Grażyna Świtała nagle trafiła do szpitala, dwa tygodnie później już nie żyła. Jej śmierć do dziś szokuje
Diagnoza: krwiak mózgu. Krążyły plotki o pobiciu, ale siostra piosenkarki temu zaprzeczyła
Zmarła, mając zaledwie 49 lat. Od pewnego czasu źle się czuła, bolała ją głowa, ale akurat głowa bolała ją często, więc nie wydawało się to bardzo groźne. Dopiero siostra zobaczyła, że stan Grażyny Świtały jest gorszy, niż się spodziewała. „Nie podobało mi się, jak wyglądała. Przestawała mówić, przewracała się”, opowiadała Henryka Świtała-Syrie. Zadzwoniła na pogotowie. Zrobiono tomografię. Następnego dnia artystka była na stole operacyjnym. Dwa tygodnie później – 25 lipca 2003 roku – nie żyła. Przyczyna zgonu: krwiak mózgu. Nikt się tego w rodzinie nie spodziewał. Tym bardziej że po operacji piosenkarka poczuła się lepiej. Co się naprawdę stało, jak wyglądało życie Grażyny Świtały?
Ostatnia aktualizacja na VUŻ: 13.05.2024 r.
Grażyna Świtała: po prostu zjawiskowa
Dyrygent Jerzy Milan mówił o niej: „Kobiet jest wiele, ale takie jak ona spotyka się rzadko”. I dodawał: „Zjawiskowa”. Ona była w PRL-u znaną piosenkarką, wylansowała m.in. przebój „Dwa serca, jak pociągi dwa”, nawiązujący do znanego matematycznego zadania. W latach 90. założyła Fundację Rozwoju Artystycznego Dzieci i Młodzieży Specjalnej Troski „Naprawdę czeka ktoś”. Szukała zdolnych dzieci z niepełnosprawnością i zapraszała je na organizowany przez siebie festiwal w Ciechocinku. Tej Fundacji oddała serce. Była laureatką Orderu Uśmiechu i medalu Stanisława Staszica.
Zobacz też: W nowej wersji ''Znachora'' jest błąd. Widzowie zwrócili uwagę na nieścisłości
Grażyna Świtała: od zawsze towarzyszyła jej bezsenność
Grażyna Świtała urodziła się 27 lutego 1954 roku w Szczytnie. Ojciec Czesław, wykładowca w słynnej szkole milicyjnej w Szczytnie, grał kiedyś na skrzypcach w wiejskiej kapeli. Mama Janina występowała w amatorskich przedstawieniach teatralnych. „Grażynka śpiewała właściwie od zawsze”, wspomina jej starsza o cztery lata siostra, Henryka Świtała-Syrie. „Na organizowanych u taty akademiach w klubie oficerów, w podstawówce, grała na mandolinie, skrzypcach, akordeonie i pianinie”.
Jako nastolatka przeniosła się z siostrą i rodzicami do Gliwic, gdzie uczyła się śpiewu na wydziale wokalnym Średniej Szkoły Muzycznej. Później ukończyła wydział pedagogiczny Akademii Muzycznej w Katowicach. „Na wokalistykę nie chcieli jej przyjąć, gdyż… uważali, że nie umie śpiewać”, wspominała dla „Gazety Wyborczej” w Katowicach Henryka Świtała-Syrie. W końcu dostała się na wychowanie muzyczne. Grażyna Świtała nigdy nie cieszyła się dobrym zdrowiem, a po przeprowadzce do Gliwic cierpiała dodatkowo na bezsenność. „Przestała w ogóle sypiać, często przez całą noc nie zmrużyła oka”, wspominała jej siostra. Na szczęście nauczyciele byli wyrozumiali i przymykali oko, gdy zjawiała się w szkole o 10-tej.
