Barbara Nawratowicz była pierwszą, wielką miłością Wiesława Dymnego. Po siedmiu latach związku uciekła z Polski
Jak potoczyła się historia artystów?
W Krakowie zasłynęła jako pierwsza gwiazda "Piwnicy pod Baranami", a także wielka miłość Wiesława Dymnego. Na początku stanowili nierozłączny, bardzo utalentowany duet. On pisał poezję, którą ona prezentowała na deskach "Piwnicy". Ale mimo tego, że artystka opisywała ich związek, jako cudowny i oparty na wielkiej miłości, był on również burzliwy, gwałtowny i toksyczny...
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u i Viva Historie 18.11.2024 r.]
Kim była Barbara Nawratowicz, pierwsza wielka miłość Wiesława Dymnego?
Barbara Nawratowicz urodziła się 19 listopada 1932 roku w Poznaniu. Po latach opisywała swój życiorys jako pogmatwany. Dużo się przeprowadzała, zmuszona przez sytuację polityczną. Po maturze rozpoczęła studia prawnicze w Lublinie, ale już na pierwszym roku została okrutnie potraktowana przez los. Za udział w konspiracyjnej organizacji studenckiej aresztowała ją komunistyczna bezpieka. "Przeżyłam koszmar. Ponad trzy miesiące katowali mnie w budynku Urzędu Bezpieczeństwa przy ul. Chopina. Mama myślała już, że nie żyję, bo przyszli po mnie w nocy, zabrali i ślad po mnie zaginął. To był 1951 r. - apogeum stalinowskiego terroru. Jacy my, młodzi, byliśmy naiwni! Chcieliśmy obalić Stalina", opowiadała Barbara Nawratowicz w rozmowie z Katarzyną Siwiec dla wyborcza.pl.
Po tym, jak wyszła na wolność, wystraszona spakowała się i wyjechała do Krakowa. Był 1952 rok, w nowym mieście podjęła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale i tam nie została na długo. Wkrótce wyjechała do Warszawy, bo uznała, że prawo najbardziej chciałaby ukończyć na tamtejszej uczelni. Zanim jednak do tego doszło, w kolejce po kartki upoważniające do korzystania ze studenckiej stołówki poznała Piotra Skrzyneckiego. To spotkanie okazało się wstępem do ich wspólnej historii. Spotkała go na plantach cztery lata później, kiedy wróciła do Krakowa już jako absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego.
Piotr Skrzynecki zabrał ją wtedy po raz pierwszy do Piwnicy, która dopiero stawała się kultowym miejscem na mapie Krakowa. Wtedy był w niej jeszcze węgiel, który artyści własnoręcznie wynosili. "I tak się zaczęło. Ktoś wyszedł na jakąś skrzynię, powiedział coś ku uciesze reszty. Zaczęli się tam schodzić studenci, przeważnie z uczelni artystycznych, choć nie tylko", wspominała Barbara Nawratowicz.
Wśród wspomnianych studentów był Wiesław Dymny, uczeń ASP. Kiedy się poznali, miał dopiero 20 lat, był od niej o cztery lata młodszy, ale ta różnica wieku na początku w ogóle nie wpłynęła na ich relację. Zauroczyli się sobą od pierwszego wejrzenia, Barbara nie umiała oderwać od niego wzroku, a on nie mógł przestać wsłuchiwać się w jej głos. Miała wyjątkową barwę i pięknie recytowała wiersze.
Czytaj też: Niewielu wie, że są braćmi, spotykają się raz do roku. Tak wygląda relacja Jana i Macieja Englertów
Barbara Nawratowicz i Wiesław Dymny: to była trudna miłość
Od tamtego momentu stała się jego muzą, dla której pragnął pisać poezję. Po dwóch latach zamieszkali razem, Wiesław zaczął nazywać ukochaną swoją narzeczoną. "Żyło się goło, ale wesoło", wspominała artystka. To wtedy wówczas różnica wieku pomiędzy nimi i różne podejście do życia dało o sobie znać. "Gdy poznaliśmy się z Wieśkiem, on był młody szczyl, miał ledwo 20 lat, zatem to ja byłam głową rodziny i musiałam zarabiać. Wiesio groszem nie śmierdział, a miał wymagania — a to farby, a to aparat fotograficzny, a to maszyna do pisania", opowiadała Barbara Nawratowicz w książce "Głowy piwniczne" Wacława Krupińskiego.
Ich życie kręciło się w dużej mierze wokół "Piwnicy pod Baranami". Wiesław pisał dla Barbary wiersze, które ona recytowała później na scenie. On na początku nie chciał występować, miał opory, ale ukochana w końcu przekonała go, aby zaprezentował coś swojego. Szybko stał się kolejnym ulubieńcem publiczności. "Kto dzisiaj zdoła podrobić genialne autorskie monologi Wieśka Dymnego?", mówiła po latach w wywiadzie dla Wyborczej Barbara Nawratowicz.
