Reklama

Zjawiskowa. Jedyna w swoim rodzaju. Inspirująca. Aktorka pochodzi co prawda z hrabiowskiego rodu Tyszkiewiczów, ale często podkreśla, że dama pije, pali i przeklina. A już na pewno nie boi się wyrażać swojego zdania, tupnąć nogą i wyznaczyć granic. Agnieszka Osiecka mówiła o niej, że ma wspaniały dar, nad którym nieustannie pracuje. Jest nim poczucie humoru. Beata Tyszkiewicz w latach 50. i 60. wykreowała kultowe dzisiaj role filmowe. Tuż obok Barbary Kwiatkowskiej i Teresy Tuszyńskiej swoją karierę zbudowała wokół kinematografii, a na teatralnej scenie wystąpiła zaledwie dwa razy. „Jestem zdemoralizowana pracą dla kina”, mówiła. Jak wyglądała droga filmowej aktorki do sławy? Bardzo nietypowo, to na pewno!

Reklama

[Ostatnia aktualizacja tekstu na VUŻ 01.03.2024 r.]

Beata Tyszkiewicz: dorastanie, rodzina

Beata Tyszkiewicz przyszła na świat w sierpniu 1938 roku, w pałacu w Wilanowie. Jej rodzicami byli hrabia Krzysztof Tyszkiewicz i Barbara Rechowicz. Kilka lat później rodzina powiększyła się o drugie dziecko, chłopca - Krzysztofa. Dzieciństwo przyszłej aktorki przypadło na lata wojny, jednak rodzice robili wszystko, aby swoim dzieciom zaoszczędzić możliwie jak najwięcej przykrych wydarzeń.

"Moje wczesne dzieciństwo, beztroskie, zapowiadające najszczęśliwsze życie na świecie, wydaje mi się po latach trochę nierealne, jak z literatury lub filmu", pisała Beata Tyszkiewicz w swojej książce "Nie wszystko na sprzedaż". Sielski czas przerwało dopiero Powstanie Warszawskie, które odizolowało na jakiś czas rodziców od dzieci.

Z ojcem zobaczyła się dopiero wiele lat później, kiedy ułożył sobie życie na Zachodzie wśród nowej rodziny. Urodził mu się drugi syn i to na nim skupił swoją ojcowską uwagę. Z córką skontaktował się niedługo przed śmiercią. Po wojnie była ich trójka — mama, brat i Beata. Niczym trzej Muszkieterowie, wspierali się nawzajem i układali życie na nowo, będąc przez cały ten czas nierozłączni. "Wszędzie było nam wspaniale, a kiedy byliśmy razem we trójkę, naprawdę niczego nam nie brakowało", podkreśliła Beata Tyszkiewicz w swojej książce "Nie wszystko na sprzedaż".

Czytaj też: Kalina Jędrusik i Daniel Olbrychski zagrali w najbardziej namiętnej scenie w PRL-u. Aktorka nie wspominała dobrze czułych scen z aktorem

PAP/CAF/Witold Rozmysłowicz

Beata Tyszkiewicz: jak została aktorką?

Kiedy przyszedł czas wyboru liceum Beaty, padło na placówkę o dużej renomie, szkołę im. Narcyzy Żmichowskiej przy ulicy Klonowej. Koleżanki były bardzo ułożone i grzeczne, ale jak dla młodej Tyszkiewiczówny, za grzeczne. Przychodząc po szkole do domu, żaliła się mamie, że nie potrafią nawet porządnie przekląć, co pani Barbara uznała za potwierdzenie na to, że jej córka powinna w tej szkole pozostać. Niestety, renomowanego liceum nie udało się Beacie ukończyć, a to za sprawą pierwszych doświadczeń aktorskich. Otrzymała w tym czasie propozycję zagrania Klary w "Zemście" w reżyserii Antoniego Bohdziewicza i Bohdana Korzeniowskiego.

1956 r. Ryszard Barycz i Beata Tyszkiewicz na planie filmu "Zemsta"

archiwum Filmu / Forum

„Któregoś dnia w szkole na Klonowej zjawił się młody człowiek. Paweł Komorowski, asystent reżysera Antoniego Bohdziewicza, poszukiwał dziewczyny do roli panienki z dworku szlacheckiego. Byłam w dziewiątej klasie, miałam niespełna siedemnaście lat, długie jasne włosy i miliardy piegów. Zauważył mnie i zaprosił do »Bristolu« na rozmowę z reżyserem”, opisywała w swojej książce.

Praca na planie filmowym odbyła się kosztem ocen. Na koniec roku Beata Tyszkiewicz trzymała świadectwo z aż jedenastoma ocenami niedostatecznymi, na skutek czego usunięto ją z liceum. Dostała się potem do szkoły z internatem prowadzonym przez siostry niepokalanki w Szymanowie, ale tylko pod warunkiem, że nie będzie nikomu opowiadała, że wystąpiła w filmie. "... bo uczennic nie można demoralizować. Naturalnie zaraz opowiedziałam o tym wszystkim dziewczętom. Słuchały z rumieńcami na twarzach”, wspominała aktorka. Pod okiem zakonnic również się Beacie nie poszczęściło.

Matury nie zdała, bo na egzaminie pisemnym napisała pracę nie na temat. Gdy w poleceniu zobaczyła temat „Satyra i komedia w XVIII wieku w walce o odrodzenie społeczeństwa”, uznała, że społeczeństwo osiemnastego wieku po prostu nie czytało, więc rozszerzanie takiego tematu jest zbędne... Niezaliczona matura pokrzyżowała jej przyszłe plany. Beata Tyszkiewicz chciała wówczas zdawać na weterynarię w Krakowie.

