Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz przekazali wspaniałe wieści. Tak uczczą swoją miłość. Chcą dać przykład córce
To jest niezwykle piękna wiadomość
Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz już od wielu lat tworzą niezwykle zgrany i piękny duet. Okazuje się, że niebawem zakochani odnowią przysięgę małżeńską z okazji 16. rocznicy ślubu w swojej posiadłości w Jajkowicach. Oboje postanowili zorganizować również skromne przyjęcie dla swoich najbliższych przyjaciół i rodziny.
Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz od lat nie noszą obrączek
Zakochani niebawem kolejny raz powiedzą sobie sakramentalne "tak" oraz założą na swoje palce obrączki, których już dawno nie zakładali. Dlaczego? Ponieważ Janusz Józefowicz zgubił ją zaledwie kilka dni od ślubu. Jego żona postanowiła więc się z nim zsolidaryzować, więc przestała zakładać swoją. „Teraz jest pretekst, by kupić nowe, chociaż szczerze mówiąc obrączki to przecież jedynie symbol, a nie gwarancja szczęśliwego związku. Najważniejsza jest miłość", mówi artystka w rozmowie z Na Żywo. „Chcemy uczcić tę rocznicę i nie wykluczamy odnowienia przysięgi małżeńskiej, tym bardziej że wszystko to chcemy zorganizować w tym samym miejscu, czyli w naszym domu w Jajkowicach. Każdego dnia celebrujemy naszą miłość. Nie zapominamy o tym. Chcemy być przykładem dla Kaliny", dodaje.
Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz odnowią przysięgę małżeńską
Z medialnych doniesień wynika, że zakochani planują polecieć na Florencję, gdzie reżyser oświadczył się ukochanej. To właśnie tam chcą odnowić przysięgę małżeńską.
Przypomnijmy, że ich związek od samego początku był wystawiony na wielką próbę. Janusz Józefowicz pierwszy raz poznał Nataszę na przesłuchaniach do musicalu „Metro". Miała wówczas 13 lat. Niestety w tamtym czasie nie udało się jej przejść do kolejnego etapu. Dopiero cztery lata później, gdy ulubienica publiczności wróciła do teatru, zachwyciła go. Ich miłość właśnie tam się narodziła i powoli rosła w siłę. Dzisiaj oboje są ze sobą niezwykle szczęśliwi.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Obaj chcieli być piłkarzami, lecz został nim tylko jeden. Wojciech i Jan Szczęśni nigdy sobie nie zazdrościli, zawsze się wspierali