Reklama

Ojciec umierał na jego oczach. Matka spłonęła żywcem w tragicznym pożarze. Oboje byli alkoholikami, którzy w dzieciństwie wyrywali go sobie z rąk. Kamil Lemieszewski przeszedł piekło. Depresja, napady agresji, nerwica, bieda, głód... Czytając tę historię, trudno nie mieć na całym ciele dreszczy. Mimo tylu traum, udało mu się jednak uporać z demonami przeszłości. Poszedł na terapię i przepracował wszystkie koszmarne doświadczenia. W zeszłym roku został natomiast zwycięzcą show „Big Brother”. W poruszające rozmowie z Moniką Sławecką Kamil Lemieszewski opowiedział o bólu, miłości, nadziei i poszukiwaniu siebie.

Reklama

Kamil Lemieszewski o porwaniu, alkoholizmie rodziców, traumach, biedzie i wychodzeniu na prostą

Kamil Lemieszewski to barwny ptak, wielki ekscentryk, człowiek, którego albo kochasz, albo nienawidzisz. Nic nie jest w nim standardowe. Od wyglądu przez głos, inteligencję, usposobienie i zainteresowania. Kamila poznałam kilka lat temu na planie filmowym w Łodzi, wzbudził we mnie wtedy mieszane uczucia. Gdy usłyszałam, że bierze udział w znanym reality show „Big Brother”, wiedziałam, że szykuje się ciekawa edycja. Nie sądziłam wtedy, że widzowie polubią tego niestandardowego człowieka na tyle, że wyjdzie z niego zwycięsko. Kamil zapisał się w świadomości widzów między innymi dzięki dramatycznym przeżyciom. Opowiedział na wizji o tym, jak w ramach małżeńskiego konfliktu rodzice wyrywali go sobie z rąk. Jakie piętno seria tych wydarzeń wycisnęła na psychice Kamila?

Monika Sławecka: W popularnym reality show wyznałeś, że byłeś porywany przez rodziców. Co się wtedy konkretnie działo?

Kamil Lemieszewski: Kiedy miałem jakieś pięć lat, rodzice podjęli decyzję o separacji i przeprowadzce do dwóch odrębnych mieszkań w Łodzi. Ponieważ oboje zmagali się z silnym nałogiem alkoholowym, ich konflikt był w zasadzie nie do rozstrzygnięcia. Zupełnie nie potrafili się ze sobą dogadać, nawet w tak ważnej kwestii jak podział obowiązków rodzicielskich. Kiedy ojciec zaczynał mocno tęsknić, zabierał mnie z przedszkola, nic nikomu nie mówiąc. W tamtych czasach nie było komórek, przypuszczam, że mama nawet nie zgłaszała sprawy na policję, bo od pań przedszkolanek wiedziała, kto i gdzie mnie zabrał. Po takim weekendzie podrzucał mnie pod drzwi przedszkola i odjeżdżał do pracy.

Trudno w takim razie sprawę zakwalifikować jako klasyczne porwanie.

Sytuacja zaczęła się jednak powtarzać. W pewnym momencie już straciłem rachubę, do którego domu dzisiaj wrócę, który z rodziców przejmie inicjatywę i wyrazi chęć zaopiekowania się mną. Weź też pod uwagę fakt, że rodzice już wcześniej nie stronili od alkoholu. W trakcie ich małżeństwa działy się różne, bardzo mocne rzeczy, które dodatkowo wpływały na moje poczucie bezpieczeństwa, zaufania, balansu emocjonalnego.

Co się działo w twoim domu rodzinnym?

Dzisiaj takie rodziny nazywa się patologią. Rodzice, którzy mieli ogromne zasoby finansowe, przez zmiany następujące w Łodzi stracili cały dobytek życia. Swoje rozczarowanie topili w ogromnych ilościach alkoholu, na które szły wszystkie pieniądze. Bywały dni, że w domu nie było co jeść, a skacowani rodzice, którzy nie mieli już na samogon, rzucali w siebie wszystkim, co było pod ręką. Dla małego dziecka widok rozhisteryzowanej matki rzucającej się z ostrym narzędziem na ojca, który słania się na nogach, było traumatyczne. Zresztą w ogóle było tak, że podczas separacji mama była bierna życiowo i zawodowo. Ojciec szybko się ogarnął, zaczął pracę jako kierowca, musiał kontrolować swój nałóg.