Czytaj również: Gerard Wilk zachwycał się Polą Raksą. Plotkowano o romansie tancerza z aktorką

Narodowe Archiwum Cyfrowe

Beata Tyszkiewicz: nie poszczęściło się jej na studiach

Reżyser Antoni Bohdziewicz, u którego Beata pojawiła się w swoim pierwszym filmie, namówił ją do zdawania do stołecznej PWST, gdzie będzie mogła od razu eksternistycznie ukończyć egzamin dojrzałości. Z maturą się Beacie Tyszkiewicz udało, ale z ukończeniem samej aktorskiej szkoły już niekoniecznie. Została wyrzucona, bo nie zastosowała się do jednej z głównych zasad, aby nie podejmować się innych aktorskich prac zarobkowych bez zgody uczelni. Tymczasem arystokratka z powodzeniem reklamowała w telewizji m.in. maseczki kosmetyczne. Gwoździem do trumny akademickiej kariery było narażenie się rektorowi, Janowi Kreczmarowi.

Przykra sytuacja zdarzyła się podczas jednego z przedstawień PWST. „Podczas przerwy spotkałam w foyer Jana Kotta, znanego krytyka teatralnego. Pamiętał mnie dobrze z Paulinum, przyjeżdżał tam na odpoczynek z żoną Lidią i małą córeczką Tereską. Zaproponował, bym po przerwie siadła obok niego, bo jego żona nie przyszła, a miał zaproszenie dla dwóch osób w trzecim rzędzie. Kilka dni przed tym wieczorem Jan Kott napisał w »Przeglądzie Kulturalnym«: »Gdybym miał obsadzać Romea i Julię, rolę Julii powierzyłbym Beacie Tyszkiewicz«, co w połączeniu z późniejszym wydarzeniem miało dla mnie pewne konsekwencje. Weszliśmy na salę, gdy gasły światła. Szybko przecisnęliśmy się do miejsc wskazanych na zaproszeniu, ale okazało się, że jedno z nich zajęła już jakaś pani. Kurtyna poszła w górę! Nie chcąc robić zamieszania, usiadłam na jednym fotelu z Janem Kottem, a właściwie na jego kolanach. Los chciał, że tuż przed nami siedział rektor Jan Kreczmar”, czytamy w książce Sławomira Kopra "Gwiazdy kina PRL".

Następnego dnia aktorka usłyszała, że na karierę trzeba ciężko zapracować, ale na pewno nie w taki sposób. Na tym jednak nie zakończyła się relacja Jana Kreczmara i Beaty Tyszkiewicz. Spotkali się oni kilka lat później na planie "Lalki", w którym zagrali ojca i córkę. "Nawet nie wie pan, panie rektorze, jaka jestem wdzięczna. Gdyby nie pańska decyzja, nie siedzielibyśmy razem dziś w powozie...", powiedziała do niego w przerwie między scenami aktorka. Były rektor miał się na te słowa uśmiechnąć i odpowiedzieć: "No dobrze, już dobrze, moje dziecko, człowiek czasem się myli".

Czytaj również: „Byliśmy blisko jak bliźniaki jednojajowe”, opowiadał Lech Wilczek o swojej partnerce, profesor Simonie Kossak z Białowieży

Realizacja filmu "Lalka". Nz. reżyser filmu Wojciech Has i Beata Tyszkiewicz, 1967 r.

PAP/Biernacki

Beata Tyszkiewicz: kariera filmowa

Ze świadectwem ukończenia studiów, czy też bez niego, bardzo szybko okazało się, że polska kinematografia potrzebuje Beaty Tyszkiewicz. Grała u największych i w towarzystwie najbardziej uznanych. Mając zaledwie 21 lat, pojawiła się u boku Gustawa Holoubka i Zdzisława Maklakiewicza. Łącznie zagrała w ponad stu filmach.

Po roli w filmie Jana Rybkowskiego "Dziś w nocy umrze miasto", otrzymała pierwszy zagraniczny angaż i to aż w Indiach. Ostatecznie na ok. 365 dni pobytu przepracowała jakieś 11, co podsumowała jako "specyficzny rodzaj wypoczynku". „Przez pierwsze trzy miesiące zdjęciowe nie miałam ani jednego dnia zdjęciowego, dlatego że w Indiach, co prawda, robi się tysiąc dwieście filmów rocznie, ale nikt nie wie, że produkcja jednego filmu trwa od ośmiu do dziesięciu lat przeciętnie”, opowiadała aktorka.

Beata Tyszkiewicz do końca swojej kariery pozostała aktorką wierną kinematografii. Teatr do niej nie przemawiał. Komentowała, że praca w nim jest zbyt monotonna, a jeśli ma się pod opieką dzieci, to przede wszystkim nie sprzyja ich wychowaniu i należytej opiece. „Nie bardzo sobie wyobrażam jak można, mając dzieci, codziennie wychodzić z domu o szóstej wieczór i wracać o jedenastej.

Poza tym jestem zdemoralizowana pracą dla kina – film robi się raz, a potem on już na nas przez całe życie pracuje. W teatrze zaś za każdym razem odtwarza się od nowa to samo. Takie wielokrotne powtarzanie byłoby dla mnie chyba zbyt monotonne”, komentowała po latach. Po ponad sześciu dekadach pracy aktorskiej Beata Tyszkiewicz przeszła na zasłużoną emeryturę.

Zobacz też: Natasza Zylska: muzyczna bogini lat 50. To ona śpiewała takie hity, jak Bajo bongo i Kasztany. Jak potoczyło się jej życie?

Narodowe Archiwum Cyfrowe
Reklama

Korzystałam z książki Sławomira Kopra "Gwiazdy kina PRL", wyd. Czerwone i Czarne

Reklama
Reklama
Reklama