O ukochanym mówiła, że "był cudowny, kiedy nie pił". A wiadomo było, że Dymny do kieliszka zaglądał często. Podobnie zresztą jak wielu innych artystów z "Piwnicy". "Prawdą jest, że choroba alkoholowa położyła kres karierze wielu piwniczan. Piło się wtedy dużo. Alkoholu (w odróżnieniu od innych podstawowych produktów) w PRL-u nie brakowało i był tani", wspominała Nawratowicz.
Wiesław Dymny pod wpływem alkoholu często wpadał w szał zazdrości, raz miał nawet grozić konsulowi francuskiemu, który podczas pobytu w Piwnicy zalecał się do jego ukochanej. Ale agresywny bywał też niestety wobec samej Barbary, co niejednokrotnie kończyło się bardzo źle... "W pijackim szale Dymny stawał się niebezpieczny. Zamieniał się w bestię, był chorobliwie zazdrosny", opowiadała Nawratowicz, którą pewnego razu "Wiesio w stanie alkoholowego napadu zazdrości" uderzył w krtań ciężką popielniczką.
Wydarzyło się to w okolicach pierwszego Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, na którym miała wystąpić Barbara Nawratowicz. Jej partner napisał dla niej specjalnie na tę okazję wiersz "Czarne anioły" i poprosił Zygmunta Koniecznego, by skomponował do jego tekstu muzykę. Ostatecznie utwór zaśpiewała Ewa Demarczyk, która wygrała po tym wystąpieniu główną nagrodę.
W swojej książce i wywiadach Barbara Nawratowicz jako powód jej nieobecności na festiwalu przytaczała epizod z popielniczką, przez który miała pozrywane struny głosowe. Z kolei Zygmunt Konieczny w książce "Dymny. Życie z diabłami i aniołami" Moniki Wąs opowiedział inną wersję tej historii. Muzyka, którą skomponował do "Czarnych aniołów" miała być dla artystki zbyt trudna. Wówczas w Piwnicy pojawiła się Ewa Demarczyk i to jej wykonanie okazało się znakomite.
"Czy wybaczyłam tę popielniczkę Wieśkowi? Gorsze rzeczy mu wybaczałam. Kolejne żony też mu wybaczały, bo to był człowiek genialny, ale miał za dużo talentów i one go rozsadzały. Jeśli nie pił, był cudowny", opowiadała Barbara Nawratowicz.
Barbara Nawratowicz i Wiesław Dymny: po siedmiu latach wyjechała z Polski
Historia Wiesława Dymnego i Barbary Nawratowicz dobiegła końca w 1964 r. Artystka w tajemnicy przed partnerem złożyła dokumenty o paszport i kiedy go dostała, uciekła z Polski. "Miałam dosyć. Bezpieki, która deptała mi po piętach i - z ogromnym żalem to mówię - Wieśka Dymnego. Byliśmy ze sobą przez siedem lat. To był wspaniały, fenomenalnie uzdolniony człowiek o niepospolitej osobowości; czuły, troskliwy, opiekuńczy, czarujący. Jeśli był trzeźwy", wyznała w wywiadzie dla Wyborczej.
Na kolejne 20 lat Barbara Nawratowicz zamieszkała w Danii. Pracowała fizycznie w żeńskim klasztorze, nocami w fabryce, a na pożyczonej maszynie pisała i wysyłała swoje pomysły do Radia Wolna Europa. "Nie wiem, jak ja to robiłam", kwitowała po latach.
Zobacz również: Mąż Elżbiety Góralczyk okazał się tyranem. Odizolował ją od świata, po rozwodzie zostawił z niczym
Przygotowanie do nagrania audycji w Radio Wolna Europa, Barbara Nawratowicz-Stuart i Jan Jasiewicz
W 1987 r. wyjechała jako korespondentka RWE do Australii, tam poślubiła Davida Stuarta. Mówiła, że dopiero Australia ze swoją przestrzenią, przyrodą i swobodą podziałała jak balsam na "jej steraną duszę". Kiedy zmarł jej mąż, postanowiła, że wróci do Polski, do Krakowa. Jak wyznała w rozmowie z Katarzyną Siwiec, w jej dotychczasowym domu było wygodnie, dużo zdrowiej, ale strasznie nudno.
"Czy na stałe? Tak planowałam. Ale, jak patrzę, co się tutaj dzieje, jak widzę ten cały polityczny kabaret, to nie jestem tego taka pewna. Chcecie się pozabijać, czy co? Może znowu zwinę manatki i zwieję na drugi koniec świata", mówiła kilka lat temu Barbara Nawratowicz.
Barbara Nawratowicz zmarła 10 maja br. w wieku 91 lat. Ostatnie chwile swojego życia spędziła w Szwajcarii.
Barbara Nawratowicz-Stuart, Warszawa, 11.06.2018 r.
Źródła: krakow.wyborcza.pl, plejada.pl