Ona nazywała go korzonkiem, on mówił do niej robaczku. Historia miłości Andrzeja Korzyńskiego i jego żony Sylwii Sokorskiej-Korzyńskiej
Sylwia i Andrzej Korzyńscy spędzili ze sobą 57 lat
Andrzej Korzyński to jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów. Nie sposób wyliczyć wspaniałych filmów, do których napisał muzykę, ale wystarczy wymienić „Wszystko na sprzedaż” czy „Człowieka z marmuru” Andrzeja Wajdy, „Na srebrnym globie” Andrzeja Żuławskiego czy dla odmiany przygodową „Akademię Pana Kleksa” Macieja Kawulskiego. Napisał dziesiątki przebojów, m.in. „Żółte kalendarze”, "Meluzynę", stworzył Franka Kimono. Andrzej Korzyński całe życie spędził z jedną kobietą, z wykształcenia afrykanistką Sylwią Sokorską, córką wszechwładnego kiedyś prezesa telewizji Włodzimiera Sokorskiego.
Artykuł aktualizowany 6.12.2023
Andrzej Korzyński i Sylwia Sokorska-Korzyńska: historia miłości
Andrzej Korzyński i Sylwia Sokorska-Korzyńska ślub wzięli w 1965 roku. On miał wtedy 25 lat. Urodził się podczas wojny, jako mały chłopiec wychodził na balkon, śpiewał arie i piosenkę Jana Kiepury „Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki, całować chcę”. „Pchałem się do występów czasami już po godzinie policyjnej, a jak było zaciemnienie, potrafiłem wejść na balkon, Warszawa spowita w ciemnościach, słychać tylko podkute buty esesmanów, a ja śpiewam. Matka osiwiała wtedy, powiedziała, że jeżeli moje występy się nie skończą, to będę zamykany na klucz”, wspominał.
Po wojnie studiował w Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie, kompozycję i dyrygenturę. Skończył ją w 1964 roku. W szkole średniej siedział w jednej ławce z późniejszym reżyserem Andrzejem Żuławskim. To wpłynęło na jego życie. Był nie tylko ulubionym kompozytorem Żuławskiego, ale to reżyser zainteresował go muzyką filmową. Początkowo Korzyński w ogóle o tym nie myślał. Jak wspominał: „Miałem zamiar być poważnym kompozytorem. Skończyłem wyższą szkołę muzyczną, na dyplom napisałem operę radiową Klucz, która do dzisiaj jest w archiwum Polskiego Radia”.
Komponował nie tylko muzykę filmową. Napisał mnóstwo popularnych piosenek, słuchały je pokolenia – od „Kochać” Piotra Szczepanika, przez „Motylem jestem” Ireny Jarockiej, po King Bruce Lee Karate Mistrz w wykonaniu Piotra Fronczewskiego. Na początku lat 90. furorę zrobiła jego piosenka „Mydełko Fa” śpiewana przez Marlenę Drozdowską i Marka Kondrata.
Zobacz też: Emil Zatopek: nigdy nie marzył o karierze biegacza i udawał chorego, by nie wziąć udziału w zawodach
Jego przyszła żona Sylwia studiowała afrykanistykę, była koleżanką Marii Szabłowskiej. Pochodziła z domu PRL-owskich dygnitarzy. Jej ojciec Włodzimierz Sokorski był ministrem kultury – wprowadzał socrealizm, potem został prezesem Radiokomitetu (tak się wtedy nazywało połączenie radia i telewizji), był wszechwładny, cyniczny. Plotkowano o jego romansach, sam mówił, że w jego życiu liczy się mocny alkohol, dobre jedzenie i piękne kobiety. Pokazywał nagie zdjęcia swojej ostatniej, czwartej żony, Wiesławy, która była koleżanką jego córki — Sylwii.
Przyszła żona Andrzeja Korzyńskiego urodziła się w drugim małżeństwie dygnitarza, jej mamą była Halina Sokorska. „Wiedziałem, czyja to córka, ale Włodek się córkami nie interesował, obchodziły go tylko panienki, często w wieku córek. Gdy Sylwia zdawała maturę, wywalił ją z domu. Mieszkała u ciotki, zięć nie był dla niego ważny. Sam dałem sobie radę, dom na Mokotowie kupiłem za pieniądze zarobione we Francji”, mówił kompozytor w rozmowie dla Gazety Wyborczej.
Andrzej Korzyński poznał przyszłą żonę na rybach
Sylwia Sokorska i Andrzej Korzyński poznali się przypadkiem. On pojechał ze swoim przyjacielem Andrzejem Żuławskim łowić ryby w Grodnie koło Międzyzdrojów. Przyjeżdżali tam partyjni notable z rodzinami. Sylwia była śliczna, od razu wpadła mu w oko. Spotykali się przez dwa-trzy lata, chodzili do kina, opery. Gdy Andrzej Korzyński dostał stypendium w Paryżu, zaproponował Sylwii, żeby z nim pojechała. „Miała wielu adoratorów. Może ująłem ją tym, że na imprezach grałem na fortepianie ragtime’y, nawet kolędy na nie przerabiałem”, wspominał w wywiadzie z Jackiem Szczerbą.
Kiedy zaczęło im się lepiej powodzić, Andrzej Korzyński kupił od ojca, znanego dziennikarza Krzysztofa Krawczyka, volkswagena Garbusa. Niestety, okazało się, że był to pechowy wybór. Sylwia i Andrzej Korzyński zaledwie tydzień po ślubie mieli w tym aucie groźny wypadek — Sylwia Sokorska była 21 dni nieprzytomna, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Andrzej Korzyński rozpromieniał się, gdy mówił o żonie
Andrzej i Sylwia Korzyńscy doczekali się syna Mikołaja, który jest kompozytorem, scenarzystą. Podobno do ostatnich lat Andrzej Korzyński rozpromieniał się, gdy mówił o żonie. Jak wspominał Mikołaj Korzyński, jego rodzice przez 57 lat byli bardzo zgodnym, kochającym się małżeństwem. Ona nazywała go Korzonkiem, on do niej mówił: Robaczku.
"Ich dom, choć niewielki, tętnił życiem. Był miejscem spotkań towarzyskich i zawodowych, powstawania słynnych przebojów, prób wokalnych z dzieciakami do . Często, zamiast pójść spać, czatowałem na schodach, podsłuchując fantastycznych rozmów i niekończących się żartów. W centralnym miejscu stał fortepian, do którego tata często siadał w trakcie takich spotkań. Był znakomitym pianistą, świetnie grał boogie-woogie, czasem ze mną na cztery ręce" - wspominał Mikołaj Korzyński. Jego ojciec, choć dużo pracował, lubił kolacyjki z przyjaciółmi, cenił relaks, lubił podróże.
Andrzej Korzyński zmarł w ubiegłym roku, w wieku 82 lat. Żona bardzo przeżyła stratę ukochanego. Odeszła półtora roku po nim, 5 grudnia 2023 roku.