Lou Diamond Phillips jako Ritchie Valens w filmie "La Bamba"
Fot. LA BAMBA, Lou Diamond Phillips, 1987. (c) Columbia Pictures/ Courtesy: Everett Collection.
NIEZWYKŁE HISTORIE

Jedną katastrofę lotniczą przeżył, w drugiej zginął. Niezwykłe życie i tragiczna śmierć Ritchiego Valensa

Jego hit „La Bamba” przeszedł do historii muzyki rozrywkowej

Katarzyna Piątkowska 24 lutego 2022 11:54
Lou Diamond Phillips jako Ritchie Valens w filmie "La Bamba"
Fot. LA BAMBA, Lou Diamond Phillips, 1987. (c) Columbia Pictures/ Courtesy: Everett Collection.

Miał 16 lat, gdy nad szkołą do której chodził zderzyły się dwa samoloty. Był 31 stycznia 1957 roku. W katastrofie zginęło trzech uczniów, a 75 zostało rannych. Richardowi Stevenowi Valenzueli nic się nie stało, bo… nie było wtedy w szkole. Nastolatek był w tym czasie na pogrzebie dziadka. Jednak śmierć doścignęła go dwa lata później. Richie Valens zginął w katastrofie lotniczej.

Richie Valens: muzyk ze slamsów

Mieszkał w slumsach w miejscowości Pacoima nieopodal Los Angeles. Miał czworo rodzeństwa i… wielki talent muzyczny. Sam nauczył się grać na gitarze, trąbce i perkusji. Dwa lata przed śmiercią został członkiem zespołu The Silhouettes. Najpierw grał w nim na gitarze, potem zaczął śpiewać. Bob Keane, właściciel niewielkiej wytwórni płytowej usłyszał go podczas jednego z koncertów i zachwycił się utalentowanym nastolatkiem. Zaprosił go na nagrania i nadał pseudonim sceniczny Ritchie Valens. Jedna z piosenek, którą wtedy nagrali, nie tylko natychmiast stała się wielkim hitem. „La Bamba” przeszła do historii muzyki rozrywkowej. Znalazła się nawet na 345 miejscu na liście 500 najlepszych piosenek wszech czasów, a Valensa zaczęto nazywać pionierem rock and rolla.

Trasa koncertowa po Stanach Zjednoczonych

Rozpoczęła się wilka podróż Ritchiego Valensa przez Stany Zjednoczone. Występy w programach telewizyjnych, koncerty. Nastolatek nie miał już czasu na naukę. Rzucił szkołę i poświęcił się tylko muzyce.
Był 3 lutego 1959 roku. Ritchie Valens, Buddy Holly i Jiles Perry Richardson zagrali koncert w Clear Lake w stanie Iowa. Musieli przemieścić się bardzo szybko do Moorhead w Minesocie. Pogoda była zła. Śnieżyca sparaliżowała ruch naziemny i powietrzny. Ale przecież muzycy nie mieli czasu. „Występ w Clear Lake był częścią trzytygodniowej Winter Dance Party Tour, która to trasa obejmowała 24 amerykańskie miasta. Przed startem jeden z muzyków towarzyszących Holly’emu, Waylon Jennings, zrezygnował z miejsca w samolocie. Holly skomentował to słowami: "Mam nadzieję, że twój bus znów zamarznie", na co Jennings odpowiedział "Mam nadzieję, że twój samolot się rozbije!”.”, pisano na stronie polskieradio.pl. O godzinie 00:40 wsiedli na pokład niewielkiego samolotu typu Beechcraft Bonanza. Pogoda pogarszała się. Niski pułap chmur, całkowicie zachmurzone niebo, nieduża widoczność, lekki śnieg. Samolot wystartował piętnaście minut później, a o godzinie 3:30 zniknął z radarów.

Dzień, w którym umarła muzyka

Z samego rana, gdy właściciel samolotu został poinformowany o jego zaginięciu, poleciał tą samą trasą. Poszukiwania trwały kilka godzin. Około 9:30 dostrzegł rozbity wrak. Okazało się, że 21-letni pilot, choć dobrze wyszkolony, miał nieduże doświadczenie, a pogoda była gorsza niż w komunikatach.

Na stronie www.dlapilota.pl czytamy: „W raporcie CAB podkreślono, że ostrzeżenia nie zostały przekazane pilotowi, a odprawa pogodowa składała się wyłącznie z aktualnego stanu pogody w odniesieniu do miejsca wylotu i lotniska docelowego. Właściciel FBO przyznał w trakcie dochodzenia, że miał całkowite zaufanie do pilota i opierał w pełni na jego opinii w kwestii planowania i przebiegu lotu. Pomimo wielu wątpliwości, członkowie CAB byli zgodni w jednym. Pogarszająca się pogoda nad Mason City i fakt, że firma czarterowa jak i pilot posiadali uprawnienia tylko do lotów z widocznością, były głównymi przyczynami katastrofy.

Zdaniem komisji podjęcie decyzji o locie, przez pilota nie posiadającego uprawnienia do lotu w takich warunkach, było dalece nierozsądne i okazało się brzemienne w skutkach. Fakt, że pilot tak wiele razy sprawdzał komunikat meteo, a właściciel czarteru towarzyszył mu aż do odlotu, świadczyć może, że prawdopodobnie obaj mieli poważne wątpliwości co do swojej decyzji”.
Katastrofa, w której zginęli muzycy zapisała się w historii rock and rolla, jako jedna z najtragiczniejszych. Przed nimi była wspaniała kariera. Historia Ritchiego Valensa stała się kanwą musicalu zrealizowanego w 1987 roku przez Luisa Valdeza, w którym główną rolę, młodego muzyka zagrał Lou Diamond Phillips.  

Ritchie Valens, 1959
Fot. Courtesy Everett Collection/East News

 

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Kocha muzykę, ale już podważano jej sukcesy. Córka Aldony Orman o cieniach posiadania znanego nazwiska

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

KATARZYNA DOWBOR o utracie pracy, nowych wyzwaniach i o tym, czy mężczyźni... są jej potrzebni do życia. JOANNA DARK i MAREK DUTKIEWICZ: dwie dusze artystyczne. W błyskotliwej i dowcipnej rozmowie komentują 33 lata wspólnego życia. SYLWIA CHUTNIK: pisarka, aktywistka, antropolożka kultury, matka. Głośno mówi o sprawach niewygodnych i swojej prywatności. ROBERT KOCHANEK o cenie, jaką zapłacił za życiową pasję – profesjonalny taniec. O TYM SIĘ MÓWI: Shannen Doherty, Christina Applegate, Selma Blair, Selena Gomez, Michael J. Fox łamią kolejne tabu – mówią publicznie o swoich chorobach.