Byli dla siebie jak rodzina, łączyła ich wyjątkowa relacja. Piotr Szwedes w poruszających słowach wspomina Annę Przybylską
"Co jakiś czas zdarzają się perły i ona byłą jedną z nich"
Piotr Szwedes na planie Złotopolskich spędził 13 lat. Do serialu dołączył mając na koncie kilka ról. Podbił serca widzów jako serialowy Tomek Gabriel. W jednym z najnowszych wywiadów aktor opowiada o kulisach pracy w kultowej produkcji. W poruszających słowach wspomina też współpracę z Anną Przybylską.
Piotr Szwedes o pracy w Złotopolskich
Nie każdy wie, że w Złotopolskich Piotr Szwedes na początku miał wcielać się w zupełnie inną postać. Aktor otrzymał rolę… Waldka Złotopolskiego. Wyznał, jak doszło do tego, że ostatecznie został Tomaszek Gabrielem. „Zaproponowano mi równocześnie rolę Michała w "Klanie" i Waldka w "Złotopolskich". Z "Klanu" zrezygnowałem i zagrał to Janek Wieczorkowski. Producentom "Złotopolskich": Tadeuszowi Lampce i śp. Marianowi Terleckiemu, postawiłem natomiast warunek, że mogę dołączyć do obsady, jeśli będę mógł wcielać się w Tomka Gabriela. Ta postać wydawała mi się ciekawsza, a że producentom zależało na tym, bym zagrał w ich serialu, przystali na to, a rolę Waldka zagrał Andrzej Nejman”, opowiadał o kulisach Michałowi Misiorkowi dla Plejady.pl.
Na planie spędził 13 fantastycznych lat z cudowną ekipą. Produkcja nieoczekiwanie zeszła ze szklanego ekranu. Dla wszystkich było to ogromne zaskoczenie. Słowa Piotra Szwedesa rzucają nowe światło na tę sytuację. „Od kilku lat toczyły się zaciekłe boje o "Złotopolskich". […] W pewnym momencie przejął nas nowy producent i on już o nas nie zawalczył. Gdy pojawiły się nowe władze, zrobiły się ostre cięcia i z dnia na dzień podjęto decyzję o zakończeniu emisji "Złotopolskich". […] Nikt się tego nie spodziewał. Myślę, że padliśmy ofiarą wewnętrznych rozgrywek”, opowiadał.
Czytaj też:Piotr Szwedes zniknął z ekranów, ale wciąż robi to, co kocha. Czym teraz zajmuje się aktor?
Piotr Szwedes wspomina Annę Przybylską. Łączyła ich wyjątkowa relacja
Piotr Szwedes miał okazję współpracować z Anną Przybylską, która wcielała się w rolę policjantki Marylki Baki. Prywatnie aktorzy darzyli się ogromną sympatią. Piotr Szwedes wspomina, że od razu znaleźli wspólny język i świetnie się dogadywali. Artysta cenił jej pomysły, które wplatała do scenariusza. „To była wspaniała kobieta. Zjawisko! Wszyscy ją mieli za wyluzowaną i imprezową, a tak naprawdę to była ciepła i rodzinna dziewczyna, dbająca o dzieci i męża. Na planie była pełna energii, wokół niej zawsze wesoło i głośno. Pamiętam pojedynek o nią z Piaskiem na planie. Kilka godzin i ciągle więcej zabawy niż efektów. W końcu wygrałem i została moją żoną. (śmiech)”, opowiadał w rozmowie z Plejadą.
Aktor nie ukrywa, że był oczarowany talentem Anny Przybylskiej. Nic dziwnego, że kiedy produkował pierwszą sztukę od razu zaproponował koleżance rolę. Niestety, nie było im dane pracować razem nad tym projektem. „Zaczęliśmy próby, jednak lawina jej prywatnych zdarzeń spowodowała to, że musieliśmy je najpierw zawiesić, a potem to już wiadomo”, opowiadał.
Piotr Szwedes mocno przeżył chorobę i śmierć Anny Przybylskiej. Był to dla niego ogromny cios. Wszyscy przyjaciele i znajomi do końca wierzyli, że uda się pokonać chorobę. „Niby wszyscy wiedzieliśmy, że Ania choruje, ale nikt nie zakładał tak drastycznego końca tej historii. A że praca na planie "Złotopolskich" nas do siebie zbliżyła i traktowaliśmy się niemal jak rodzina, to ta strata była dla nas jeszcze bardziej bolesna. To, że bliscy i znajomi Ani mocno odczuli jej odejście to sprawa oczywista. Ale był to też cios dla polskiego kina. Co jakiś czas zdarzają się perły i ona byłą jedną z nich. Choćby kiedyś Jan Himilsbach, potem Przybylska. Ona znalazła się w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu”, dodawał w rozmowie z Michałem Misiorkiem.
Źródło: Plejada.pl.
Sprawdź też: Kochała życie, do wszystkiego podchodziła z uśmiechem. Oliwia Bieniuk pielęgnuje najpiękniejsze wspomnienia o mamie