To była miłość aż po grób – Linda i Paul McCartney z The Beatles
Muzyk obchodzi dziś 81. urodziny
- Redakcja VIVA!
Koledzy McCartneya śmiali się, że bierze za żonę mało seksowną Amerykankę. Ale to Linda wyprowadziła go z depresji, gdy po rozpadzie Beatlesów czuł się bezużyteczny, pił i nie miał żadnego pomysłu na życie. Byli inni. Ona kochała pustynię, łąki i zwierzęta. On uwielbiał miasto i imprezy. A jednak udało się im jak rzadko której parze. Linda i Paul McCartney przeżyli ze sobą blisko 30 lat. Z okazji 81. urodzin artysty, przypominamy jego historię z pierwszą żoną.
Linda i Paul McCartney: pierwsze spotkanie
„To musiała być magia / Wieczorem, gdy się poznaliśmy / Jeślibym cię nie zatrzymał / Zawsze bym tego żałował / Kilka minut później / Byłabyś już za drzwiami / Ja byłbym samotny / już na zawsze”, śpiewał Paul McCartney o ich pierwszym spotkaniu w piosence „Magic” z płyty „Driving Rain” wydanej niedługo po śmierci Lindy w 1998 roku. I z pewnością tak myślał z perspektywy niemal 30 wspólnie przeżytych lat. Intensywnych lat, w czasie których podobno nawet jednej nocy nie spędzili osobno. Czy istniało drugie takie małżeństwo?
Poznali się wiosną 1967 roku w londyńskim nocnym klubie Bag O’Nails, ale wtedy ani Lindzie, ani Paulowi ten wieczór nie wydał się szczególnie magiczny. 28-letnia amerykańska fotografka Linda Eastman przyleciała do Londynu na premierę płyty Beatlesów „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”. Kilka dni przed konferencją wypatrzyła Paula w klubie, gdzie bawiła się ze znajomymi. On ją też zauważył. Gdy zmierzała już do wyjścia, zagrodził jej drogę i powiedział: „Cześć, jestem Paul McCartney. Wychodzisz już? Może chciałabyś do nas dołączyć, idziemy dalej się bawić”. Linda odparła, że wie, kim jest, i chętnie dołączy. Spotkali się jeszcze na premierze płyty i przyjęciu wydanym z tej okazji. Zamienili kilka zdań. Potem Linda wróciła do Nowego Jorku.
Trudno uwierzyć, że ich pierwsze spotkanie wywołało w Paulu falę gorących uczuć. Uwielbiał otaczać się kobietami. W tamtym czasie miał oficjalną dziewczynę, młodziutką aktorkę Jane Asher, oraz kilka nieoficjalnych kochanek. Był przy tym sztywniakiem, który lubił narzucać zasady. Dziewczyny, zazwyczaj blondynki w stylu Brigitte Bardot, miały być dopełnieniem wizerunku najbardziej fantastycznego faceta na świecie. Dyktował im, jak powinny się ubierać, malować, czesać i z kim spotykać. Jane miała arystokratyczne pochodzenie, co dodatkowo imponowało Paulowi. Spędzali weekendy w posiadłościach bogaczy, popijali herbatkę i spotykali się z elitą. Chłopak z robotniczej rodziny wszedł do świata znanego mu jedynie z książek.
Czytaj także: Hanna Zembrzuska i Jan Kobuszewski byli nierozłączni przez sześćdziesiąt lat
Paul McCartney, Linda McCartney, rozdanie Grammy, Los Angeles, 16.03.1971 rok
Kim była pierwsza żona Paula McCartneya?
Na Lindzie towarzystwo czy kariera nie robiły wielkiego wrażenia. Była wolnym ptakiem. Pochodziła z zamożnej żydowskiej rodziny. Jej ojciec, Lee Eastman, był szanowanym prawnikiem artystów. Ale ona nie zamierzała iść w jego ślady. Miała w nosie dobrą uczelnię, wolała jechać do koledżu do dalekiej Arizony, gdzie były konie i pustynia. Nie było nic wspanialszego od galopowania przez pustkowia. Poznała tam studenta geologii Josepha Melville’a See Jr. i zaszła z nim w ciążę. Pobrali się, urodziła się Heather. Małżeństwo przetrwało półtora roku. Linda wróciła do Nowego Jorku. Szybko weszła w świat mediów.
W 1965 roku poznała młodego fotografa Davida Daltona. Chciała robić zdjęcia, a on zgodził się nauczyć ją warsztatu. Zostali kochankami. Dobrze się bawiła, a jako fotografka najlepiej czuła się wśród muzyków. Miała dobre podejście, rockmani jej słuchali, fascynowała ich, choć nie była klasyczną pięknością.Uwodziła ich bezpośrednim stylem pracy. „Wszyscy chcieli z nią się przespać! – mówił Dalton – Naprawdę, wszyscy się nakręcili! Pomyślałem sobie: jest niezła, będzie robiła dobre zdjęcia”. Na długiej liście jej jednodniowych romansów znaleźli się Mick Jagger i Jim Morrison.