Zdarzało ci się być głodnym?

Wiele razy. Na szczęście od dziecka miałem w sobie jakiś urok, byłem dość ładny, dlatego sąsiedzi mnie przygarniali, zawsze częstowali mnie jakąś zupą czy kanapką. Gorzej było w szkole, gdzie odstawałem od grupy praktycznie we wszystkim. Biedne dzieci nie mają łatwego życia.

Co konkretnie masz na myśli?

Do naszego domu ściągali okoliczni menele, moimi ciociami i wujkami byli ludzie bezdomni, pijący wszystko, co tylko na chwilę dałoby im się oderwać od prawdziwego życia. Czasem chodziliśmy z mamą po melinach, rozcieńczali przy mnie bimber, często mnie nim częstując. Po takich imprezach zbierałem od nieprzytomnych ludzi butelki, które sprzedawałem, żeby mieć na chleb. Nie chcę jednak robić z siebie ofiary ani żeby portale plotkarskie rozpisywały się, że pochodzę z patologicznej rodziny.

Nie myśl w ten sposób. Swoim wyznaniem dajesz wielu ludziom otuchę i wiarę, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji można wyjść obronną ręką.

Początki nie były łatwe. Zaczynałem się gubić, podejmowałem ryzykowne decyzje, żyłem w świecie fantazji. Potrafiłem znikać na całe dnie, a później nie pamiętałem, co i z kim robiłem. Dzięki terapii wiem, że ten trudny okres w instynkcie obronnym po prostu wyparłem.

Jako dziecko znikałeś bez śladu?

Tak się działo przynajmniej do moich 10. urodzin. To wtedy rodzice, widząc, że z pięknego dziecka staję się przerażonym światem małym zwierzakiem, podjęli decyzję o powrocie do siebie. W pewnym momencie brak stabilizacji tak wszedł mi w krew, że sam uciekałem z domu od mamy do ojca, chciałem żyć w takim chaosie, nie wiedząc, gdzie i przy kim obudzę się rano. Wyszedłem na prostą, nie piję, uprawiam sport, jestem zabezpieczony finansowo, pomagam innym, ale pozostała we mnie taka natura włóczykija, który poradzi sobie w każdych warunkach, który zje surowe mięso czy będzie się żywił trawą.

AKPA

Kamil Lemieszewski w zeszłym roku wygrał pierwszą po przerwie edycję „Big Brothera”

Te doświadczenia pomogły ci wygrać z ogólnym hejtem i doprowadziły cię do zwycięstwa w domu Wielkiego Brata?

Zdecydowanie. Całe życie odstawałem od grupy. Byłem niezrozumiany. Więc poradziłem sobie na swój sposób, przybrałem twarz pajaca, klauna, komika. Chciałem sprawić, żeby świat stał się lepszym miejscem, a co jest lepsze od terapii śmiechem? Chciałem być lubiany, akceptowany. Robiłem wszystko, by ludzie to robili, to się różnie kończyło.

Powiedz, tak szczerze, przez jaką cześć swojego życia czułeś się samotny?

(Cisza). Uderzyłaś w czuły punkt… dziewięćdziesiąt procent. To jest smutne, ale podobno klauni i komicy to najsmutniejsze osoby na świecie. Zaliczam się do nich.

Czy jako dziecko miewałeś stany depresyjne?

