W niedzielę, 15 stycznia zmarł Marek Gaszyński. Wspaniały dziennikarz muzyczny, prezenter, autor pod 150 tekstów piosenek odszedł w wieku 83 lat. Przyjaciele piszą o nim „Gigant polskiego tekściarstwa”. Stworzył jedne z najpiękniejszych tekstów w historii polskiej muzyki. Do końca wierzył, że choroba nie stanie mu na przeszkodzie w realizacji planów i marzeń. Jednego z nich nie udało mu się spełnić...

Reklama

Marek Gaszyński ostatni chwile

Całe swoje życie poświęcił muzyce. Pierwsze kroki w zawodowej ścieżce stawiał w Rozgłośni Harcerskiej. W 1962 roku związał się z Polskim Radiem, gdzie tworzył muzyczne audycje, pisał artykuły o tematyce muzycznej dla prasy. W końcu spróbował swoich sił jako autor tekstów piosenek. Następnie współpracował z Heleną Majdaniec, Breakoutem, Maciejem Kossowskim, Bogusławem Mecem, Czerwonymi Gitrarami, Wojciechem Gąssowskim czy Jerzym Grunwaldem. Pierwsze słowa piosenki napisał do utworu „Czy wiesz” dla Czesława Niemena. Na swoim koncie ma takie hity, jak: „Gdzie się podziały tamte prywatki ”, „Sen o Warszawie”, „Nie zadzieraj nosa”, „Ojciec żył tak, jak chciał ”.

W 2005 roku Marek Gaszyński został odznaczony brązowym, w 2013 srebrnym, a siedem lat później złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. W 2015 roku doceniono go, przyznając Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za działalność na rzecz rozwoju Polskiego Radia.

Zobacz też: Nie żyje Marek Gaszyński. Miał 83 lata. Poruszające słowa wdowy po znanym tekściarzu

Zobacz także

Marek Gaszyński zmagał się z poważną chorobą. Na kilka dni przed śmiercią dziennikarz muzyczny trafił do szpitala. Wtedy o stanie prezentera informowała jego przyjaciółka. „Gigant polskiego tekściarstwa, autor niezliczonej ilości przebojów i wielu książek, przeuroczy gawędziarz, mistrz dowcipu i celnej pointy, żywa encyklopedia piosenki potrzebuje naszego mentalnego wsparcia. Jest w szpitalu, w ciężkim stanie. Otoczmy go dobrymi myślami... Marku, Przyjacielu — to nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych. Wracaj... proszę, wracaj...”, pisała Grażyna Orlińska.

Wspaniała postać, artysta, człowiek o niezwykłej wiedzy i pasjonat muzyki. Dla wielu dziennikarzy stanowił inspirację, był ogromnym wsparciem. Trudno pogodzić się z jego stratą. Marek Gaszyński cieszył się ogromną sympatią i uznaniem fanów. Wiadomość o jego śmierci przekazała jego żona, Anna Gaszyńska za pośrednictwem mediów społecznościowych. Treść komunikatu została opublikowana na Facebooku dziennikarki Ewy Kałużnej. Do końca przy prezenterze trwali najbliżsi. Każdy miał nadzieję, że uda mu się pokonać chorobę...

„Kochani przyjaciele, znajomi i fani Mareczka. Nie udało mu się pokonać choroby. Do ostatniej chwili mieliśmy nadzieję, że to się nie stanie. Odszedł dzisiaj nad ranem, serce nie wytrzymało zbyt dużego obciążenia, ale jego dusza pozostanie z nami na zawsze”, pisała wdowa po dziennikarzu muzycznym.

