skrzyżowały się wiele dekad temu. Daniel Olbrychski i Jadwiga Jankowska-Cieślak stworzyli wówczas niepowtarzalny duet sceniczny, który poruszał do głębi i nie pozostawiał nikogo obojętnym. W lutym, w spektaklu „Przebłyski”, raz jeszcze spotkali się na scenie – był to ich ostatni wspólny akt, utkany z emocji, wspomnień i niezapomnianych chwil. 15 kwietnia 2025 r. świat pożegnał wybitną aktorkę.

Daniel Olbrychski i Jadwiga Jankowska-Cieślak grali małżeństwo. Prywatnie wysyłał jej listy miłosne

Ich pierwsze wspólne role sięgały czasów, gdy byli jeszcze młodymi artystami. W komedii Aleksandra Fredry wcielili się w parę małżeńską – współpraca ta zaiskrzyła niemal od razu. Relacja zawodowa szybko przerodziła się w głębokie uznanie, a nawet w osobisty zachwyt. Zachwycony jej kreacją w dyplomowym przedstawieniu „Matka” Witkacego, nie krył fascynacji zarówno jej osobowością, jak i talentem.

Jadwiga Jankowska-Cieślak, VIVA!, 11/2024.
Jadwiga Jankowska-Cieślak, VIVA!, 11/2024. Fot. Rafał Masłow

"Jadzia była zjawiskiem pod każdym tego słowa znaczeniu i jako człowiek, i jako artystka. Była odkryciem Janusza Kuby Morgensterna, który obsadził jeszcze studentkę szkoły teatralnej w Warszawie w "Trzeba zabić tę miłość", a Kuba miał niesłychane oko do aktorów. W końcu to on odkrył Cybulskiego i Teresę Tuszyńską. Wypatrzył też Jadwigę Jankowską-Cieślak. Byłem olśniony i od razu chciałem ją zobaczyć w czymś więcej. Poszedłem na dyplom do szkoły teatralnej, gdzie grała w "Matce" Witkacego w reżyserii Jarockiego. Byłem tak olśniony kreacją tej dziewczyny, że napisałem do niej list miłosny. Potem cały czas chciałem z nią zagrać" — wspomina Daniel Olbrychski w rozmowie z Faktem.

Artysta już w tamtym czasie był pod wielkim wrażeniem talentu Jankowskiej-Cieślak. Jej warsztat aktorski i wyjątkowa ekspresja zapadły mu w pamięć na długo, stając się inspiracją do późniejszych wspólnych projektów.

Daniel Olbrychski, VIVA! 2015.
Daniel Olbrychski, VIVA! 2015. Fot. Bartek Wieczorek/LAF AM

Jadwiga Jankowska-Cieślak zachwyciła Cannes – ale sukces nie odciągnął jej od domu

Choć polskie kino nie zawsze umiało wykorzystać jej niezwykły potencjał, Jadwiga Jankowska-Cieślak zdołała zabłysnąć na międzynarodowej scenie. Film „Inne spojrzenie”, zrealizowany na Węgrzech, przyniósł jej Złotą Palmę w Cannes i uznanie krytyki.

"Spotkaliśmy się, że ja już zaczynałem swoją polityczną i zawodową emigrację we Francji i byłem gościem festiwalu w Cannes. Jadzia przyjechała tam z filmem węgierskim "Inne spojrzenie". Polskie kino nie zaproponowało tej jednej z największych aktorek świata żadnej roli wielkiej, na miarę jej niewyobrażalnego talentu. Byłem świadkiem, jak tę Złotą Palmę dostała. Nawet wtedy dyrektor festiwalu powiedział: "Rodaczka pana będzie dzisiaj laureatką. To może pan wręczy nagrodę?". Zachichotałem. Powiedziałem, że jeśli to zrobię, to Jadzia będzie czuła się jak na festiwalu w Łagowie, więc może Złotą Palmę wręczy gwiazda francuska? I tak się stało" — opowiadał aktor.

Jednak nawet wtedy, w chwili triumfu, nie dała się uwieść blaskowi fleszy. Śpieszno jej było do ojczyzny: "Ona jednak w swojej niezwykłej prostolinijności chciała wracać do męża i do dzieci. To był stan wojenny. Gdyby Polka się spóźniła z oddaniem paszportu, to już by tego paszportu prawdopodobnie nigdy więcej nie dostała ".

Jadwiga Jankowska-Cieślak, Daniel Olbrychski, 1977. Kadr z filmu "Trzy po trzy" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza.
Jadwiga Jankowska-Cieślak, Daniel Olbrychski, 1977. Kadr z filmu "Trzy po trzy" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. Fot. archiwum Filmu / Forum

Spektakl „Przebłyski” – symboliczny powrót po latach

Ich ostatnia wspólna rola była jak wzruszający epilog – świadectwo wspólnej historii, wrażliwości i artystycznego porozumienia. W „Przebłyskach” zagrali dojrzałą parę z długim bagażem doświadczeń. Spektakl poruszał tematy miłości, przemijania, pamięci – a autentyczność, z jaką oboje oddali te emocje, niosła się daleko poza scenę.

Dla Olbrychskiego była to podróż sentymentalna. Praca z Jankowską-Cieślak miała dla niego wymiar niemal intymny – była powrotem do młodzieńczych fascynacji, ale i dojrzałym ukłonem wobec wspólnej przeszłości. Podkreślał, że jej obecność na scenie była czymś, czego nie da się zapomnieć.

Reklama
Reklama
Reklama