Zobacz też: Spędzili razem ponad cztery dekady. Halina Dobrowolska poznała miłość życia w teatrze
Grażyna Świtała: wspaniały głos, świetne nogi
Debiutowała na festiwalu w Opolu jako 16-latka, bez powodzenia. Po raz drugi przyjechała tam w 1974 roku, wtedy zauważył ją dyrygent i szef katowickiej orkiestry Jerzy Milan. W latach 70. i na początku 80. Grażyna Świtała była bardzo popularna, śpiewała piosenki będące muzycznie mieszanką popu i country. Jej przeboje: „Tak, jak przed laty”, „Ale Magda mówi ”, czy „Dwa serca jak pociągi dwa” gościły często w programie Koncert życzeń. Grażyna Świtała koncertowała w Polsce i za granicą, występowała na Pikniku Country w Mrągowie. Nie była taką gwiazdą, jak Maryla Rodowicz, Irena Jarocka czy Zdzisława Sośnicka, ale miała na estradzie swoje miejsce i wielbicieli.
Jerzy Milan tak o niej mówił: „Pamiętam jej debiut antenowy w latach 70. Chyba była jeszcze wtedy studentką. Miała wspaniały głos, świetne nogi, bardzo dobrze się prezentowała, aż chciało się z nią nagrywać piosenki. Obok tej kobiety nie można było przejść obojętnie”. Mąż Grażyny Świtały, muzyk Andrzej Rutkowski uważa, że mogła być na naszej estradzie pierwszą gwiazdą. Ale — jak mówił — była trochę leniwa i nie zawsze należycie przygotowana do nagrań...
Czytaj też: Chciała wierzyć, że miłość przezwycięży zło. By ocalić siebie, Aleksandra Konieczna musiała odejść
Nieudane związki Grażyny
Grażynie Świtale nie udało się stworzyć długotrwałych relacji. Jej pierwszym wybrankiem był ginekolog Krzysztof Kettner, jednak małżeństwo przetrwało jedynie dwa lata. Potem partnerem piosenkarki został wspomniany już kompozytor i aranżer Andrzej Rutkowski. Nie byli małżeństwem, ale żyli jak mąż i żona. Pierwsze spotkanie on wspominał tak: „Okolice Jeleniej Góry, występuję ze swoim zespołem Ptaki, a może już Polon. Akompaniujemy na jednym koncercie różnym wykonawcom, taka zbiorówka. Stoimy przy tylnym wejściu do sali. Mamy wyjść na scenę, ale nie wiemy, co będziemy grać. I podchodzi piękna dziewczyna. Pyta, kto jest szefem. Mówię, że ja. Ona daje mi nuty i mówi, że mamy zagrać. „Jak to, bez próby?” - dziwię się. Odpowiada: „Dacie sobie jakoś radę”.
– No więc rozłożyłem nuty kolegom i faktycznie się udało-kontynuuje pan Andrzej. - Okazało się, że drugi utwór nawet znałem, był sporym hitem. Skojarzyłem, że szedł w nim także drugi głos, więc go zaimprowizowałem. Po koncercie zdziwiona, lecz zadowolona, podeszła do mnie, mówiąc: A to ty jesteś ten Rutkowski, co napisał dla Haliny Kunickiej »Czekaj mnie, wypatruj mnie«? To ty będziesz moim kompozytorem i aranżerem". Odpowiedziałem, że bardzo chętnie, dlaczego nie”.
Andrzej Rutkowski, absolwent Akademii Muzycznej w Łodzi, był od niej o 8 lat starszy. Wydawało się, że ten związeku dobrze się ułoży, para doczekała się córki Agaty. Grażyna Świtała ogromnie kochała dziecko. Kiedy Agata się urodziła zwolniła, postawiła na rodzinę, na wychowanie córki. „Kariera nigdy nie była dla mnie najważniejsza. Nie pragnę jej za wszelką cenę... Dziś tak naprawdę liczy się tylko moja córka” - powiedziała w wywiadzie.