Rodzina Marka Gaszyńskiego chciałaby, by zapamiętano go wiecznie młodym, pełnym życia i humoru. „Pamiętajcie, że miał dla Was zawsze dobre słowo, pisał dla was dowcipne wiersze, piosenki, książki, i kochał z wami biesiadować i słuchać dobrej muzyki. Pamiętajcie o nim, kiedy będzie śnił swój sen o mieście, które ukochał i którego nigdy na dłużej nie opuścił. Dziękujemy za wszystkie słowa wsparcia i otuchy przesłane podczas jego pobytu w szpitalu. Przekazywałam mu je na bieżąco. Wiem, że słyszał. Dziękuję wszystkim, którzy śpiewali jego piosenki. Zwłaszcza tym, których już nie ma. Zaopiekujcie się nim w niebie”, dodano.

Sprawdź też: Ewa Demarczyk i Paweł Rynkiewicz byli razem prawie cztery dekady. Oto historia ich miłości

Kurnikowski/AKPA

Marek Gaszyński, 2006

PAP/Leszek Szymański

Marek Gaszyński, Jubileusz 55-lecia pracy artystycznej Marka Gaszyńskiego Warszawa, 17.04.2014.

Wielkie marzenie Marka Gaszyńskiego

Prezentera w mediach żegnają przyjaciele, współpracownicy i fani twórczości. Marek Gaszyński wierzył, że choroba nie utrudni mu wypełnienia planów i marzeń. Dziennikarz chciał stworzyć film o Czesławie Niemenie. Niestety, nie było mu dane doczekać jego realizacji...

Ze swoim pomysłem zgłosił się do Piotra Stramowskiego. Dwa lata temu zadzwonił do aktora, by opowiedzieć o swoich zamiarach. „Czy to prawda, że marzy się panu zagranie roli Czeslawa Niemena?", odparłem bez zastanowienia: "Tak!", po czym zapytał: "W jakim zespole zaczynał karierę Niemen?!", odparłem: "Niebiesko-Czarni!", "Dobrze! Kiedy może pan do mnie przyjechać? Mój adres to..." - i tak się zaczęło”, pisał w przejmujący wspomnieniu Piotr Stramowski.

Panowie widzieli się potem jeszcze kilka razy. Były to głębokie rozmowy o życiu, doświadczeniach i marzeniach. „Rozmawialiśmy o życiu, kobietach, przyjaźni, młodości, starzeniu się, oraz niespełnionych marzeniach. Poza podróżami do egzotycznych krajów, których jeszcze nie odwiedził, chęci posiadania Mercedesa, opowiedział mi o tym największym: "Marzy mi się przed śmiercią zrobić film o Czesławie Niemenie. Nie chcę go reżyserować, ale chcę być przy jego powstawaniu. Mam scenariusz, przeczytam ci coś...", i zaczął czytać. Później pokazał materiały ze swoich prywatnych kronik. Wszystkie dotyczyły życia i twórczości Niemena: zdjęcia, wycinki z gazet, fragmenty wywiadów, które skrupulatnie wklejał do zeszytów”, wyznał aktor. Kolejny raz mieli spotkać się pod koniec lata. Niestety, nie do tego nie doszło.

"Niestety spotkanie mi się przeciągnęło. Dzwoniłem potem. Stacjonarny milczał, komórki też nie odbierał. Podejrzewam, że świetnie sie bawił i nie słyszał telefonu. Pomyślałem zadzwonię jutro, umówimy się na inny dzień. Nie zadzwoniłem. Dziś przeczytałem, że 15 stycznia 2023 r odszedł Marek Gaszyński (1939-2023). Dziennikarz muzyczny, autor ponad 150 tekstów, m.in. "Snu o Warszawie". Nie spotkałem w swoim życiu osoby tak zafascynowanej życiem i twórczością Niemena. Wiem, że byli blisko i się przyjaźnili. Marek chyba nie obraziłby się, gdybym napisał, że Niemen w pewnym sensie był jego idolem. Żegnaj Marku i przepraszam, że nie przyszedłem wtedy... Głębokie wyrazy współczucia dla Rodziny i Bliskich”, wyznał Piotr Stramowski.

Czytaj też: Przeprowadził ostatni wywiad z Lisą Marią Presley. „Ledwo trzymała się na nogach”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama