"Dlaczego jako kobieta rozbieram inne kobiety do zdjęć?". Kusząco erotyczne portrety Bettiny Rheims
1 z 32
Kusząco erotyczne fotografie Bettiny Rheims zrewolucjonizowały fotografię portretową w ciągu ostatnich 35 lat. Francuzka uwielbia prowokacje i potrafi do nich namówić nie tylko najpiękniejsze, ale i najsławniejsze kobiety na świecie. "Moje zdjęcia obnażają bohaterów. Niewiele da się na nich ukryć. To przerażające. Jest w tym dużo uczucia, ale nie ma miejsca na kompromisy" - tak mówi o swojej pracy. Najnowszy album zatytułowany "Bettina Rheims", który zawiera ponad 500 zdjęć, jest na to dowodem.
Zanim 63-letnia dziś Bettina Rheims została sławna, była po prostu dziewczyną, która obracała się w środowisku artystów i intelektualistów rodzinnego Paryża. Jej dziadek był bohaterem wojennym, który jadał z Dreyfusem; w jej żyłach płynie też krew Rothschildów. Długo nie miała na siebie pomysłu, ale już w liceum pokazała, że lubi prowokacje - gdy została wyrzucona ze szkoły za wyszycie czaszki na kaftaniku dziecięcym. Wtedy też po raz pierwszy zetknęła się z fotografią, używając młodszej siostry jako modelki.
Próbowała swoich sił jako dziennikarka i modelka. Miała też za sobą krótkie małżeństwo. Jednak punktem zwrotnym w jej życiu było spotkanie z pisarzem Sergem Bramly, z którym związała się zawodowo i prywatnie. To z nim zaczęła tworzyć swoje najgłośniejsze cykle fotograficzne, do których on pisał polityczno-społeczne eseje. Razem stworzyli m.in. serię o striptizerkach z Pigalle (1981), cykl "Chambre Close" o nagich kobietach w pokojach hotelowych (1991), kontrowersyjną interpretację życia Chrystusa "I.N.R.I." (1998) czy portrety androgynicznych i transseksualnych osób - "Modern Lovers" (1990) i "Gender Studies" (2011). A pomiędzy tym Rheims pracowała dla największych magazynów na świecie, fotografując modelki i portretując gwiazdy, tworząc kampanie reklamowe i wydając kolejne albumy. Za każdym razem powstawały prace, które są równie zmysłowe, co odważne, a przy okazji przesuwały granice piękna.
Album "Bettina Rheims" ukaże się w limitowanej edycji 800 egzemplarzy
Z okazji najnowszej publikacji "Bettina Rheims", która w tym miesiącu ukaże się nakładem wydawnictwa Taschen (cena 500 euro), fotografka w kilku wywiadach wspominała swoje artystyczne inspiracje i spotkania życia, tłumaczyła też dlaczego rozbiera kobiety, czy bohaterowie krępują się przed jej obiektywem i dlaczego jej praca to walka.
O tym, jak została fotografką…
"Zdjęcia zaczęłam robić w szkole - mieliśmy kółko fotograficzne i to była jedyna rzecz, która mnie interesowała. Potem zapomniałam o tym na chwilę, przeprowadziłam się do Nowego Jorku, zostałam modelką. Czułam jednak, że w niczym, co robiłam nie byłam świetna, niczemu nie potrafiłam się oddać całkowicie. I wtedy spotkałam Serge'a. Powiedział, że każdemu jest coś przeznaczone i że muszę po prostu znaleźć moją pasję. Minęło wiele bezsennych nocy, aż przypomniałam sobie o fotografii. Przypomniałam sobie jak byłam w ciemni, i jak uwielbiałam zapach i magię fotografii.
Więc sięgnęłam po aparat i stwierdziłam, że porobię zdjęcia, ale nie wiedziałam czego. Moją pierwszą myślą było, że chcę oglądać nagie kobiety. To było dziwne. Nie wiem dlaczego, ale wiedziałam, że chcę fotografować nagie kobiece ciała. Popytałam znajomych i oczywiście nikt nie chciał się przede mną rozebrać".
O fotografowaniu nagich kobiet…
"Wciąż wymaga się ode mnie tłumaczenia dlaczego jako kobieta rozbieram inne kobiety do zdjęć. Nigdy nie uważałam, że jest w tym coś dziwnego, zawsze było to dla mnie naturalne. Striptizerki z mojego cyklu rozebrały się dla mnie ponieważ i tak robiły to każdego wieczora dla grupy obrzydliwych facetów, którzy płacili za to śmieszne pieniądze. Striptiz dla mnie "przy herbatce" był miłą odmianą - mówię herbatce, choć często była to wódka".
O relacji z Helmutem Newtonem…
"Nigdy nie byłam jego asystentką, nigdy nie zaakceptowałby kobiety na tym stanowisku, ale chodziłam z Helmutem i jego żoną June na kolacje, jak tylko byli w Paryżu - zawsze w czwartki. Przynosiłam moje zdjęcia, a on je krytykował - bardzo surowo, ale uczyłam się. Miał niesamowite oko. Niczego nie odpuszczał. Jak tylko pomyślę o tych wszystkich rzeczach, które we mnie obudził…. Krzyczał na mnie, bo robiłam czarno-białe fotografie i mówił, że powinnam wyjść ze studia, bo w studio nie da się pracować. Do wszystkiego był nastawiony negatywnie… Dopiero lata później zorientowałam się, że to był dar. Ludzie opowiadają, że jego prace były dla mnie inspiracją, ale to nieprawda - mój świat i fantazje były zupełnie inne.
Po każdym spotkaniu z Newtonem mówiłam, że w przyszły czwartek już nie przyjdę, ale zawsze wracałam. Nauczył mnie dyscypliny, bezkompromisowego podejścia i oszczędności w fotografii. Helmut świetnie wiedział co chce osiągnąć - zdjęcie miał w głowie jeszcze zanim pojawił się na planie. Miał takie swoje zabawne odzywki jak: Jedna modelka, jedna lampa; więcej niż jedna modelka, dwie lampy. To oczywiście dowcip, ale dzięki niemu wiem jak realizować projekty z małymi nakładami finansowymi - nie potrzebuję dźwigu i samolotu, by zrobić zdjęcie".
O znaczeniu skóry…
"Jednym z pierwszych pytań, które sobie zadaję, jest: "Jaką skórę chcę pokazać? Czy ma być ciepła, osłoneczniona, niebieskawa? Czy ma mieć niedoskonałości?". Lubię, gdy można powiedzieć coś o życiu osoby, patrząc na jej twarz, oczy. Tak naprawdę nie chodzi mi o nagość, tylko o to co jest pod skórą".
O mówieniu głosem i odpowiadaniu ciałami…
"W fotografii jest taka wspaniała rzecz jak "ten moment". Ułamek sekundy później jest już za późno, a wcześniej jest zbyt wcześnie… Oczywiście trzeba go sprowokować. To jak tańczyć z kimś tango, gdy nagle orientujesz się, że nie znasz tej osoby, mylą ci się kroki, starasz się poruszać do rytmu, ale nie wychodzi. I wtedy w mgnieniu oka wszystko staje się idealne, wasze kroki się zgadzają, tańczycie do tej samej muzyki. Dużo też mówię. To rozmowa, w której mówię do modelek moim głosem, a one odpowiadają mi swoimi ciałami".
O gender i androgynii…
"Tematem zaczęłam zajmować się w połowie lat 80., gdy świat zmagał się z AIDS. Seks zaczął oznaczać śmierć, więc uwodzenie musiało przyjąć inne formy. Sięgnięto więc po temat z początków XX wieku - androgynię.
Mnie to uderzyło pewnego dnia, gdy robiłam casting i do studia weszła ta niesamowicie kobieca kobieta. Kim była na wysokich obcasach i miała oszałamiająca fryzurę. "To jest androgynia? Co tu robisz?" Usiadła i uśmiechnęła się do mnie w milczeniu - myślałam, ze jest głucha. Powiedziałam jej, że może zostawić swoje zdjęcie i że do niej oddzwonimy, i wtedy wyznała, że nie jest kobietą. Nigdy wcześniej nie widziałam transseksualisty - Kim była genialna, potrafiła śpiewać, tańczyć i pisać. Była dla mnie wielką inspiracją".
O tym, jak Facebook zmienił castingi...
"Pracując nad kontynuacją cyklu "Modern Lovers" zatytułowaną "Gender Studies" postanowiłam poznać medium, które było mi kompletnie obce: Facebooka. Myślałam, że to dla głupich ludzi, którzy chcą się pochwalić zdjęciami z wakacji albo umówić na drinka, ale szybko zorientowałam się, że można go wykorzystać też w pracy artystycznej. Jak zamieściłam ogłoszenie, że szukam modeli, odzew był niewiarygodny. Spotkałam się z ludźmi, którzy byli samotni. Niektórzy z nich nigdy nie wyjechali poza swoje miasta, ale mieli miliony przyjaciół w internecie.
Facebook zmienił castingi. Wcześniej zajmowało to dni, tygodnie. Chodziło się po barach, zarywało noce, polowało na bohaterów w agencjach modelek. Teraz, gdy jest Skype, możesz dotrzeć do osób mieszkających w Buenos Aires czy Rio de Janerio. To fascynujące".
O tym, że to walka...
"Mama zawsze mówiła mi: "Dlaczego nie ubierasz się jak dziewczyna? Włóż mini i szpilki". A ja odpowiadałam, że to nie pasuje do mojej pracy. "Gdy pracuję, jestem kierowcą ciężarówki, nie dziewczyną. Bo sesja to bitwa. Mam przed sobą kogoś, kto wzbrania się przed ujawnieniem różnych rzeczy. I mówię o wnętrzu, nie o pokazywaniu piersi. Czy są sławni czy nie, musisz to z nich wyciągnąć. To walka. Ktoś musi wygrać".
O skrępowaniu...
Czy moi bohaterowie krępują się przed obiektywem, gdy robię intymne portrety? Bywa różnie. Moje zdjęcia obnażają bohaterów. Na takich zdjęciach niewiele da się ukryć. To przerażające. Ale boją się tego nie tylko transseksualni modele, ale też gwiazdy filmowe. Niczego nie ukrywam, jedynie pokazuję w inny sposób. Jest w tym dużo uczucia, ale nie ma miejsca na kompromisy.
Kobiety lubią pozować. Gdy do studia zapraszasz mężczyzn, zazwyczaj pytają, czy to długo zajmie, zupełnie jakby byli u dentysty. A ja nie chcę być dentystą".
2 z 32
3 z 32
4 z 32
5 z 32
6 z 32
7 z 32
8 z 32
9 z 32
10 z 32
11 z 32
12 z 32
13 z 32
14 z 32
15 z 32
16 z 32
17 z 32
18 z 32
19 z 32
20 z 32
21 z 32
22 z 32
23 z 32
24 z 32
25 z 32
26 z 32
27 z 32
28 z 32
29 z 32
30 z 32
31 z 32
32 z 32