Za wiele jak na jednego człowieka
Jednak ich szczęście trwało krótko – 5 lat. Podobno Grażyna Świtała cierpiała z tego powodu, że nie mogła sobie ułożyć prywatnego życia, czuła się samotna, czasem nie radziła sobie ze wszystkimi obowiązkami. Nie tylko domowymi. Chodziło m.in. o jej fundację „Naprawdę czeka ktoś”, o brak wsparcia, o festiwal. Bolało ją, że współpraca z lokalnymi władzami nie zawsze dobrze się układała. Kiedy życie ją przerastało, czasem sięgała po alkohol, o czym zresztą wspominała jej siostra. „Nie powinnam może o tym mówić, Grażynka nie żyje, nie może sama o sobie opowiedzieć, ale nie będę ukrywać — miewała problem alkoholowy. (...) Kiedy była w formie, tryskała witalnością, zdobywała nowe piosenki, jeździła na koncerty, zarabiała, snuła plany”, mówiła Henryka Świtała-Syrie na łamach „VIVY!”. I dodawała: „Kiedy jednak życie zaczynało ją przerastać, sięgała po drinka. Nie umiała sobie poradzić ze śmiercią mamy, z rozstaniami z mężczyznami, z zarzutami dotyczącymi festiwalu. Za wiele jak na jednego człowieka”, tłumaczyła siostra gwiazdy.
Pobicie, wypadek, fatum?
W lipcu 2003 roku miały razem jechać do letniego domku w górach. Kiedy się spotkały, siostra była zaskoczona złym stanem Grażyny. „Wchodzę do niej, a ona mówi, że się uderzyła i że bardzo źle się czuje. I że dzwoniła już do lekarza. Miała rozciętą wargę i bardzo bolała ją głowa. Ale bóle głowy męczyły ją często, więc wtedy się nie zaniepokoiłam. Tomografia jednak wykazała, że konieczna jest natychmiastowa operacja. 11 lipca Grażyna znalazła się w szpitalu, dwa tygodnie później już nie żyła”, mówiła Pani Henryka w rozmowie z „VIVĄ!". Zaczęły się podejrzenia, że może była to sprawa osoby trzeciej, że piosenkarka stała się ofiarą napaści, została pobita. „Grażynka już kiedyś doznała urazu głowy. Nie wiedziała, że został mały otorbiony krwiak. I teraz to drugie uderzenie go uaktywniło”, opowiadała jej siostra.
Pytana, czy istniało podejrzenie, że Grażynę Świtałę ktoś pobił przed śmiercią, powiedziała, że było takie podejrzenie. „Ale mam stuprocentową pewność, że nie był w to zamieszany nikt z zewnątrz”, stwierdziła. „Grażyna, idąc do szpitala, była przytomna. Powiedziałaby mi, że ktoś ją pobił czy popchnął. Byłyśmy sobie bardzo bliskie”, dodała. Henryka była zdruzgotana odejściem siostry, nie spodziewała się, że Grażyna może umrzeć. Operacja przebiegła pomyślnie, stan piosenkarki zaczął się poprawiać. „Agatka [córka Grażyny Świtały] została z nią sama. Chciałam, żeby sobie porozmawiały. O czym? Do dziś nie wiem. W każdym razie to była ostatnia rozmowa, gdy Grażyna nas rozpoznawała. Potem nie miałam już takiej pewności. Traciła kontakt z otoczeniem, miała wysoką temperaturę”, mówiła w „VIVIE” siostra piosenkarki.
Grażyna Świtała odeszła naprawdę przedwcześnie, była pełna energii, zapału, miała plany i nowego przyjaciela. Piosenkarka była operowana w jednym z warszawskich szpitali, ale pochowano ją w Gliwicach. Jej córka Agata Świerczewska jest dzisiaj dorosłą kobietą, żoną i mamą. Od dzieciństwa marzyła, że będzie śpiewała. Mama była dla niej wielką inspiracją. Może dzisiaj, gdy wróciła do nazwiska Agata Świtała-Rutkowska, jej kariera nabierze rozpędu...
Czytaj także: Kim był Cezary Szlązak, ten trzeci z zespołu 2+1? Żył w cieniu Dmoch i Kruka