Czytaj także: Igor Śmiałowski kochał teatr, żonę Dasię i córkę Asię. Z żoną spędzili razem 60 lat
Paul McCartney i Linda McCartney z córkami Mary i Heather, 12.05.1971 rok
Przy Lindzie mógł być sobą
Po raz drugi Linda i Paul spotkali się w maju rok później w Nowym Jorku. Lennon i McCartney przyjechali promować nowy biznes Beatlesów – wytwórnię płytową Apple Records. Podczas jednej z konferencji prasowych Paul wypatrzył znajomą twarz – blondynkę, niespecjalnie seksowną, ale smukłą, o pięknych dłoniach i ciężkich powiekach. To była Linda. Poprosił ją o numer telefonu. Wyrwała czek z książeczki i zapisała. Przed powrotem do Anglii zdążyli wybrać się na przejażdżkę limuzyną. W czerwcu Paul znowu był Stanach, tym razem w Los Angeles. Zadzwonił pod numer z czeku i zostawił wiadomość, że zaprasza. Przyjechała i bez długich wstępów poszli do łóżka.
Linda wróciła do Nowego Jorku zakochana. Paul miotał się między imprezami, narkotykami, panienkami, kłótniami i pracą. Czuł się samotny. „Przyjedź do Londynu, żeby pobyć tu ze mną”, poprosił Lindę. Miała wszystko rzucić, zostawić córkę i jechać? „A jak tam pojadę i będę częścią haremu?”, pytała wieloletniego przyjaciela Danny’ego Fieldsa. „Czy ty żartujesz? To jest Paul McCartney! To najpiękniejszy facet na świecie! Wynoś się stąd!”, usłyszała.
Paul pracował, więc z lotniska odebrał ją szofer. Gdy Linda przekroczyła próg ogromnego domu McCartneya, zastała pobalangowy smród i bałagan. Lodówka świeciła pustkami, a kudłaty pies skulony w kącie wyglądał na głodnego. Zakasała rękawy, kazała zrobić zakupy, przywróciła porządek. Przyrządziła obiad. Uwielbiała gotować, mogła w kuchni spędzać długie godziny nad coraz to wymyślniejszymi daniami. Była zagorzałą wegetarianką, czym szybko zaraziła Paula. Dobrze się czuli ze sobą. Palili trawę – ten nałóg towarzyszył im całe wspólne życie – zwiedzali miasto, kochali się, jedli i dużo się śmiali. Paul przy Lindzie był sobą, nie musiał niczego udawać.
Czytaj także: Długo szukał miłości, walczył z chorobą... Oto tajemnice Demisa Roussosa
Paul McCartney, Linda McCartney, rozdanie Grammy, Londyn, 21.11.1973 rok
Linda i Paul McCartney historia miłości
Fanki wystające pod domem McCartneya nie podzielały ich szczęścia. Życzyły Lindzie jak najgorzej. Tabloidy z kolei rozpisywały się o „niemodnej Amerykance” kręcącej się koło ich narodowego skarbu. „Twoja mama rzeczywiście inaczej się ubierała. Lubiła się odróżniać. Gdy ktoś zwracał mi uwagę: »Linda ma na nogach skarpetki nie od pary«, odpowiadałem: »Myślisz, że ona o tym nie wie?«”, powie McCartney w filmie nakręconym przez ich najstarszą córkę Mary.
Uciekli do Nowego Jorku. To był cudowny beztroski czas. Mieszkali z Heather w małym mieszkaniu Lindy na Manhattanie. Paul zapuścił brodę, ubierał się na pchlich targach. Nikt go nie rozpoznawał. Na chwilę stali się zwykłą parą zakochanych. Jeździli metrem, łazili po muzeach, kawiarniach. Spędzali czas z Heather, którą Paul bardzo pokochał – później oficjalnie zaadoptował. Gdy kiedyś przechodzili koło buddyjskiej świątyni, Paul złapał Lindę za ręce i powiedział: „Pobierzmy się! Tu i teraz”.Linda się roześmiała i pokręciła głową. „Właśnie się rozwiodłam. Lubię moją niezależność”. Ale od tamtej pory już się nie rozstawali. Do Londynu wrócili z Heather. Potem pojechali na wakacje do Portugalii. Linda zaszła w ciążę. Pobrali się w marcu 1969 roku w londyńskim urzędzie stanu cywilnego. To miał być cichy ślub. Nie zaprosili nawet Beatlesów. Ale paparazzi ich przechytrzyli. Przed urzędem czekał tłum fotoreporterów i rozhisteryzowanych zawiedzionych fanek. Stało się: Amerykanka ukradła im idola.
