Reklama

Jest współzałożycielem kabaretu Paranienormalni i na co dzień rozbawia widzów. Robert Motyka zrobił wielką karierę, jednak nie szło to w parze z życiem prywatnym... Okazuje się, że przez poświęcenie się pracy zaniedbał rodzinę. Najbardziej ucierpiały na tym jego relacje z synem. Po latach artysta przeprosił Wiktora. „Nie byłem przygotowany emocjonalnie, żeby być świetnym ojcem”, wyznał.

Reklama

Robert Motyka: kariera i życie prywatne

Największą popularność przyniosły mu występy z kabaretem Paranienormalni, którego jest współzałożycielem. Jeszcze jakiś czas temu z powodzeniem działał wraz z Igorem Kwiatkowskim, jednak ostatecznie ich drogi się rozeszły. Choć Robert Motyka zrobił karierę, to okazuje się, że nie szła ona w parze z życiem prywatnym. Przez to poświęcenie mocno ucierpiała jego rodzina. „Są widzowie, rozśmieszamy ich. Wprowadzamy ich w dobry nastrój, super sprawa. Ale poza tym w ogóle nie było w mojej głowie "to jest tylko job, tylko praca, jaka by nie była cudowna, piękna, ale praca”, mówił w podcaście „Wprost przeciwnie”.

Artysta kabaretowy doczekał się dwójki dzieci. Jednak syn Wiktor i córka Hanna nie mogli zbyt często cieszyć się ojcem w dzieciństwie... Przez oddanie pracy Robert Motyka w domu bywał raczej gościem i nie widział, jak jego pociechy dorastają. Nie uczestniczył więc w ważnych dla jego syna momentach. „To były takie trudne rzeczy, kiedy on miał coś ważnego – konkurs recytatorski albo był w teatrze szkolnym i grali występ – mnie nie było. Bo ja byłem gdzieś tam w Pabianicach i żona przesyłała mi wideo i oglądałem na komórce o drugiej w nocy w hotelu”, opowiadał Robert Motyka.

Czytaj też: Janusz Józefowicz i Natasza Urbańska wezmą rozwód? Sensacyjne wieści zelektryzowały media

Robert Motyka

Monika i Robert Motyka, Cypr 2021 rok

Robert Motyka poświęcił się w pracy. Przez to ucierpiała jego relacja z synem

Robert Motyka zdaje sobie sprawę, że przez pracę miał zbyt mało czasu dla syna, a jego potrzeby często schodziły na drugi plan. „Nie mogłem z nim rozmawiać zbyt często, bo byłem zajęty. Przychodził do mnie z tematem, a ja przeglądałem jakiegoś maila i mówiłem »zaraz, za chwilę, bo tutaj piszą właśnie, że musimy być o 18« i on już znikał, bo ja byłem zajęty robotą”, zwierzył się. Z czasem artysta dostrzegł, że takie podejście do niczego nie prowadzi i jest bardzo krzywdzące dla jego bliskich. „Jako 50-letni facet widzę, jakie to było słabe”, wyznał.

Artysta po czasie zdał sobie sprawę, jak mocno takie zachowanie musiało dotknąć jego syna. W pewnym momencie postanowił przestawić priorytety i więcej czasu poświęcać rodzinie. „Już nie wspomnę o tym, co musiał myśleć mój syn, kiedy przyszedł po jakąś rozmowę, po radę, obojętnie, a ja mówiłem »chwila, zaraz«. Jakie zaraz? No przecież on jest w tym momencie najważniejszy, a nie sprawy zawodowe, które mogą poczekać, prawda?”, tłumaczył Robert Motyka. Wiktor nie mógł już dłużej wytrzymać pracoholizmu swojego taty. W końcu panowie odbyli ze sobą poważną rozmowę.

„Syn miał 17 lat, kiedy wygarnął mi, że to nie tak. Powiedział: tata, to nie tak, o czym ty chcesz ze mną teraz rozmawiać? Trzeba było pięć lat temu (…) Zebrałem się w sobie i siedliśmy do takiej fajnej rozmowy”, mówił Robert Motyka. Po wszystkim przeprosił swojego syna za stracone lata. „Przeprosiłem Wiktora za to wszystko. Nie mówiłem, że to nie moja wina (…), powiedziałem mu, że gdy się urodził, miałem 25 lat. Nie byłem przygotowany emocjonalnie, żeby być świetnym ojcem”, wyznał.

Zobacz także: Kto zajmie się dziećmi Barbary Sienkiewicz? Wanda Nowicka przerwała milczenie i ujawniła prawdę

Pawel Wodzynski/East News
Reklama

Robert Motyka, Dzień Dobry TVN, Warszawa, 31.08.2022

Reklama
Reklama
Reklama