Reklama

Mija 50 lat od uroczystej premiery filmu Pan Wołodyjowski w reżyserii Jerzego Hoffmana. 28 marca 1969 roku w warszawskim kinie Kongresowa po raz pierwszy zaprezentowano film publiczności. Następnie jego 70 kopii ruszyło w Polskę i świat. Film bił rekordy popularności i był jedną z bardziej kasowych polskich produkcji. Powstawał z wielkim rozmachem – na jego potrzeby skonstruowano wielkie dekoracje oraz wyprodukowano wiele rekwizytów i kostiumów dopracowanych w najdrobniejszych szczegółach. Całość kosztowała 40 milionów złotych. Była to wówczas zawrotna suma!

Reklama

Film Pan Wołodyjowski kończy 50 lat

Równolegle z filmem powstała czarno-biały serial Przygody pana Michała z udziałem tej samej obsady i z wykorzystaniem dekoracji. Produkcja ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza od samego początku budziła duże zainteresowanie prasy – była prawdziwym wydarzeniem. W efekcie powstało dzieło, które do dzisiaj jest uważane za jeden z ważniejszych polskich filmów kostiumowych.

Odtwórca tytułowej roli Michała Wołodyjowskiego, Tadeusz Łomnicki, początkowo nie chciał zagrać w produkcji. Wolał występy w teatrze, lecz aby zachować pozory tłumaczył się złym stanem zdrowia. Reżyser Jerzy Hoffman nie chciał przyjąć odmowy, dlatego nakłonił go do badań lekarskich. Kiedy okazało się, że jest całkowicie zdrowy, przyjął rolę. Dowodem na to, że zdrowie było jedynie wymówką jest fakt, że przed rozpoczęciem zdjęć aktor przez rok trenował jazdę konną oraz uczył się szermierki od mistrza świata Andrzeja Piątkowskiego. Tadeusz Łomnicki do roli schudł także 10 kilogramów i sam wykonywał wszystkie sceny kaskaderskie. Dla widzów do końca życia pozostał legendarnym Małym Rycerzem.

Znakomita obsada była ogromną zaletą filmu Hoffmana. Krytycy chwalili zarówno odtwórców głównych ról, jak i drugoplanowe postacie. Stworzyli oni niezapomniane kreacje aktorskie, takie jak Zagłoba (Mieczysław Pawlikowski, Ketling (Jan Nowicki), Basia (Magdalena Zawadzka) czy Krzysia (Barbara Brylska). Magdalena Zawadzka wspomina, że wszyscy na planie byli zawsze doskonale przygotowani. „Najważniejsza w tym wszystkim była ekipa, która realizowała film, ponieważ potrafiła to, co aktorzy mieli do zagrania, wspaniale oddać. Widać ogromną pracę wielkiej liczby ludzi. Bez komputerowych efektów. Nawet takie drobiazgi, jak guziki były robione na zamówienie. To daje jakość”, mówiła w jednym z wywiadów.

Reklama

Filmowe scenografie do tej pory robią wrażenie. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik… poza jednym szczegółem. W jednej ze scen batalistycznych podczas ostrzeliwania z armat w tle widać jadącą ciężarówkę.

Reklama
Reklama
Reklama