Czytaj także: Wojciech Pszoniak myślał, że nie dorówna swojemu bratu. Ale szybko przyćmił go popularnością
Paul McCartney, Linda McCartney, Los Angeles, Kalifornia, 02.04.1974 rok
Dzielna żona, partnerka we wszystkim
Paul nie trzeźwiał. Nie mył się. Nie jadł. Nie odzywał. Linda sprzątała po nim puste butelki po whisky porozrzucane po ich domu na odludziu w Szkocji. Mieli tu wieść sielskie życie blisko natury z córeczkami – w sierpniu 1969 roku przyszła na świat Mary – z końmi, owcami i psami. Ale odejście Johna Lennona i rozpad Beatlesów rozłożył McCartneya na łopatki. „Czułem się bezużyteczny, niepotrzebny. Tylko chlałem”, wyznał lata później. Linda miała dość. Kazała mu się otrząsnąć, wykąpać i zabrać do roboty. „Dom czeka na wykończenie, to jedno, jesteś znakomitym muzykiem i nie możesz marnować talentu, to drugie!”, krzyczała. Wyrwała go z marazmu. Paul zaczął komponować, Linda gotowała, robiła zdjęcia, jeździli konno i budowali dom.
„Potrzebuję partnera, będziesz ze mną grać”, oświadczył pewnego dnia żonie. „Nie jestem muzykiem, nie śpiewam, nie gram na żadnym instrumencie”, broniła się. Ale krótko. Uczył ją. Nagrali wspólną płytę. Potem została klawiszowcem w ich nowym zespole Wings i śpiewała drugi głos. Dobrze się bawiła na scenie, lubiła atmosferę koncertów, ale też musiała znosić bezlitosną krytykę, że fałszuje, że nie ma talentu. Z natury była cicha, ale gdy się wkurzyła, potrafiła odpalić: „Krytykują mnie, a nawet mnie nie znają. Muzyka to wielka zabawa. I dobrze się bawię”. Paul potrafił się na nią wściekać w czasie prób, ale publicznie zawsze jej bronił: „Moja wspaniała żona jest moją inspiracją, potrzebuję jej na scenie, jest świetna, bez niej nie byłoby Wingsów”. Nieważne, że Linda była kiepskim muzykiem, liczyło się, że wszystko robili wspólnie. Linda zastąpiła Paulowi Johna Lennona. Była nie tylko najcudowniejszą żoną i kochanką, ale też jedyną przyjaciółką i współpracowniczką. Urodziła im się kolejna córka Stella, a kilka lat później wymarzony syn James. W trasę jeździli całą rodziną. Wracali do domu zmordowani. Zamieszkali na farmie w Sussex nad kanałem La Manche, gdzie wiedli zwyczajne życie. Nie zatrudniali armii służących, mieli jedną i tę samą gosposię przez lata. Dzieci chodziły do państwowej szkoły. Nie różniły się od rówieśników poza tym, że więcej podróżowały.
Gdy pod koniec lat 70. rozpadł się pierwszy skład „Wingsów", Paul zdał sobie sprawę, że nie wygra z „The Clash" czy „Sex Pistols". Przestał być liderem popkultury. Ale czuł się uzależniony od sceny, więc zatrudniali nowych muzyków i nadal jeździli w trasy. Linda była już tym nieco znużona,zaczęła realizować swoje marzenia: pisała książki kucharskie, robiła zdjęcia i angażowała się w obronę praw zwierząt. „Nie jem niczego, co ma twarz”, mówiła publicznie. A także: „Jeśli rzeźnie miałyby szklane ściany, cały świat przeszedłby na wegetarianizm”. Została najsłynniejszą wegetarianką na świecie. Paul z dumą jej kibicował.
8 grudnia 1995 roku zdiagnozowano u Lindy raka piersi. Najpierw miał to być niegroźny guz. Szybko jednak okazał się nie taki łagodny i konieczna była chemioterapia. Nastąpiły przerzuty. Paul z każdym dniem tracił Lindę. Nie odstępował jej na krok.„Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie”, mówił, gdy ścięła włosy króciutko. W marcu 1998 roku polecieli jeszcze do Paryża na pokaz kolekcji Stelli. Po powrocie Linda zdecydowała, że chce jechać na ukochane ranczo do Arizony. Ranki spędzali tam na przejażdżkach konnych po pustyni. Dni z dziećmi w ogrodzie. 16 kwietnia Linda nie miała już siły, by wstać z łóżka. Paul czuwał przy niej cały dzień i noc. Nazajutrz podobno zdążył jej jeszcze wyszeptać do ucha: „Siedzisz na swoim ukochanym koniu appaloosa, jest piękny wiosenny dzień, jedziemy sobie przez las. Wszędzie kwitną dzwonki i niebo jest czyste i niebieskie”.-
W tekście wykorzystano książki: „Paul McCartney. Życie” Petera Carlina (tłum. Piotr Metz, wyd. Axis Mundi) i „McCartney w rozmowach” Paula du Noyer (tłum. Maciej Studencki, wyd. Bukowy Las).
Czytaj także: Odrzuciła jego uczucia. Dlaczego Ewa Wiśniewska nie chciała związku z Andrzejem Łapickim?
Tekst ukazał się w miesięczniku „Uroda Życia” 6/2017
AUTORKA: Maria Fedro-Boniecka
Paul McCartney, Linda McCartney, lata 90. XX wieku