Szczerze mówiąc, myślę, że cały czas. Miałem dwie próby samobójcze. Raz próbowałem się powiesić, innym razem wyskoczyć przez okno. Prawda jest taka, że nie chciałem tego, ale nie wiedziałem, w jaki sposób zwrócić na siebie uwagę otoczenia, pokazać, że naprawdę źle się ze mną dzieje. Moje ciało krzyczało, że jeśli rodzice, nie znajdą ze sobą porozumienia, nie ustalą pewnych podstawowych rzeczy, chociażby z kim i kiedy mam przebywać, nie będą mieli się ostatecznie o kogo kłócić. Nie mogłem już znieść więcej awantur, nie tylko rodziców, ale tego całego pijanego towarzystwa.

Nikt mnie nie lubił w szkole, bo byłem non stop z boku. Najgorzej mają kolorowe ptaki i szare myszki, bo zawsze są piętnowane w większym gronie. Później często zmieniałem szkoły, bo wdawałem się w liczne bójki. Nie mogąc znaleźć ujścia agresji, którą przesiąkałem na co dzień, tak rozładowywałem emocje. Teraz dopiero wiem, że miłość i akceptacja są wentylem, wszystkiego tego, co daje nam zła strona świata. Weź się przytul, uśmiechnij, porozmawiaj, a wcześniej metodą rozwiązywaniem problemów były pięści i kolana. Co też istotne, za tym poszły wyczerpanie organizmu i liczne choroby. Zachorowałem na astmę, spędzałem długie tygodnie w szpitalach.

Co doradziłbyś rodzicom, którzy widzą u swoich dzieci pierwsze symptomy depresji?

Psychoterapię, razem lub osobno, bo dziecko najczęściej choruje przez rodziców i atmosferę, którą kreują w domu rodzinnym. Przelewają oni na dzieci swoje kompleksy, niespełnione aspiracje czy marzenia, wyrządzając im tym ogromną krzywdę, bo przecież każdy z nas jest inny, każdemu podoba się co innego i w czym innym się spełnia.

A jeśli rodzic, jak się powszechnie dzieje, większość czasu spędza w pracy, nie mając czasu na obserwację dziecka? Gdzie szukać oznak problemów?

Pierwsze to izolacja, zamykanie się na rodzinę, na grupę rówieśniczą. Za tym idzie agresja w stosunku do kolegów. Takie dzieci w domu często zachowują się poprawnie, a w szkole wychodzą z nich ukryte demony. I tu nie chodzi nawet o to, że w domu jest agresja, jak było w moim przypadku. Brak porozumienia, rozmowy, przytulenia, a w szerszym aspekcie także miłości, też prowadzi do patologii.

Jakie jeszcze błędy wychowawcze popełniają rodzice?

Mówiąc: „Kocham cię, bo dostałeś piątkę”, rodzic wysyła komunikat: „Będę cię kochał, jeśli będziesz spełniał wszystkie moje oczekiwania, nawet te najbardziej wyśrubowane”. Masz być idealny, poukładany, wtedy dostaniesz wszystko. To błąd. Ja przez długi czas przez to, z jakiego byłem domu, miałem problem z nazywaniem emocji, pragnień. Dopiero kiedy zostałem oszukany i zraniony przez wielu ludzi, poszedłem na terapię i dowiedziałem się, jakie mechanizmy rządzą człowiekiem i że mając fundament, na który składają się poczucie bezpieczeństwa i miłość do siebie, można kreować resztę. Bez tego każdy najpiękniejszy dom, jaki postawisz, ba!, nawet zamek, nie będzie pełny.

Co najgorszego przeżyłeś w życiu?

Pierwsze skojarzenie, które przychodzi mi do głowy, to jak ustabilizowała się nasza sytuacja rodzinna. Rodzice się zeszli i nastał moment spokoju. Mama miała przyjść po mnie wcześniej do przedszkola i zabrać na obiad na mieście. Taki nasz wspólny czas. Niestety, musiała dłużej zostać w pracy, o czym nie wiedziałem. Czekałem na nią wygięty z bólu, tak bolał mnie żołądek, po tym dostałem nerwicy.

Myślałeś, że mama cię zostawiła?

