Włodzimierz Boruński zagrał pierwszą w życiu główną rolę filmową w wieku 79 lat. Jak potoczyło się życie aktora?
Jego uroda okazała się przeszkodą w zawodzie aktora
Ojciec ponad wszystko chciał, żeby syn został adwokatem, ale on po kilku miesiącach rzucił prawo i poszedł na aktorstwo. Niestety, ciężka praca i pasja okazały się niewystarczające do osiągnięcia sukcesu — przeszkodą okazała się bardzo charakterystyczna uroda Boruńskiego, która ograniczała mu zakres postaci, w jakie mógł się wcielać. Jak potoczyło się jego życie?
[Ostatnia aktualizacja treści na VUŻ 16.10.2024 r.]
Kim był Włodzimierz Boruński?
Urodził się 3 lipca 1906 w Łodzi, gdy ta należała jeszcze do Cesarstwa Rosyjskiego. Jego ojciec był uznanym adwokatem i marzył o tym, żeby syn kontynuował rodzinną tradycję i w przyszłości studiował prawo. "Mi grało w sercu zupełnie coś innego", mówił potem w wywiadach Włodzimierz Boruński. Ostatecznie poszedł na studia prawnicze, ale przerwał je po kilku miesiącach. Ojciec wpadł w szał, a z opresji wybawili go wtedy kuzyni, Julian Tuwim i Kazimierz Krukowski zwany Lopkiem. Wstawili się za nim u wściekłego rodzica i zorganizowali zdobycie posady w jednym z warszawskich teatrzyków rewiowych.
W 1932 roku Boruński zdał egzamin eksternistyczny, po którym komisja złożona z przedstawicieli Związku Artystów Scen Polskich nadała mu tytuł aktora. Od tamtej chwili wszystko okazało się dla Włodzimierza Boruńskiego jeszcze bardziej skomplikowane niż było. Próbował spełniać swoje największe marzenia i pytał o pracę w popularnych przedwojennych kabaretach "Qui pro quo" i "Morskie Oko", ale było to jak spadanie z wysokiego konia — nikt nawet nie chciał go wpuścić na rozmowę, a wszystkiemu winna była jego charakterystyczna uroda...
"Moja żydowska fizis nie podobała się właścicielom stołecznych teatrów i kabaretów. Mieli już swoich Żydów i nie potrzebowali nowego, w dodatku wyglądającego jak... karykatura Żyda. Tułałem się po różnych lokalach i nieudolnie naśladowałem styl Lopka Krukowskiego, co było słabiutkie i szmirowate", wspominał aktor.
Zobacz też: Piotr i Robert Glińscy, czyli bracia na dwóch krańcach. Jeden publicznie upokarzał drugiego
Włodzimierz Boruński: jak został aktorem?
W latach 30. XX był reżyserem i aktorem w teatrzykach rewiowych, próbując odnaleźć się w wymarzonym zawodzie na swój sposób. Zanim wybuchła wojna wyjechał na Wschód, co z pewnością przyczyniło się do tego, że wyszedł z tego okresu cało. Do kraju wrócił z II Armią Wojska Polskiego i zamieszkał na Ziemiach Odzyskanych, w Lubaniu Śląskim. Tam postanowił spróbować czegoś nowego i założył własny teatr "Siódme niebo", a także pismo "Na straży". Pełnił wówczas obowiązki dyrektora i redaktora, ale wciąż ciągnęło go do stolicy, w której toczyły się wszystkie najważniejsze aktorskie wydarzenia.
Cztery lata później opuścił Śląsk, ale kiedy w końcu zamieszkał w Warszawie, ponownie zderzył się ze ścianą. "Nie potrzebujemy Żydów", słyszał tę samą odmowę, co kilka lat temu. Po kilku kolejnych rozczarowaniach postanowił, że zostawia aktorstwo, które być może nigdy nie było mu przeznaczone. Skupił się na pisaniu, które również bardzo lubił, pisał wiersze, wydał kilka książek, aż w pewnym momencie usłyszał od Tadeusza Konwickiego propozycję zagrania w "Zaduszkach".
Kadr z filmu "Polskie drogi", od lewej: Włodzimierz Boruński i Piotr Pawłowski
Włodzimierz Boruński: kariera filmowa, popularne role
To był moment zwrotny w karierze Włodzimierza Boruńskiego. Okazało się, że w kwestii aktorstwa nie wszystko stracone. Pracował u najlepszych: Wajdy, Kieślowskiego, Hoffmana i Morgensterna. Jego role były niewielkie, nazywał siebie epizodystą, ale w każdą wkładał ogrom serca i pracy. Wcielił się m.in. w doktora Szumana w serialu Lalka, krawca Golda w ekranizacji Zazdrości i medycyny, Halperna w Ziemi obiecanej i Sommera w Polskich drogach. W większości produkcji grał podstarzałych Żydów - czyli dokładnie te postaci, w które nie miał szansy się wcielić na początku swojej aktorskiej drogi.
W wywiadach podkreślał, że mimo podeszłego wieku wciąż żywi spore nadzieje na główną rolę. Jego marzenia spełniły się w 1985 roku, Włodzimierz Boruński zagrał wtedy główną rolę w "Mrzonce" Janusza Majewskiego. Miał wtedy 79 lat. Rola Pana B. - schorowanego Żyda, który z sentymentem patrzy wstecz i wspomina minione lata, okazała się ostatnią rolą w życiu aktora.
"To jakby mój ponowny debiut, a zarazem moment, w którym przyszła fala refleksji. O tym, co było wcześniej, o życiu i pracy. Czy przypadkiem moje aktorstwo nie było jedną wielką mrzonką", opowiadał w rozmowie z magazynem "Kobieta i Życie" rok przed śmiercią. Aktor zmarł 10 kwietnia 1988 roku w Warszawie.
Czytaj także: Znajomi nie dawali im szans, oni kochali się do szaleństwa. Po latach utarli wszystkim nosa
Źródło: swiatseriali.interia.pl