To, że rodzice wyrywali mnie sobie z rąk do rąk, kochane dziecko, ale uprzedmiotowione, taki pluszak, który jest kością niezgody. Mimo bólu, który zafundowali mi rodzice, ich śmierć odczułem bardzo dotkliwie, długo nie mogłem się pozbierać.

Mimo przeszkód i złej sytuacji w domu musieliście się kochać.

Byliśmy bardzo zżyci i faktycznie, mimo braku pieniędzy, jakiś spektakularnych wakacji czy zakupów, kochaliśmy się nawzajem. Byłem na planie reklamy w Warszawie, gdy dowiedziałem się, że ojciec dostał wylewu krwi do mózgu. Mimo że wręcz chciałem uciec ze zdjęć z Warszawy do Łodzi, mama przekonała mnie, że tata by sobie tego nie życzył i że mam doprowadzić swoje obowiązki do końca. Z bólem serca doczekałem do końca dnia zdjęciowego. Gdy poszedłem odwiedzić tatę po powrocie do Łodzi, ten był już nieprzytomny, nie udało nam się więcej porozmawiać. Tata umierał na moich oczach.

Twoja mama umarła w tragicznych okolicznościach.

Mama była dla mnie najbliższym członkiem rodziny. Po okresie konfliktów z ojcem uczuciowo staliśmy się sobie bardzo bliscy, polegaliśmy na sobie bez reszty. Codziennie rozmawialiśmy przez telefon i byliśmy od tego kontaktu mocno uzależnieni. W przeszłości to mama, mimo nałogu alkoholowego, opiekowała się mną i dawała mi poczucie, że jestem ważny podczas długiego czasu spędzonego w szpitalu z powodu nerwicy i jej konsekwencji. Później poświęciła się, by dać mi solidną edukację, żebym wszedł w dorosłe życie z gruntownym wykształceniem, które da mi stabilizację. Niestety moja mama umarła w tragicznych okolicznościach w wyniku pożaru. Spłonęła żywcem.

Co zawdzięczasz swojej mamie?

Mama nauczyła mnie jak żyć, czerpać z życia każdą chwilę, brać garściami z tego, co daje los. Nauczyła szacunku do drugiego człowieka, tego, że w życiu wszystko zależy od drugiej osoby, pieniądze to kwestia drugo, jeśli nie trzeciorzędna.

Zastanawiam się, jak udało ci się wyrosnąć na tak silnego człowieka pomimo tych wszystkich niedogodności.

Do czasu, aż uporałem się ze swoimi problemami, dorosłem psychicznie, by być mężczyzną, żyłem w alternatywnym świecie. To może dziwnie zabrzmieć, ale szarość i problemy, które mnie otaczały, sprawiły, że uciekałem w świat iluzji i fantazji. Stąd zainteresowanie aktorstwem, cyrkiem, chęć bycia klownem i komikiem. Filtrowałem świat na swoich zasadach i reżyserowałem go pod swoje pragnienia. Gdyby nie to, pewnie dzisiaj bym nie żył albo był pacjentem szpitala psychiatrycznego.

Jak znalazłeś w sobie cierpliwość i jak radzisz sobie z wszechobecnym hejtem?

Myślę, że dzięki zaakceptowaniu przeszłości, tego, skąd jestem i kim się stałem. Wszystkie awantury, sytuacje stresogenne dzieją się codziennie, nie mam na nie wpływu, nie uleczę świata pełnego nienawiści i zazdrości, muszę się pogodzić z tym, że to się dzieje na moich oczach. Wierzę że każdy jest dobry, ale czasem przeżywa problemy, jest mu pod górkę, może nie ma jak zweryfikować informacji, nie ma od nikogo pomocy. Ludziom trzeba wybaczać.

Wszystkie opublikowane fragment pochodzą z książki Moniki Sławeckiej „Porwania”:

Materiały prasowe

Reklama

Monika Sławecka przybliżyła w niej m.in. tragiczną historię Kamila Lemieszewskiego, zwycięzcy Big Brothera:

AKPA
Reklama
Reklama
Reklama